32

16 3 0
                                    

Garam pierwszy raz w życiu nie żałował, że zgodził się przyjść na imprezę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Garam pierwszy raz w życiu nie żałował, że zgodził się przyjść na imprezę. Im dłużej tu siedział, tym bardziej mu się podobało.

W S-Vil byli wszyscy. On, Jay, cały Arson, Edan i jego świta, znajomi ze studiów, a nawet Timothy i Shor. Świętowali.

Slade wreszcie podpisał kontrakt z wytwórnią. Garam nie znał się na rapie, ale znał możliwości Slade'a. Choć wydawało mu się, że to nie jest gatunek dla niego, teraz uważał, że może wcześniej po prostu nie znalazł artysty, którego styl by mu odpowiadał.

Edan zaprosił Jaya z jego chłopakiem i powiedział, że mogą przyprowadzić, kogo chcą, więc Garam uznał, że zaproponuje wyjście na imprezę Timothy'emu. Gdyby przemilczał ten fakt, przyjaciel chyba strzeliłby focha stulecia. A Shor? Cóż, zgodził się od razu.

Patrząc na reakcję młodszego przyjaciela, Garam miał wrażenie, jakby obserwował siebie i swoje pierwsze wrażenia, kiedy poznawał świat undergroundowych raperów i tancerzy. Shor miał szeroko otwarte oczy i delikatnie rozchylone usta, kiedy rozglądał się dookoła z wielką uwagą i szokiem, jakby nie wierzył, że udało mu się dotrzeć do legendarnego S-Vil.

Siedzieli na kanapach i miękkich pufach wokół stołu zastawionego hojnie alkoholem oraz przekąskami. Garam obok Jaya, Shor obok Timothy'ego, naprzeciwko nich Edan ‒ trzymający na kolanach rudego kota, do którego co chwila zwracał się pieszczotliwymi określeniami.

Shor siedział grzecznie, nie odzywał się niepytany. Wodził wzrokiem od Slade'a do pozostałych raperów, którym wcześniej został przedstawiony i miał okazję uścisnąć dłoń. Zastanawiał się, czy mógłby poprosić o autografy. Widział też przed sobą tancerzy Arsonu. Starał się nie skupiać na tym, że na drugim końcu kanapy siedzi ich lider.

Jay Jung.

Lider Arsonu. Chłopak Garama.

Zostali sobie przedstawieni. Shor nie miał pojęcia, czy Jay wie, że jeszcze jakiś czas temu rywalizowali o tego samego chłopaka. Jay nie dał mu niczego odczuć. Uścisnął jego dłoń i, uśmiechając się, głośno powiedział, że miło go poznać. Tylko tyle. Później zapytał, czego się napiją, a Timothy natychmiast zaczął mu tłumaczyć, jakiego drinka chce, ciągnąc Shora za rękę do środka.

Timothy nigdy tego nie powiedział, ale łatwo było zrozumieć, że był tu już wcześniej. Nie powinno być to dla Shora żadnym zaskoczeniem. W końcu on i Garam byli nierozłączni. W towarzystwie Jaya również czuł się swobodnie. Zdawało się, że naprawdę go lubi i szanuje.

‒ Wszystko dobrze? Jesteś jakiś cichy. – Timothy najpierw pogładził go po udzie, a później zbliżył dłoń do jego twarzy, by odgarnąć mu z niej włosy, które założył za ucho. – Czujesz się onieśmielony?

‒ Trochę – przyznał szczerze. – Jestem tylko licealistą, a tu są same sławne osoby.

‒ Nie przesadzaj. – Timothy się roześmiał i popukał go w czubek nosa palcem wskazującym. – To też zwykli ludzie. Po prostu podążają za swoimi pasjami i osiągają sukcesy.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now