Rozdział 21

53 1 0
                                    

Poranek tego dnia był wyjątkowo trudny. Pomimo kilku godzin snu czułam się całkowicie niewyspana, jakbym nie przespała minuty.
Naciągnęłam kołdrę na głowę niezadowolona bo musiałam wstać, żeby się wyszykować. Przeleżałam tak kilka długich minut walcząc z ciałem, które chciało spać dalej. Nie lubiłam tego stanu gdy oczy same ci się zamykają nieważne co bym nie robiła.

Przekręciłam się na plecy następnie siadając i rozejrzałam po dormitorium. Byłam sama więc Pansy pewnie się myła.
Poczułam jak mocno chcę mi się sikać dlatego bez wahania wstałam udając się do łazienki.
Ledwo żywa otworzyłam drzwi nie przejmując się przyjaciółką w środku. Po takim czasie żadna z nas nie martwiła się gdy jedna była pod prysznicem, a druga musiała wejść się załatwić bo nago widziałyśmy się nieraz i się nie wstydziłyśmy.
Załatwiłam się i przymknęłam oczy myjąc ręce. Dopiero wtedy do mnie dotarło, że nie słyszę już odkręconej wody.

— Wiesz jak chciałaś popatrzeć to mogłaś się przyłączyć. — męski głos wybił mnie z rytmu, a wtedy przypomniałam sobie, że Pansy spala i Blaise'a.

Czyli wbiłam się Malfoy'owi do łazienki jak się kąpał.
Czyli teraz stał za mną całkowicie nagi.
Japierdole.

Zaczęłam otwierać powoli oczy zastanawiając się już jak wybrnąć z sytuacji.
Spojrzałam na blondyna i było dokładnie tak jak myślałam. Stał nagi mając na biodrach jedynie ręcznik i patrzył na moją twarz rozbawiony. Domyślałam się dlaczego, w końcu niecodziennie twarz przybiera kolor buraka.

— Pomyliłam cię z Pansy. — wydusiłam nareszcie, a potem uciekłam z łazienki.

Oparłam się o drzwi i przemyślałam to co powiedziałam.
Mogłam powiedzieć wszystko, no dosłownie wszystko. Plusem było to, że to prawda. Przynajmniej kłamania mi nie zarzuci.

Westchnęłam cicho i wzrok przeniosłam na obklejone palce. Poleciałam wczoraj nieźle, ale nie bolały przynajmniej. Tak mi się wydawało.
Usiadłam na łóżku przecierając twarz i dopiero gdy docisnęłam opuszki do skóry twarzy poczułam ból. Nie był mocny, ale pulsował oraz był mocno nieprzyjemny. Jak to ból.
Gdy do moich uszu dotarł dźwięk drzwi zamarłam. Wbiłam wzrok w palce jakby były najciekawszą rzeczą na całym świecie.
Co z tego, że po moim dormitorium chodził prawie nagi chłopak? Palce lepsze.

— Podziwiam, że wstałaś. — odezwał się biorąc ubrania, z którymi przyszedł wczoraj, a na które nie zwróciłam uwagi.

— Pęcherz jest dobrym motywatorem. — zerknęłam na niego nie słysząc przytyków co do sytuacji sprzed chwili, ale na jego twarzy malował się wielki uśmiech. Nie wytrzymałam i musiałam coś powiedzieć bo zwariuje. — Masz zamek w drzwiach. Polecam nauczyć się obsługi.

Blondyn podniósł na mnie wzrok i widziałam jak oblizuje usta, a potem się uśmiecha. Ruszył w moją stronę, a ja chyba zaczęłam żałować, że matka nauczyła mnie mówić.

— A do łazienki się puka bez względu kto tam siedzi. — uśmiechnął się i położył rękę na mojej głowie. — Idź się umyj, pomogę ci z opatrunkiem póki tu jeszcze jestem.

— Poradzę sobie sama. — podeszłam do szafy otwierając ją i zaczęłam wyjmować ubrania.

— Ooo serio?— poczułam jak Malfoy staje za mną trzymając jedną ręką drzwi od szafy. Odwróciłam głowę w jego stronę. — Wczoraj  byłaś mniej samodzielna.

Zacisnęłam szczękę, gdy na widok mojego wyrazu twarzy, jego uśmiech się tylko powiększył.

— A zaczynałam zmieniać o tobie zd...— przerwałam bo mój wzrok sam zjechał niżej i z przykrością mogłam stwierdzić, że Draco już nie miał ręcznika. Miałam okazję zobaczyć jego przyrodzenie w pełnej wersji. Co za bezwstydnik. A najgorsze było to, że się gapiłam. Bo mnie zatkało więc stałam i patrzyłam nawet nie wiem jak długo. Dopiero śmiech blondyna i to, że się odsunął przywrócił mnie do tego świata.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Where stories live. Discover now