Rozdział 28

53 1 3
                                    

Weszłam do Pokoju Wspólnego i pierwsze co zobaczyłam to Greengrass siedzącą na fotelu plecami do mnie. Patrzyła w stronę okna nie reagując na moje wejście więc wzruszyłam ramionami ruszając w stronę dormitorium.

— Myślisz, że jestem głupia?—  odezwała się jak tylko moja stopa dotknęła schodów. Zmarszczyłam brwi z początku zastanawiając się do kogo mówi skoro byłyśmy tu same, a potem zrozumiałam, że do mnie. Chociaż może mnie z kimś pomyliła?

—  O czym ty mówisz?—  spytałam licząc, że jak usłyszy mój głos to powie, że nie do mnie miało być, ale oczywiście nic z tych rzeczy. 

— Jak to o czym? O tobie i Draco. Od jak dawna coś jest między wami?—  wstała odwracając się w moją stronę. Widziałam na jej twarzy resztki łez, miała opuchnięte oczy i usta.

— Ale nic między nami nie ma. —  i w tej chwili zrozumiałam, że mówi o tym co zobaczyła w jego pokoju.—  To co widziałaś to było nieporozumienie, sama nie rozumiem co odbiło Malfoy'owi.

— Proszę cię.—  roześmiała się ponuro krzyżując ręce na piersi.—  Co jak co, ale kłamać nie musisz. Przecież widziałam co się działo i, że wam przerwałam. Szkoda, że żadne z was nie miało wystarczająco odwagi cywilnej, żeby mi powiedzieć od razu.

— Astoria...— westchnęłam podchodząc do niej.— Nie wiem co Malfoy ci powiedział, jak ty to odebrałaś, ale między nami nie ma nic. Jeśli mi nie wierzysz to twoja sprawa. Poza tym nie reagujesz przesadnie patrząc na to, że nic oprócz seksu was nie łączyło?

— Skąd możesz wiedzieć co nas łączyło? Draco nie jest wylewny, to, że przy was traktował mnie jak powietrze nie oznacza, że tak było zawsze, a ty jesteś ostatnią osobą, która powinna to oceniać patrząc na twoje przygody ostatnio.—  prychnęła zbulwersowana patrząc na mnie spod byka.

— Masz rację, nie powinnam tego oceniać, ale wkurwia mnie to, że zarzucasz mi jakiś chory romans z Malfoy'em patrząc na to, że jest bezdusznym chamem. Nie wiem co go popchnęło w tym kierunku, żeby to zrobić, nie rozumiem go i jego zachowania, ale nie mam interesu w "odbijaniu" ci faceta. W dupie mam waszą relację, co robicie i jak cię traktuje. Więc nie zarzucaj mi niczego.—  powiedziałam odwracając się, żeby odejść, ale dziewczyna chwyciła mój nadgarstek zatrzymując mnie.

— Dlaczego miałabym ci wierzyć?—  spytała i słyszałam jak łamie jej się głos. Co on jej do cholery nagadał? 

— A co takiego powiedział, że tego nie robisz?—  spytałam spoglądając na nią przez ramię.

— Że jesteś lepsza w łóżku i już od dawna chciał mnie wymienić na ciebie. Że wam się lepiej układa i to nawet lepiej, że was nakryłam bo prościej było mu to zrobić.—  ledwo skończyła zdanie i zaniosła się płaczem. 

Zesztywniałam. W pierwszej chwili nie wiedziałam co mam zrobić, co myśleć i co dokładnie czułam w tej sytuacji. Ale szybko zrozumiałam. Byłam wściekła. Nie dlatego, że skrzywdził Greengrass chociaż wizja wymiany jej na, poniekąd, jej wroga była niezbyt motywująca, a dlatego, że wykorzystał w tym mnie. I nawet o tym nie powiedział! Musiał wiedzieć, że prędzej czy później się dowiem. I na jego nieszczęście dowiedziałam się o wiele później niż bym chciała się dowiedzieć. 

Wyrwałam się jej i niemalże wybiegłam z Pokoju Wspólnego, a potem biegłam przez cały Hogwart w stronę wyjścia na błonie. Tym razem napędzała mnie wściekłość i chęć zrozumienia zachowania tej perfidnej bźdźągwy. Nie miałam nic przeciwko zrobieniu mu awantury przy reszcie. Wręcz miałam gdzieś ile osób tam będzie.
Jak śmiał mnie wykorzystać jako swój pionek wiedząc, że nic między nami nie ma. To co robił Astorii to jego sprawa, ale niech nie wpycha w to mnie.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz