Rozdział 8

52 4 0
                                    

Niestety od jutra nie będzie mnie jakiś czas przez wyjazd dlatego rozdziały mogą być wstawiane nieregularnie lub w ogóle ich nie być, ale po powrocie wracam do działania <3
_______________________________________________

— Nie wiem. Mamy o czym?— spytałam obejmując rękami ramiona. Trochę głupio mi było bo zaraz musiałyśmy wychodzić, a rozmowa nie zapowiadała się na krótką.

— 5 minut.— poprosił patrząc na mnie. Westchnęłam i spojrzałam na Pansy, która od razu zrozumiała i zmierzyła go wzrokiem.

— Za 5 minut ma cię tu nie być.— ostrzegła i wpuściła go, a sama wyszła zamykając drzwi.

Theo lekko się zakłopotał, a potem wystawił różę w moją stronę lekko się uśmiechając. Staroświecki gest, może byłby uroczy gdybym dalej nie była zła na niego. 

— Dla ciebie.— powiedział skrępowany, a ja mogłabym przysiąc, że się zarumienił. Spojrzałam na kwiatek i wzięłam go odkładając na bok.

— Dzięki, ale może przejdźmy do rzeczy?— spytałam próbując nie brzmieć niemiło. Theo rozejrzał się po pokoju drapiąc po karku.

— Przyszedłem nie w czas?— spytał, a ja przewróciłam oczami, bo Blaise nie wysiedzi długo na tyłku wiedząc, że jestem z nim sama.

— Theo, przejdź do rzeczy. Trochę się spieszę.— postanowiłam, że powiem wprost bo inaczej będzie stał i przeciągał.

— Nie wystawiłem cię specjalnie.— powiedział w końcu na co uniosłam brew patrząc na niego. Zapowiada się ciekawie. 

— Draco z tobą rozmawiał, tak?— skrzyżowałam ręce pod piersiami. To była szansa, żeby udowodnić jego kłamstwa, jeśli faktycznie moje przeczucia się potwierdzą.

— Co? Nie, nie gadam z nim od dłuższego czasu.— powiedział i wydawało mi się, że mówi szczerze. Zacisnęłam usta w wąską linię czując, że robi mi się głupio. Nie kłamał. A ja zwróciłam przeciwko niemu Blaise'a i Pansy.  Należały mu się przeprosiny.

— Więc czemu nie przyszedłeś?— odpędziłam wyrzuty sumienia, żeby skupić się w 100 procentach na Theo i na tym co mówi. 

— Miałem coś istotnego do załatwienia.— powiedział spoglądając w bok. Zmarszczyłam brwi i patrzyłam na niego.

— Co takiego?— wsunęłam ręce w kieszenie bluzy przyglądając mu się.

— Nic co powinno cię martwić Sophie.— podszedł bliżej mnie kładąc dłonie na moich ramionach.

— I powinnam uwierzyć?— popatrzyłam mu w oczy.

— A mam powód, żeby cię okłamywać?— uśmiechnął się delikatnie i zanim coś powiedziałam drzwi otworzyły się z hukiem i wpadł przez nie Blaise.

— Twoje 5 minut minęło, teraz wracaj wyżerać chleb gołębią!— powiedział ciemnoskóry podchodząc do niego i odsunął mnie za swoje plecy. Rycerski gest tylko gdzie jego koń?

— Chyba nie ty o tym decydujesz Zabini. — powiedział Nott. Spojrzałam na drzwi w których stanęła Pansy i Malfoy.

— Nie dał się trzymać dłużej.— powiedziała patrząc na mnie przepraszająco. Nie byłam zła. To się musiało stać.

— Wyjdziesz sam czy potrzebujesz pomocy?— spytał Zabini całkowicie poważnie. To był chyba odpowiedni moment, żeby się odezwać.

— Tylko jeśli Sophie o to poprosi.— prychnął Theodore i spojrzał na mnie. Wiedziałam, że liczy na to, żebym pozwoliła mu zostać, ale sama już tego nie chciałam. Niby miałam w planach go zaprosić, ale musieliby chcieć tego inni, a skoro oni nie chcą to i ja nie chce. 

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Where stories live. Discover now