Rozdział 43

44 3 0
                                    

Snape zostawił nas zamykając w bibliotece. W sumie nie zdziwiło mnie to chociażby ze względu na to, że rok wcześniej uciekaliśmy z kary jak tylko nadarzyła się okazja. Więc to było adekwatne. A, że Hogwart i tak był jakąś pomyłką, a to co się tu działo wręcz prosiło o kontrolę, to żadne z nas nie było zaskoczone. Chociaż po reakcji Malfoy'a w Wielkiej Sali wolałabym mieć drogę ucieczki. Nie miałam go za damskiego boksera, ale cholera wie co mogło mu przyjść do głowy. Był nieobliczalny i nie bez powodu uczniowie się go bali.

Zerknęłam na blondyna, który usiadł przy stoliku i pokręciłam głową. Ruszyłam w stronę książek, które tam leżały i zaczęłam je przeglądać. Czułam na sobie jego wzrok, który starałam się ignorować jak mogłam. Cały czas miałam jego bluzę bo skoro i tak jeszcze dzisiaj ją oddam to nie brałam swojej. No i wybitnie mi nie przeszkadzała.

— Zamierzasz coś powiedzieć czy będziesz udawać, że nie mamy o czym rozmawiać?— spytał ponuro, a ja przegryzłam wargę wbijając wzrok w litery książki związanej z eliksirami. Nawet jej nie czytałam, po po prostu w nią patrzyłam licząc, że przestanie do mnie mówić. — Taylor, kurwa mówię do ciebie.

— Słyszę cię.— podniosłam na niego wzrok. — Ale do mam ci powiedzieć? Nie muszę ci się tłumaczyć.

— Jesteś tego pewna?— spytał unosząc brew. Nie czułam potrzeby tłumaczenia mu się ze wszystkiego, szczególnie, że i tak nie mogę być w stu procentach szczera.

— Tak. To moja sprawa co i z kim robię, nie twoja. — powiedziałam chociaż od razu wydało mi się to głupie.

Przecież w gruncie rzeczy byłam zauroczona właśnie nim więc to była jego sprawa, ale jak inaczej miałam do tego podejść? Jeśli dam sobie wejść na głowę to będzie to wykorzystywał. No i nie planowałam dostać łatki kolejnej naiwnej, która poleciała na tę blond prostytutkę. Nawet jeśli to była prawda. Już sobie wyobrażam tą satysfakcję w jego oczach.

— Nie moja.— powtórzył zastanawiając się chwilę. Spojrzałam znowu na książkę i zamknęłam ją. Złapałam stos i odwróciłam się odbijając od jego torsu bo nie zwróciłam uwagi, że wstał. Zawsze pojawiał się znikąd, a mnie zaczynało to drażnić.— Coś mi się wydaje, że jednak mam prawo do informacji jeśli faktycznie grasz na dwa fronty.

— Malfoy proszę cię. Nie gram na dwa fronty i nikt mi się nie podoba. — przewróciłam oczami.— Pomóż mi lepiej z tymi książkami i przestań słuchać Greengrass.

— Jeśli nie mówiła prawdy to skąd by wzięła takie informacje, co? — spytał stając bliżej. Cofnęłam się do stołu, a on oparł ręce po obu stronach moich bioder. 

Czułam się jak w klatce z drapieżnikiem, który tylko czeka na mój zły ruch, żeby mnie zabić. Potrafił skupić całą moją uwagę na sobie wprawiając jednocześnie w niepokój i coś w rodzaju fascynacji jego bliskością. A w tym momencie próbował postawić na swoim, odciąć mi drogę ucieczki i zmusić w ten sposób do odpowiadania na jego każde pytanie.

— A skąd ja mogę wiedzieć co siedzi w jej pustej głowie? Miałam cię za mądrzejszego, ale się myliłam. — powiedziałam i odwróciłam się w stronę stołu licząc, że uzna to za koniec rozmowy.

— A ja cię miałem za grzeczniejszą. Oboje się myliliśmy, a to znaczy, że możemy się dogadać.— powiedział stając na tyle blisko, że czułam jego tors na plecach. Wysunął mi książki z rąk i odłożył je na bok. Moje ciało drętwiało mimo, że ledwo mnie dotykał. 

— O nie. — powiedziałam i chciałam odejść, ale objął mnie jedną ręką w talii. — Malfoy puść mnie, nie będę wchodzić z tobą w żadne dziwne układy.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz