Rozdział 45

37 2 0
                                    

Jedzenie z trudem przechodziło przez moje gardło, głównie dlatego, że natrętne myśli mnie nie opuszczały. Skończyło się to tym, że Pansy i Blaise wyszli wcześniej, a ja kończyłam razem z niewielką ilością osób.

Wyszłam jako jedna z ostatnich. Wsadziłam ręce do kieszeni i ścisnęłam różdżkę w rękach. Dalej się z nią nie rozstawałam i pewnie już się nie rozstanę.
Przetarłam druga ręką twarz rozglądając się po niemalże pustym korytarzu. Bardzo długo jadłam, a atmosfera zrobiła się jakaś dziwna.

Czułam jakby miało się coś stać. I z każdym zakrętem czekałam aż na kogoś wpadnę. Ale nic takiego się nie działo do samego Pokoju Wspólnego. Nie wiem skąd myśl, że coś może się stać. Puściłam różdżkę kręcąc głową przez własną głupotę bo prawdopodobnie sama to sobie wmowiłam.
Weszłam do swojego dormitorium i z przykrością stwierdziłam, że jest puste. Pansy pewnie była z Blaise'em u chłopaków. Odwróciłam się w stronę drzwi i poczułam jak serce mi staje na widok Malfoy'a przy nich. Z moim ust mimowolnie wyrwał się krzyk bo kompletnie się tego nie spodziewłam. Blondyn podszedł do mnie i docisnął mi rękę do ust tłumiąc go. Chciałam go odepchnąć, ale złapał moje ręce i docisnął je nad moją głową pchając jednocześnie na drzwi. Moje źrenice się rozszerzyły gdy poczułam od niego alkohol.

— Nie wydzieraj się jakby ktoś cię ze skóry obdzierał. — prychnął na co się skrzywiłam bo walił gorzelnią na kilometr, ale trzymał się lepiej niż dobrze. Czyli musiał pić stosunkowo niedawno.— Będziesz cicho?

Pokiwałam głową, a Draco zsunął rękę z moich ust.

— Jesteś popieprzony jakiś! — oczywiście krzyknęłam na starcie. Malfoy oblizał usta po czym uśmiechnął się szeroko chowając pasemko moich włosów za ucho. Widziałam złość w jego oczach, ale delikatny dotyk był sprzeczny.

— I gdzie teraz uciekniesz?— spytał cicho przybliżając się do mnie mocno. — Skoro już mam pewność, że nie wybiegniesz zmuszając mnie do ganiania cię po Hogwarcie i nawet zamierzasz prowadzić ze mną rozmowę to może czas najwyższy pogadać, co?

Odwróciłam głowę w bok zaciskając szczękę. Mogłam się spodziewać takiego obrotu sprawy prędzej czy później. Ale wolałabym później. Chciałam się jeszcze pobawić, a teraz będę musiała tłumaczyć o co mi chodzi. Dupek zawsze psuje zabawę.

— Wcale nie muszę z tobą gadać.— mruknęłam pod nosem nie patrząc na niego. Nie trwało to długo bo Malfoy złapał mnie za podbródek i mocnym ruchem odwrócił moją głowę do siebie. Patrzył na mnie poważnie skanując każdy centymetr mojej twarzy.

— Co powiedziałaś Księżniczko?— spytał jeżdżąc kciukiem po moim policzku. Miałam wrażenie, że próbował mnie zmanipulować. To nie był normalny kontrast między sposobem mówienia, a tym jak mnie dotykał. Nie mówiąc o bijącej od niego złości i wrażeniu, że próbuje nie wyżyć się na mnie.

— Że nie muszę z tobą rozmawiać Malfoy. I zanim powiesz: nie, nie należą ci się wyjaśnienia. Nie zrobiłeś nic, żeby na nie zasłużyć. Więc jeśli pozwolisz to położę się spać bo mam dosyć całego dnia. — powiedziałam odważnie patrząc Malfoy'owi w oczy. Chłopak mi nie przerywał, jedynie widziałam coraz mocniej zaciskającą się szczękę na jego twarzy.

— Nie pozwolę.— powiedział gdy upewnił się, że skończyłam. — Wręcz jeśli tak pewna siebie jesteś to możemy stać tak całą noc, do rana i czekać aż łaskawie uznasz, że warto mi wytłumaczyć dlaczego zachowujesz się jak pierdolony bachor.

Zacisnęłam szczękę czując coraz bardziej agresję z jego strony. Działał mi tym na nerwy bo mimo, że nie wiedział o co mi chodzi tak miał świadomość tego co zrobił.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz