Epilog

32 4 0
                                    

Wciąż było przeraźliwie głośno

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wciąż było przeraźliwie głośno. Muzyka dudniła z największych głośników, jakie w życiu widział, ludzie wciąż krzyczeli, a złote konfetti wciąż sypało się z sufitu.

Timothy biegł, ile sił w nogach. Prawie przewrócił się, zbiegając ze schodów, z pewnością potrącił wiele osób, ale zupełnie się tym nie przejmował. Nie przejmował się również tym, że zostawił za sobą przygotowany z Shorem transparent, rodziców Garama z ich własnym transparentem, Sarah i Camerona oraz Nathaniela, który jakoś przełknął fakt, że jego młodszy brat od innej matki wszedł do undergroundowego świata i postanowił go wspierać w tym dniu. Biegł na parkiet, by finalnie wpaść w ramiona Garama i wrzasnąć mu do ucha.

– O mój Boże! O mój Boże! Jestem taki dumny!

Garam podtrzymywał go pod udami, kiedy oplótł go nogami w pasie. Prawie go dusił, lecz Garam tkwił teraz w takim amoku, że było mu to właściwie obojętne. Nie czuł swojego ciała, miał wrażenie, że jest poza nim, że widzi wszystko z perspektywy.

Potrzebował czasu, by do niego dotarło, co się właśnie wydarzyło.

– Gdzie jest Shor?!

– Poszedł do busa odstawić puchar ‒ odpowiedział mu Jay.

Puścił Garama, by zaraz rzucić się w objęcia choreografa. Jay promieniał szczęściem, mimo tego, że jego skronie zroszone były potem, włosy lepiły się do czoła, a na twarzy widoczne były czerwone odciski po naszpikowanej ćwiekami masce. Przytulał Timothy'ego z całą serdecznością, dziękując mu za okazane wsparcie – za to, że przyjechał, że przygotował dla nich transparent i za to, że wrzeszczał aż do zdarcia gardła.

– Shor!

Chłopak wyrwał się z jego objęć, by następnie rzucić się na swojego chłopaka i wpić się w jego usta. Tym jednym pocałunkiem przekazywał mu całą swoją euforię. W końcu jednak odwrócił się do pozostałych.

– Jestem z was taki dumny! – Nim zdołał się powstrzymać, potoki łez zalały jego policzki. – To było niesamowite, zjawiskowe, fenomenalne, a wasze pas de deux... – Wskazał na Shora i Garama. – Brak mi słów!

– Przecież mówiłem, że tak będzie – prychnął Jay, łapiąc swojego chłopaka w talii. – Obiecałem ci, że będziesz moją gwiazdką – to zdanie wypowiedział już wprost do jego ucha.

Garam drgnął, kiedy powoli zaczynało do niego docierać, co się dzieje dookoła.

Byli na mistrzostwach.

Wszędzie byli ludzie. Fotografowano ich. Gratulowano genialnego występu.

Wygrali.

Dostali gigantyczny złoty puchar za pierwsze miejsce na mistrzostwach kraju w undergroundowym tańcu nowoczesnym.

Wygrali, ponieważ Jay stworzył układ, który mogła wykonać tylko tak silna grupa jak Arson. Przeskakiwali nawzajem nad swoimi ciałami, tańczyli na plecach, wyrzucali się w powietrze i sprawiali, że trzęsła się ziemia. Przy całej tej mocy znalazł się moment, kiedy Garam i Shor cali w bieli zatańczyli swoje pas de deux.

I zachwycili publiczność.

Wygrali, ponieważ Jayaj Jung poprowadził ich do tego zwycięstwa.

– Wygraliśmy, Jay...

– Dzięki tobie. Byłeś brakującym elementem, a kiedy cię zobaczyłem, wszystko wskoczyło na swoje miejsce.

Nadal nie mógł w to uwierzyć. Wiedział, że cały stres zejdzie z niego może dopiero następnego dnia. Może kiedy obudzi się w hotelowym łóżku, zrozumie, że naprawdę przyjechał po swój pierwszy i najważniejszy zespołowy puchar.

Jego życie przez ostatnie miesiące było bardzo intensywne. Miesiąc przed zawodami było już naprawdę źle. Tak źle, że rozważał zakończenie związku z Jayem i odejście z grupy. A jednak głos z tyłu głowy uparcie powtarzał mu, że musi tylko zaufać liderowi i przetrwać, tak więc zaciskał zęby i pozwalał, by Jay wyciskał z niego siódme poty.

Nie było taryfy ulgowej. Jednakże to i tak Shor miał najgorzej. Dołączył do grupy najpóźniej i choć oczywiście miał umiejętności, wymagał podszkolenia. Zdawało się, że Jay i tak nie był do końca zadowolony z jego poziomu.

„Wszystko w twoich rękach" – usłyszał Shor podczas podnoszenia Garama na próbie generalnej. Teraz natomiast usłyszał pełne ulgi oraz uznania gratulacje i podziękowania. Ukłonił się liderowi i obdarzył go swoim najszerszym uśmiechem. Nie zawiódł go.

– Kim był ten facet, który z wami rozmawiał? – zapytał nagle Timothy, przypomniawszy sobie, że jeszcze z trybun widział, jak jakiś ubrany w garnitur mężczyzna podchodzi do jego przyjaciół.

Garam spojrzał w dół, na swoją zaciśniętą dłoń, w której trzymał niewielką karteczkę. Jay i Shor uczynili to samo.

– Przedstawiciel wytwórni – odpowiedział najstarszy. – Zaprosił nas na casting. Będą formować nowy zespół.

– Pójdziecie, prawda?!

Wszyscy trzej spojrzeli na Jaya, jakby to on miał decydujący głos w tej sprawie. Był ich liderem, więc właściwie naprawdę tak było.

– Wy dwaj na pewno powinniście spróbować. – Spojrzał najpierw na Garama, a później na Shora.

– A ty?

Uśmiechnął się blado. Podniósł głowę i zerknął przez ramię. Za jego plecami byli wszyscy członkowie Arsonu, odbierający kwiaty, przyjmujący gratulacje, rozmawiający z różnymi ludźmi.

Jego drużyna.

– Nie zostawię ich – odpowiedział po chwili ciszy. – Żyję dzięki nim. Jestem ich liderem. Obiecałem im lepszą przyszłość. Zamierzam nadal im przewodzić.

Garam rozumiał, co miał na myśli. Jay stworzył tę grupę od zera, czuł się za nią odpowiedzialny. Był liderem z prawdziwego zdarzenia. Nigdy nie myślał w pierwszej kolejności o sobie. Dobro Arsonu było najważniejsze.

Garam zdał wszystkie egzaminy z najlepszymi wynikami w szkole. Miał najlepszy pokaz na zakończeniu, za co został dodatkowo nagrodzony. Nie złożył dokumentów na uczelnie. Nie wyjeżdżał.

Nie wyjeżdżał, ponieważ miał dla kogo zostać.

Pas de deuxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz