9

13 6 0
                                    

Garam był wdzięczny, kiedy Timothy zadzwonił zaraz po jego treningu i zaproponował pijama party, jak uwielbiał nazywać noce spędzane na rozmowach, oglądaniu filmów i piciu taniego wina

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Garam był wdzięczny, kiedy Timothy zadzwonił zaraz po jego treningu i zaproponował pijama party, jak uwielbiał nazywać noce spędzane na rozmowach, oglądaniu filmów i piciu taniego wina. Potrzebował tego, potrzebował odstresowania.

Szczególnie po sytuacji w The Rage, która wydarzyła się ledwie dwie godziny temu.

Skończył już trening i kierował się do wyjścia, kiedy drzwi się otworzyły i do studia weszła niewielka grupa osób. Zaczynał powoli wierzyć, że swoją ignorancją dla wszelkich religii obraził jakieś pradawne bóstwo, które teraz postanowiło przekląć go pechem. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że w ciągu jednego miesiąca natknął się na Jaya już tyle razy? To nawet nie był dzień, w którym tancerz powinien być w studiu. Nie prowadził dziś zajęć, ale ponieważ nie był sam, należało założyć, że Arson ma dodatkowy trening w jednej z sal.

Garam spuścił wzrok na podłogę i postanowił po prostu przejść obok. Przecież to nie mogło być trudne ‒ przejść obok człowieka, który był inspiracją i wzorem do naśladowania, człowieka, którego się podglądało, a potem uciekło się przed nim. Miał nadzieję, że Jay zdążył już o tym zapomnieć i nie zaczepi go, a najlepiej, aby w ogóle nie zwrócił na niego uwagi i pozwolił mu spokojnie wyjść.

Czuł na sobie obce spojrzenia, ale uparcie nie podnosił głowy. Był tylko małym, szarym człowiekiem, który lubił od czasu do czasu potańczyć. W szkole musiał występować i nawet to lubił, ale w The Rage trenował tylko dodatkowo, aby mieć zajęcie poza szkołą i nie siedzieć w domu tak często, by rodzice zaczęli się martwić, że już całkowicie uciekł w świat fikcji. W The Rage nie chciał być rozpoznawalny, chciał się tylko doskonalić i nie zwracać na siebie uwagi. A w ostatnim czasie w ogóle mu to nie wychodziło. Miał nadzieję, że złośliwe bóstwo, które nad nim czuwało, nie sprawi, że za chwilę potknie się o własne nogi i gruchnie na podłogę.

Minął w dość wąskim korytarzu roześmianych tancerzy, uważając, by nie otrzeć się o żadnego z nich, a już szczególnie o Jaya. Miał nadzieję, że nie śmiali się z niego. Poczuł nieprzyjemny skręt żołądka, oznaczający krytyczny poziom stresu.

Zabrakło mu dwóch kroków do drzwi, kiedy usłyszał ciepłe, wesołe:

‒ Cześć!

Zatrzymał się i odwrócił. Jay również się zatrzymał i wydawało się, że spogląda na niego, ale to przecież było niemożliwe, więc rozejrzał się w poszukiwaniu innej osoby, do której zwraca się choreograf, lecz oprócz niego nikogo tu nie było.

Ponownie spojrzał na tancerza, który delikatnie się uśmiechał, czekając na odpowiedź. Na korytarzu zapanowała cisza. Przecież Jay nie mógł zwracać się do niego. Nie znali się, na pewno nie znał nawet jego imienia. Dlaczego powiedział „Cześć"?

Przełknął gulę w gardle i bez słowa wycofał się do drzwi. Pchnął je, ale nie chciały ustąpić. Naparł całym bokiem, chcąc jak najszybciej wydostać się na zewnątrz i uciec od wzroku Jaya oraz jego świty, ale nic to nie dało. Jak to możliwe? Zatrzasnęły się, skazując go na poniżenie w oczach sławnego tancerza? Czy to znów wpływ złośliwego bóstwa? Przecież bywał tu co najmniej dwa razy w tygodniu i korzystał z tych drzwi już tyle razy. Dlaczego nie chciały ustąpić?

Pas de deuxDonde viven las historias. Descúbrelo ahora