Rozdział 35

66 1 6
                                    

— Ty sobie ze mnie żartujesz.— powiedziałam patrząc na niego i stojąc jak słup.

— Nie żartuje. Umowa była taka, że zrobisz co zechce, a ja chcę, żebyś zrobiła właśnie to. — stwierdził patrząc na mnie. — Nie mówiąc o tym, że olewałaś mnie wystarczająco długo, żebym miał podstawy do tego, aby cię nie oszczędzić.

— Jaki to ma związek? Olewałam cię i co? Nie możesz mnie zmusić do utrzymywania kontaktu z tobą. — prychnęłam patrząc na niego, a on się uśmiechnął wbijając we mnie wzrok.

— Jesteś pewna tego co mówisz?— spytał ruszając w moją stronę, a ja przestałam być pewna.

— Okej, trzymaj się ode mnie z daleka Malfoy zanim zrobię coś przez co pożałujesz, że się urodziłeś. — warknęłam sięgając ręką do kieszeni, ale ją złapał. Cofnęłam się trafiając na drzwi za plecami, a on stanął przede mną.

— Sophie, Sophie, Sophie. Nie gadaj tyle bo to działa na twoją niekorzyść.— powiedział jedną ręką trzymając mój nadgarstek, a druga położył na moim policzku.

— Zostaw mnie Malfoy. — powiedziałam odpychając go drugą ręką, ale szybko ją złapał i podniósł moje obie ręce nad głowę dociskając je do drzwi. Złapał je jedną ręką, a druga znowu położył na moim policzku.

— Nawet nie wiesz jak ciężko mi się powstrzymać gdy jesteś obok. Chciałbym zrobić z tobą tyle rzeczy o których nie masz pojęcia. — szepnął przybliżając twarz do mojej szyi, którą musnął ustami.

Wryło mnie w ziemię. Już pomijam fakt jak niemoralne i niestosowne było to co mówił. Bardziej martwiła mnie powaga w jego głosie. Jakie są szanse, że mówił poważnie? I jak ma mi to pomóc uniknąć jakichkolwiek uczuć w jego stronę? A jeśli mówił poważnie to chodziło mu jedynie o aspekt fizyczny? W jakiś sposób go podniecałam i postanowił pójść na całość?
Znowu czułam jak miesza mi w głowie tym co mówi i, jak ogarniają mnie sprzeczne myśli. Bo z jednej strony czułam, że uleganie temu co mówi doprowadzi do tragedii, w końcu może mieć nieszczere intencje, nie traktować tego poważnie. A z drugiej część mnie chciała usłyszeć coś takiego i to konkretnie od niego. To jest tak bardzo popieprzona sytuacja, że nie wiem jak zareagować. Straciłam umiejętność podejścia do sytuacji na chłodno. Czy ten jeden pocałunek tyle zmienił? A może zaczęło się to wcześniej kiedy pokazał mi swoją delikatną stronę?

— O czym ty mówisz?— spytałam w końcu próbując brzmieć sucho i obojętnie co wychodziło połowicznie.

— Jak to o czym? O tobie, o tym, że nie mogę zapomnieć naszego pocałunku i tego poczucia, że chciałem więcej. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak bardzo pragnął czegoś co było poza moim zasięgiem. — szepnął prosto do mojego ucha przez co przeszedł mnie dreszcz.

— I co z Cho w takim wypadku?— próbowałam zachować zdrowy rozsądek, ale jego bliskość naprawdę mi to utrudniała.

— Proszę cię. Nie dorasta ci do pięt.— szepnął spoglądając na moją twarz. — Mam ci coś ważnego do powiedzenia Sophie.

— Więc słucham. — spojrzałam w jego oczy czując jeden, wielki mętlik w głowie.
Przysunął się spowrotem do mojego ucha przejeżdżając po nim nosem.

— Tak cię w chuja robię. — szepnął i zaczął się śmiać puszczając moje ręce, a czoło oparł na moim ramieniu.

Potrzebowałam chwili na analizę, a kiedy sens jego słów do mnie dotarł nie wiem czy bardziej mi ulżyło, czy mnie to zabolało.
Chyba zabolało. Nie łudziłam się, że wyzna mi miłość, ale podświadomie schlebiały mi jego słowa. Nieważne jak je ubierał, ważny był ich sens, a także właściciel ust, z których wychodziły.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz