28

12 5 0
                                    

Jay wykazywał się wręcz anielską cierpliwością co do jego osoby

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Jay wykazywał się wręcz anielską cierpliwością co do jego osoby. Garam wciąż oficjalnie nie dołączył do Arsonu ani nawet nie wykazywał szczególnej chęci, by to zrobić. Może i znajomość z tak doskonałym tancerzem i otrzymywanie od niego pochwał dodawało mu pewności siebie, ale to wciąż było za mało, by uwierzyć, że mógłby coś wnieść do grupy. To była inna liga.

Lecz Jay uparcie próbował go przekonać, że powinien mu zaufać i pozwolić delikatnie sobą pokierować, zapewniając, że on wie, co jest dla niego dobre. Aby nie robić mu dłużej przykrości, zgodził się pojechać na jeden trening Arsonu, aby w ogóle zobaczyć, jak to wszystko wygląda.

W sobotę o siedemnastej trzydzieści wsiadał do samochodu swojego chłopaka, by następnie udać się do S-Vil. Im bliżej byli, tym jego żołądek bardziej zaciskał się z nerwów.

Nie wiedział, jak zostanie przyjęty, czy w ogóle tancerzom będzie odpowiadało to, że ktoś ich podgląda na treningu. Dochodziła tu również sprawa castingu – Garam go nie przeszedł. Każdy kandydat obdarowany zieloną wizytówką musiał zaprezentować liderowi swoje umiejętności. Garam nie powinien być w taki sposób wyróżniony, tym bardziej że przecież tańczył zupełnie inny styl. To musiało spotkać się z obiekcjami grupy.

‒ Denerwujesz się ‒ zauważył Jay i zaraz położył dłoń na jego kolanie, ale to wcale nie pomagało mu się uspokoić. ‒ Boisz się moich tancerzy?

‒ Nie wiem ‒ mruknął.

Parking przy S-Vil zajmowało dziś więcej aut. Garam zastanawiał się, czy Slade też tu teraz jest, lecz nie widział nigdzie jego samochodu. Być może ta godzina była zarezerwowana typowo dla Arsonu i Jay nie chciał, aby raperzy zagłuszali mu trening.

Niechętnie wysiadł z samochodu i podążył za swoim chłopakiem. Widział zmianę w jego zachowaniu, z której chyba nawet sam Jay nie zdawał sobie sprawy. Nagle cały jego korpus się wyprostował, twarz stężała w głębokim skupieniu, bystre spojrzenie miał utkwione w punkcie przed sobą, a chód stał się zdecydowanie bardziej energiczny.

Maszerował do środka hali, nawet nie oglądając się za siebie, by sprawdzić, czy Garam za nim idzie. Wszystkie drzwi otwierał z takim rozmachem, jakby chciał je przy okazji wyrwać z zawiasów. Wyglądał jak król podążający do sali tronowej, aby rozpocząć niezwykle ważne obrady.

Tancerze poderwali się ze swoich miejsc, gdy tylko Jay wszedł do odpowiedniej sali. Wszyscy byli już na miejscu. Niektórzy rozmawiali, inni się rozgrzewali. Zobaczywszy lidera, wszyscy zamilkli. A później ich spojrzenia skupiły się na chłopaku za jego plecami.

Garam przełknął ślinę.

Nie chciał spuszczać wzroku i pokazywać się od razu od tej nieśmiałej, skrytej strony, aby nie wyjść na słabe ogniwo.

‒ Co tak stoicie? ‒ Lider Arsonu przesunął wzrokiem po wszystkich zebranych. ‒ Rozumiem, że jesteście już po rozgrzewce i możemy zaczynać?

Pokiwali głowami, lecz widać było, że oczekują wyjaśnień. Jay ułożył dłonie na biodrach i westchnął.

Pas de deuxDove le storie prendono vita. Scoprilo ora