Rozdział 2

73 3 0
                                    

Razem z Pansy i Blaise'em opuściliśmy nasze dormitorium. Ognista faktycznie pomogła mi pozbyć się stresu i miałam większą ochotę na całą tę imprezę. Zeszliśmy do pokoju wspólnego, a moim oczom ukazała się już rozpoczęta impreza. Było sporo Ślizgonów, ale nie tylko. Nie każdy kto był z nami w domu trzymał się z dala od innych. Sporo z nas miało znajomych także w innych domach. Dlatego na imprezie wypatrzyłam kilkoro Gryfonów czy Puchonów. Dopóki żaden z nich mnie nie zaczepiał i się nie miał do mnie problemu to miałam ich gdzieś. Ruszyłam w stronę fotela, na którym usiadłam i szybko przede mną zjawił się wstawiony Nott, który usiadł na kanapie.

— Cześć Sophie.— powiedział uśmiechając się. Pierwsze o czym pomyślałam to kiedy Theo zaczął imprezę skoro w teorii ta dopiero się zaczęła, a on już był podpity.

— No siemka.— odpowiedziałam nalewając do szklanki ognistej. Oparłam się wygodnie zakładając nogę na nogę.

— Ślicznie wyglądasz. — powiedział patrząc na sukienkę, uśmiechnęłam się lekko na komplement.

— Ty też nie wyglądasz najgorzej. — powiedziałam uśmiechając się delikatnie
Wzrokiem rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając któregoś z przyjaciół. Tak jak mówiłam, nie rozmawiałam często z Theo, a teraz gdy sam się dosiadał czułam się niekomfortowo.
Gdy zobaczyłam Zabini'ego, który siada obok Theo odetchnęłam z ulgą. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać, a wolałam unikać niezręcznej ciszy.

— I co będziesz siedzieć całą imprezę?— spytał Blaise nalewając sobie ognistej.

— Dopiero się zaczęła. — powiedziałam biorąc łyka alkoholu. Czułam jak się rozluźniam i podobało mi się to.
Blaise pochylił się w moją stronę uśmiechając.

— Wyciągnę cię dzisiaj na parkiet. Obiecuję. — powiedział konspiracyjnym szeptem chociaż ognista, która wypił wcześniej nie pozwalała mu na szept, a muzyka grała naprawdę głośno, więc ostatecznie wykrzyczał mi to w twarz.

— Próbuj szczęścia Zabini. — roześmiałam się patrząc na niego, a ten zmrużył oczy odsuwając się powoli.

— Wcisnąłem cię w sukienkę to wyciągnę cię potańczyć. — podniósł się opuszczając szklankę i odstawił ją na stolik. — Inaczej nie nazywam się Blaise Zabini!— krzyknął podnosząc rękę do góry.

— A ty czego się drzesz pajacu?— odezwał się Malfoy. Nie zauważyłam nawet kiedy podszedł, ale swoim pytaniem zdecydowanie osłabił zapał ciemnoskórego, który spojrzał na niego jak na idiotę.

— A co zabronisz mi?— spytał udając urażonego jego uwagą i spojrzał znowu na mnie. — A do ciebie jeszcze wrócę.

Jego ton zdecydowanie miał wskazywać na to, że to groźba, ale jakoś nie mogłam wziąć go na poważnie. Wiedziałam, że był potulnym barankiem i nie skrzywdziłby muchy.
Malfoy pokręcił głową i usiadł na kanapie obok Theo. Normalnie bym to zignorowała gdyby nie to, że Blaise jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął zostawiając mnie z Draco i Theo. Jeden i drugi nie był moim ulubionym partnerem do rozmowy, a skoro była tu ta fretka to zaraz pojawi się tu jego pupilek - Astoria. Przynajmniej tak podejrzewam.
A słuchania jej gadania po raz drugi dzisiaj nie zdzierżę. Nie patrząc na żadnego z chłopaków wyzerowałam zawartość szklanki i gdy sięgałam butelkę uprzedziła mnie ręką należąca do Theo.

— Nie będziesz sama sobie polewać. — powiedział chłopak uśmiechając się i gdy zaczął wypełniać moją szklankę obok niej pojawiła się druga, należąca do blondyna. Spojrzałam na niego i spotkałam się z jego wzrokiem.

— Zdjęcie sobie zrób na pamiątkę. — prychnęłam właściwie bez powodu bo tylko się patrzył i nic nie mówił. Ale on nawet tego nie powinien robić.

LOVERS ΙΙ Draco Malfoy [+18]Where stories live. Discover now