21

12 4 0
                                    

Pogoda tego dnia była wyjątkowo ładna, dlatego większość studentów z chęcią wychodziła na dziedzińce, rozsiadała się na ławkach, na trawie pod drzewami lub na niskich murkach

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pogoda tego dnia była wyjątkowo ładna, dlatego większość studentów z chęcią wychodziła na dziedzińce, rozsiadała się na ławkach, na trawie pod drzewami lub na niskich murkach.

Nathaniel wychodził z budynku w towarzystwie kilku koleżanek i kolegów. Roztrząsali problem, który wyniknął w ostatnich minutach zajęć. Naprawdę lubił to, że jego grupa była taka ambitna i dociekliwa, że dyskusje trwały nawet w przerwach między zajęciami.

Teraz mieli okienko, więc postanowili udać się do najbliższej knajpy na obiad, a przy okazji zrobić tam burzę mózgów, gdyż niedługo musieli podać temat projektu, z którym mieli startować w konkursie międzyuczelnianym.

Nathaniel akurat nic nie mówił, uważnie słuchając, co do powiedzenia miał jego kolega. Przy okazji rozglądał się po zielonych terenach uczelni i uśmiechał się. Naprawdę lubił klimat uniwersytetu i samego studiowania, chłonięcia nauki. Lubił oglądać innych studentów pogrążonych w lekturach pod zielonymi klonami i wygrzewających się na słońcu.

Właśnie wtedy, kiedy się tak rozglądał, coś przykuło jego uwagę. A raczej ktoś.

Na jednym z murków oddzielających teren zielony od dziedzińca siedziało dwóch chłopaków. Nathaniel nie potrzebował dużo czasu, by zorientować się, na kogo dokładnie patrzy i przypomnieć sobie ich imiona. A przynajmniej jedno imię i jeden pseudonim.

Slade.

Blady, chudy, wysoki chłopak. Właściwie nie wyglądał jakoś specjalnie groźnie. Wyglądał całkiem normalnie, jak przeciętny student. Choć Nathaniel nawet nie wiedział, że Slade studiuje. Plotki o S-Vil głosiły, że chłopak jest pełnoetatowym muzykiem, całkowicie pochłoniętym pracą nad kawałkami i przygotowywaniem się do zawarcia kontraktu z jakąś większą wytwórnią. Nathaniel podchodził do tych plotek bardzo sceptycznie, ale jednak nie zakładał też, że Slade się edukuje. Wyobrażał go sobie raczej jako barmana w podrzędnym klubie, po godzinach poświęcającego się pasjom.

Slade palił. Właściwie kończył jednego papierosa i już sięgał po następnego. Wyciągnął paczkę w stronę drugiego chłopaka, lecz ten pokręcił przecząco głową.

Nathaniel wiedział, kim jest „ten drugi". Widywał go na uniwersyteckich korytarzach. Musieli studiować na tym samym wydziale. Był też niemal pewny, że w poprzednim semestrze uczęszczali na ten sam wykład fakultatywny. Sala wykładowa była jednak bardzo duża, a grupa liczna.

Jay siedział na murku z jedną nogą spuszczoną na ziemię, a drugą ugiętą w kolanie. Opierał o nie podbródek i wpatrywał się w blondyna, który cały czas coś mówił, z krótkimi przerwami na zaciągnięcie się trującym dymem.

Nathaniel prychnął, co zwróciło uwagę jego znajomych.

‒ Idźcie już, dogonię was ‒ oznajmił, po czym oddalił się od grupy i skierował się do dwóch chłopaków w czarnych bluzach. Im bliżej był, tym wyraźniej słyszał ich rozmowę, a w zasadzie monolog Slade'a. Brzmiało to jak recytacja kolejnych definicji. ‒ Cześć, możemy pogadać? ‒ zapytał, stanąwszy nad nimi.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now