5

49 9 0
                                    

Garam wpatrywał się w kocie oczy Timothy'ego

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Garam wpatrywał się w kocie oczy Timothy'ego. Miał dziś soczewki, które nadawały im miodowego koloru.

Lubił oczy Timothy'ego. Były to oczy przyjaciela, zwierciadło jego duszy, która przecież lgnęła do duszy Garama. Mencjusz powiedział, że przyjaźń to jeden umysł w dwóch ciałach, ale Garam lubił parafrazować ten cytat i zamieniać „umysł" na „duszę". Przyjaźń to jedna dusza w dwóch ciałach.

Tylko dlaczego to drugie ciało, w którym była zamknięta ich wspólna dusza, musiało należeć do kogoś, kto czasem wyłączał mózg?

‒ Nie, to zły pomysł ‒ powiedział, próbując wyrwać nadgarstki z uścisku przyjaciela, na co ten nie chciał mu pozwolić.

‒ To genialny pomysł! Po prostu przyznaj, że jesteś strachliwym kurczakiem.

‒ Nie jestem strachliwym kurczakiem ‒ żachnął się i odwrócił wzrok, nie mogąc wytrzymać intensywnego spojrzenia Timothy'ego. ‒ Po prostu uważam, że to nie jest odpowiednie miejsce dla nas i wcale nie będziemy się tam dobrze czuć.

Timothy westchnął przeciągle.

Garam był miły, wręcz zbyt miły i ułożony. Timothy dokładnie pamiętał czasy w niższych klasach, kiedy Garam bez wahania oddawał swoje jedzenie dzieciom z mniej zamożnych rodzin, przygarniał wszystkie bezpańskie koty, które zbierał z ulicy i przemycał do domu w plecaku, a potem musiał słuchać krzyku przerażonej matki, która znajdowała szkodnika. Po czwartym przypadku przestała krzyczeć, rozumiejąc, że jej syn ma po prostu miękkie serce. Nie zatrzymywała zwierząt, ale odwoziła je do schroniska, tłumacząc mu, że to słuszne rozwiązanie.

Garam zawsze też nosił ze sobą paczkę plasterków, które chętnie rozdawał kolegom i koleżankom z grupy tanecznej, nawet gdy ich obrażenia były powierzchowne, i z tego, co Timothy wiedział, to się akurat nie zmieniło. Zmieniły się tylko plasterki, bo już nie rozdawał takich z postaciami z bajek, tylko zwykłe, białe.

‒ Nadal nosisz ze sobą apteczkę na treningi?

‒ Nigdy nie nosiłem ze sobą apteczki. ‒ Garam upił łyk kawy i wgryzł się w maślaną bułeczkę, przy okazji czytając już pierwsze zadanie z chemii.

‒ Ale plasterki nosiłeś ‒ drążył Timothy. ‒ Nadal je nosisz?

‒ Może ‒ odparł krótko Garam, uparcie nie podnosząc głowy i udając, że nie wie, do czego dąży przyjaciel.

‒ Czyli tak. A bandaż i płyn odkażający też nadal nosisz?

‒ Zostaw mnie.

Timothy tylko pokiwał głową, potwierdziwszy swoje przypuszczenia, i roześmiał się dźwięcznie. Garam był naprawdę rozczulający, jakby nie stracił absolutnie nic ze swojego dziecięcego uroku. Był taki niewinny. Timothy nie kłamał, mówiąc Shorowi, że Garam zasługuje na całe dobro tego świata.

Pas de deuxWhere stories live. Discover now