Rozdział 27

45 2 4
                                    

Cudem dogoniłam Blaise'a i Pansy zanim wyszli z budynku, głównie przez to, że Malfoy mnie zatrzymał.
Dobiegłam do nich i złapałam ciemnoskórego za ramię zatrzymując ich, ale też wykorzystałam go jako oparcia bo złapałam zadyszkę. Chyba powinnam popracować nad kondycją, chociaż z drugiej strony biegłam od lochów niemalże pod błonie.

— Gdzie się podziewałaś?— spytała zaskoczona Pansy unosząc brew gdy widziała jak dysze.

— Zatrz..ymał...mnie...Mal...foy...— wydyszałam prostując się i wyrównując oddech.

— Boże twoja kondycja jest tragiczna. Jakbyś przebiegła Hogwart dookoła cztery razy. Nie zejdź. — roześmiał się Blaise odgarniając mi włosy z twarzy.

— Chyba powinnam zacząć ćwiczyć. — przyznałam uśmiechając się gdy mogłam normalnie oddychać.

— Mamy świetny pomysł. — powiedziała Pansy i oderwała mnie od Zabini'ego obejmując.— Chodźmy w weekend na kremowe piwo, a potem zrobimy nocowanie. Co ty na to?

Spojrzałam na dziewczynę i widząc jej pozytywne nastawienie od razu zrobiło mi się lepiej. Chyba tego potrzebowałam.
Oderwać się od tego co się działo i spędzić czas z ludźmi. Nieważne kto będzie, ważne, że przestanę myśleć na chwilę.

— Jestem za. — powiedziałam szeroko się uśmiechając.

— No i bajlando! Będziemy pić!— uniósł się szczęśliwy Blaise wyciągając nas na dwór.

Zaśmiałam się kręcąc głową i spojrzałam na ciemnoskórego. Może i mnie oszukali, może i powinnam być zła i się obrazić, ale nie wiem co bym bez nich zrobiła. Wbrew pozorom czułam jak się układa wszystko spowrotem.

— Czego chciał Malfoy, że tak długo cię nie było? Miałaś tylko różdżkę zabrać. — spytała Parkinson puszczając mnie i usiedliśmy na trawie.

— Powiedzmy, że trochę przegięłam po tym jak poszedł Theo i uznał, że będzie uczył mnie prosić. — westchnęłam opierając ręce za plecami.

— To nie brzmi najlepiej. — zmarszczył brwi Blaise patrząc na mnie.

— Nie chciał mi oddać różdżki dopóki ładnie nie poproszę. — wyjaśniłam, żeby nic dziwnego nie wyszło z tego co mówiłam wcześniej.

— I poprosiłaś?— spytała Pansy uśmiechając się.

— Ta, mogłam go zrobić będąc z nim sam na sam, albo jak przyszła Astoria. — spojrzałam na chatę Hagrida, która była stąd widoczna.

— Myślisz, że jej nie powie?— Blaise spojrzał w tę samą stronę i obserwowaliśmy jak Potter z swoimi przydupasami kręci się niedaleko chaty.

— Szczerze? Wisi mi to i powiewa. Nawet jeśli to Astoria może się nabijać ile chce, jej opinia na mój temat jest mniej istotna niż Draco. — stwierdziłam z uśmiechem przenosząc wzrok na niebo.

W sumie jakby się dłużej zastanowić to moja relacja z Draco trochę uległa zmianie. Dalej mnie denerwował, zachowywał arogancko i najchętniej bym go rozerwała. Ale nigdy wcześniej nie zgodziłabym się usiąść z nim i wypić rozmawiając sam na sam, albo w życiu nie pozwoliłabym mu spać obok siebie.
Jestem w stanie stwierdzić, że byłabym w stanie zbudować z nim normalną relacje i odnoszę wrażenie, że on też tak myśli. Jakoś nie chcę mi się wierzyć, że kogokolwiek na moim miejscu traktowałby tak samo jak mnie. O ile w niektórych sytuacjach wybierał mniejsze zło lub czuł jakieś zobowiązanie przez Pansy i Blaise'a tak nie wierzę w to, że nigdy nie wychodziło to od niego.
No i mam wrażenie, że zaczął się do mnie w jakiś sposób zbliżać, jego chęć pomocy, to, że często fizycznie jest bliżej mnie i to, że tak bardzo broni mnie przed Theo zaczęło mi imponować w jakiś sposób. Nie wiem jak spojrzałabym na to gdyby na jego miejscu był ktoś inny. Na Blaise'a tak nie patrzę czy na Pansy bo z nimi mam inną relacje i często broniliśmy siebie nawzajem. Za to Draco nigdy tak mocno za mną nie stawał i właściwie jako jedyny robił coś, żebym oderwała się od Theo. Fakt faktem gdyby tak się zachowywał Blaise to by nasza przyjaźń mogła się rozpaść, a że nie byliśmy przyjaciółmi z Malfoy'em to nie miał czego żałować bo bardziej znienawidzić go nie mogłam.
Ale z perspektywy czasu nie mam mu tego za złe, wręcz jestem wdzięczna. O dziwo jestem za coś wdzięczna tej blond fretce.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ