11

14 6 0
                                    

Dzień spotkania nadszedł bardzo szybko

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Dzień spotkania nadszedł bardzo szybko. Shor nie zdążył nastawić się psychicznie. Od dwóch dni studiował listę tematów do rozmowy podesłaną mu przez Timothy'ego. Przepisał je sobie na małą karteczkę, tak, by móc je mieć zawsze w kieszeni i zerkać w każdej wolnej chwili. Układał scenariusze rozmowy, doczytywał na szybko informacje w internecie, wrócił nawet do biblioteki i przekartkował kilka komiksów, aby mieć pojęcie o fakturze papieru, kreskach czy wyglądzie bohaterów. Obejrzał też kilka filmików z pokazów Garama, zamieszczonych na stronie szkoły. Nie miał problemu z rozróżnianiem tańca współczesnego od nowoczesnego. Był bezpieczny na tym polu. Po prostu chciał go zobaczyć tańczącego, aby móc ewentualnie skomplementować jego styl.

Patrzenie na Garama ubranego w biel, bosego, wirującego w powietrzu, jak gdyby grawitacja nie miała dla niego znaczenia, sprawiało, że po plecach Shora przebiegały niekontrolowane dreszcze. Wyglądał jak anioł. Każdy jego ruch był precyzyjny, nasycony emocjami, nie było żadnej przypadkowości. Garam miał w sobie tyle wdzięku i gracji. Było w nim coś nieziemskiego, eterycznego. Widać było, że taniec jest dla niego całym światem, przestrzenią, w której czuje się bezpiecznie i swobodnie. Nie przeszkadzali mu siedzący na widowni uczniowie i nauczyciele ani kamera. Shor dobrze to rozumiał. Wiedział, jak to jest, choć nigdy o tym nie mówił i nikt o tym nie wiedział, poza rodzicami, ale im było wszystko jedno.

Timothy napisał mu również, żeby nie proponował zbyt nachalnie niczego do jedzenia lub picia. Garam w zasadzie pił tylko wodę i nie lubił jadać na mieście, a zbyt długie namawianie zwykle kończyło się strzeleniem focha. Shor uznał, że to dziwne, ale i tak nie planował żadnych przystanków w restauracjach. Myślał raczej o kupieniu kawy na wynos, ale Timothy powiedział, że Garam pije kawę tylko z Cupcake Fairy, a ten lokal znajdował się zbyt daleko od parku.

Shor wyliczał wszystko w głowie. Teraz musi doczekać do końca lekcji. Wróci do domu, żeby się przebrać. Będzie miał na to dwie godziny, ponieważ Garam ma jeszcze dodatkowy trening w szkole tańca.

Następnym krokiem było udanie się pod fontannę z delfinami, gdzie mieli się spotkać. Shor miał nadzieję, że piętnaście minut przed czasem wystarczy. Musiał być pierwszy, żeby Garam wiedział, że mu zależy i traktuje go poważnie.

Teraz wciąż był przy punkcie pierwszym ‒ starał się przetrwać lekcje. Trwała akurat przerwa, a on mruczał pod nosem po kilka razy to samo zdanie, lecz wypowiedziane innym tonem, aby wybrać najlepszą opcję.

Widział idącą w jego stronę Jasmine i już czuł się podenerwowany. Musiał jej przekazać, że ich związek, o który tak zabiega, nie ma racji bytu. Chciał być delikatny, w końcu uczęszczali do tej samej klasy, nie chciał, aby pozostał niesmak. Wciąż mogli spędzać ze sobą czas, po prostu po koleżeńsku.

‒ Uczysz się? ‒ zapytała, stanąwszy przy oknie i oparłszy się o parapet, na którym siedział.

‒ Tak. ‒ Pokiwał głową i schował karteczkę do kieszeni.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now