Rozdział 24

32 1 1
                                    

Z cichym westchnieniem opuściłam dormitorium razem z Pansy. Na dole czekał na nas Blaise, który uśmiechnął się gdy nas zobaczył.

— Gdzie Draco?— spytała Pansy marszcząc brwi.

— A weź. Wpadła do nas Greengrass, zaczęła się coś wydzierać na niego, że byli wczoraj umówieni i, że gdzie on był. Malfoy coś tam przypyszczył i wyszli. — wyjaśnił wzruszając ramionami.

Uniosłam brew słysząc to. Czyżby Malfoy przepuścił pewny seks, żeby przesiedzieć całą noc ze mną zamiast Pansy lub Blaise'a?
Nie sądziłam, że zrobiłby to jedynie ze względu na mnie. Chociaż może? Tylko nie wiedziałam czy taka opcja była realna, czy może chciałam wierzyć w coś takiego.

— Nie wiem jak Draco z nią wytrzymuje. Nie znam bardziej denerwującej osoby. — stwierdziła Parkinson ruszając do wyjścia z Pokoju Wspólnego.

— Podejrzewam, że nie wytrzymuje. Ale tu ma seks od ręki. — stwierdziłam wsuwając ręce do kieszeni szaty. — Powinien dać sobie spokój.

— Niby dlaczego?— spytał Blaise obejmując mnie ramieniem gdy wyszliśmy na korytarz. 

Rozejrzałam się po reszcie uczniów, którzy zwracali na mnie uwagę. Czułam jak rośnie we mnie ciśnienie gdy do moich uszu dotarły szepty między niektórymi uczniami, pokazywanie palcem i te spojrzenia pełne współczucia. Zacisnęłam palce w pięść trzymając ręcę w kieszeniach. 
Jak ja tego nienawidzę. 

— Ile można ciągnąć ten sam typ relacji? Jak na moje to dojrzale by było gdyby to zakończył, albo stworzył z nią normalny związek.—  stwierdziłam wzruszając ramionami. Pansy szturchnęła mnie w ramię unosząc brew.

— Od kiedy ci przeszkadza to w jakie relacje wchodzi Draco?—  spytała patrząc na mnie. —  Czyżby stało się coś o czym powinniśmy wiedzieć?—  uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie.

—  Nie wybiegaj tak mocno Parkinson. —  skomentował Malfoy, który pojawił się znikąd obok nas. —  A o dojrzałości mówi ktoś kto rozpoczął walkę na jedzenie i podjął się wyzwania picia niezdrowych ilości. —  uśmiechnął się z kpiną na co westchnęłam. 

—  Co nie zmienia tego, że to co robisz jest niezbyt odpowiednie i nikt tego nie pochwala. —  stwierdziłam patrząc na niego. Nie wiem co mnie ugryzło, ale jakoś skręcało mnie na myśl, że ta fretka zamiast próbować coś zmienić bawił się w najlepsze w swoim bagnie. 

—  Nie wiedziałem, że zostałaś moją matką. Mam wołać do ciebie "Narcyzo" czy "Pani Malfoy"?—  uśmiechnął się szeroko po tych słowach na co przewróciłam oczami.

—  Pogadamy  jak któegoś dnia Astoria obudzi się z brzuchem i zostaniesz związany z Greengrass w związku na pewno pełnym miłości i wsparcia.— uśmiechnęłam się sztucznie.

— Nie jest to takie proste jak się wydaje.—  stwierdził spoglądając przed siebie.

— Czy możemy nie mówić o Greengrass w ciąży? Jakoś nie chcę wyobrażać sobie siebie jako wujka dziecka z łona tej ladacznicy.—  stwierdził Blaise na co się zaśmiałam cicho. Mój wzrok przykuła osoba, która stała w drzwiach Wielkiej Sali i patrzyła konkretnie na mnie. Zmarszczyłam brwi i dopiero po chwili dotarło do mnie, że to był Theodore. 

Włosy na moim ciele się zjeżyły, a nogi automatycznie zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Zwolniłam wpatrując się w mocno poturbowaną twarz Nott'a. Pansy zauważając moje zachowanie spojrzała w tamtą stronę i westchnęła głośno widząc to samo co ja.

— A ten co się gapi?— prychnęła brunetka wbijając w niego wzrok.

—  Chyba mu się znudziło chodzenie. —  słowa Malfoy'a brzmiały nieprzyjemnie i gdy tylko zobaczyłam jak przyspiesza w jego stronę złapałam go za szatę zatrzymując.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Where stories live. Discover now