Rozdział 1

88 1 1
                                    

Skrzywiłam się czując jak ktoś trzęsie moim ciałem. Otworzyłam leniwie oczy przenosząc wzrok na Notta, który siedział teraz obok mnie.

— Wstawaj księżniczko, zaraz będziemy.— powiedział uśmiechając się lekko. To było podejrzane, bardzo podejrzane. Nie, żebym miała złe stosunki z Theo, ale nie często rozmawialiśmy i nie zdarzało się, żeby bez powodu się szczerzył. Ale doszłam do tego dlaczego mógł to robić gdy zorientowałam się, że zamiast opierać się o szybę tak jak zasnęłam, moja głowa spoczywała na jego ramieniu. 

Oderwałam się odskakując na bok przez co uderzyłam się nerwem w łokciu o podłokietnik. Skrzywiłam się ponownie pocierając bolące miejsce i rozejrzałam po przedziale. Pansy z Blaise'em gdzieś przepadli, więc pewnie dlatego Nott wylądował obok mnie, a na miejscu gdzie siedział Zabini, spoczywała teraz Astoria klejąca się do Draco, który miał ją głęboko w d... patrząc za okno. Chociaż jej to raczej nie przeszkadzało bo usta jej się nie zamykały, a od tego jazgotu czułam jak szare komórki wychodzą mi uchem. 

— Gdzie oni są?— spytałam Theo przenosząc na niego zaspany wzrok, ten wzruszył ramionami spoglądając na drzwi.

— Blaise zaczął coś mówić o znalezieniu chłopaka dla Pansy i uciekł, a ona pobiegła za nim.— stwierdził zakładając ręce za głowę i przeniósł wzrok na mnie.

— Aha...no to fajnie się beze mnie bawili.— powiedziałam spoglądając za okno. Znalezienie jej chłopaka będzie ciężkie, bo dobrze wiem, że to właśnie Zabini jej się podoba, ale on o tym nie wie, zresztą powiedziała o tym tylko mnie. Chłopakom wolała nic nie mówić, żeby nie było sytuacji, że się ją wydadzą czy coś. Chociaż nie powinni tego zrobić, to cholera wie co strzeli im do  głowy. Bywali naprawdę głupi, ale wiecie co to oznacza? Że byłam tak samo tępa jak oni. 

— Nie płacz Taylor. Pansy ma większe szanse znaleźć kogoś niż ty. — Usłyszałam głos Draco i od razu podróż stała się mniej przyjemna. Spojrzałam na niego najbardziej znudzonym i beznamiętnym wzrokiem na jaki było mnie stać. Prowokował mnie i ode mnie zależało czy będę miała wystarczająco godności, żeby to zignorować. — Może worek na głowie ci pomoże.— uśmiechnął się ponuro wbijając we mnie spojrzenie. Zdecydowanie nie miałam tyle godności.

— Tobie nawet worek nie pomoże śmierdzący gnomie.— prychnęłam poprawiając się na siedzeniu. Skrzyżowałam ręce pod piersiami przenosząc wzrok na okno, które było o wiele ciekawsze niż jego krzywa morda. 

— Nie myślałaś o tym, żeby się pociąć? Ja bym na twoim miejscu to zrobił.— stwierdził, a jego głos przepełniony był kpiną. Popatrzyłam na niego jak na gówno i czułam jak się we mnie gotuje. Mówiłam? Gówno w papierku. 

— Nie myślałeś o tym, żeby zamknąć mordę bo ci zęby wybije?— warknęłam i miałam się podnieść, ale drzwi otworzyły się z hukiem, a w progu stanął Blaise razem z Pansy. I w ten sposób przerwali naszą uroczą wymianę zdań, prawdopodobnie wszystko słysząc bo nie byliśmy mistrzami dyskrecji.

— Oj dziewczynki, dziewczynki obie jesteście ładne.— westchnął Blaise siadając na swoim miejscu, a Pansy rzuciła we mnie opakowaniem fasolek. Tak, we mnie. Bo odbiły mi się od głowy upadając pod nogi Malfoy'a. Wstałam z miejsca i kucnęłam przed nim, żeby je podnieść i do moich uszu dobiegł śmiech blondyna. 

— Szybko klęczysz przede mną. — powiedział patrząc na mnie. Podniosłam głowę gromiąc go wzrokiem i wystawiłam środkowy palec w jego stronę.

— Wyglądam ci na Astorię?— spytałam przenosząc wzrok na dziewczynę, która poczerwieniała ze złości.

— Mogłabyś w połowie wyglądać jak ja.— uniosła się dumnie wypinając pierś. Zmierzyłam ją wzrokiem i parsknęłam śmiechem zresztą to samo zrobił Blaise, ale on w przeciwieństwie do mnie się nie krępował śmiejąc w głos. Dziewczyna przeniosła piorunujący wzrok na ciemnoskórego, który nie mógł opanować śmiechu. — Ale z ciebie tępy bałwan. Nie możecie tak bardzo znieść, że jest ktoś lepszy od was? 

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Where stories live. Discover now