Rozdział 21

521 33 6
                                    

Zjadłam w ciszy, tak samo Hailie. Wyszłyśmy z pomieszczenia.
- Chodź do mojego pokoju. - powiedziała moja siostra.
- Okey.
Weszłam do niego rozglądając się. Usiadłyśmy na łóżku.
- Dlaczego?
- Co dlaczego?
- Dlaczego to wszystko robisz? Ucieczki, pyskowanie, zadawanie się z dziwnymi ludźmi, całą szkoła o tobie gada, o tym że zadajesz się z tą dziwną trójką.
- Hailie, nie zrozumiesz.
- Zrozumiem.
- Nie, poprostu nie zrozumiesz mojego życia. Bo nie żyłaś tak jak ja.
- A ty jak niby żyłaś?
- Żyłam w gównie bananowych dzieci. A ty zwyczajnie. A teraz żegnam. - wyszłam z jej pokoju.

Usiadłam u siebie w pokoju na podłodze i zaczęłam się rozciągać, starałam się odnaleźć spokuj ale patrząc na to wszystko było to naprawdę trudne. Czułam się źle z samą sobą, to było okropna uczucie. Poszłam do łazienki i otworzyłam etui od telefonu, znajdowało się tam moje ostrze od temperówki, delikatnie zsunęłam spodnie i majtki z bioder, tam właśnie miałam zrobić cięcia, pytanie czy ja napewno chciałam znowu to zrobić? Czy chciałam znowu zawodzić samą siebie? Znowu mieć blizny? Odetchnęłam głęboko przykładając ostrze do skóry, zerknęłam na zamek od drzwi czy napewno jest przekręcony, był. Docisnęłam przedmiot mocniej do skóry i zaczęłam go przesuwać, zrobiłam jeszcze kilka kresek i odłożyłam ostrze do etui. Spojrzałam na moje "dzieła" były koślawe, głębsze i płytsze, wypływała z nich krew ale nie natyle dużo żebym musiała to tamować czy bandażować, podciągnęłam spodnie a do etui włożyłam telefon, ręce mi lekko drżały a spod powiek wyciekały pojedyńcze łzy. Piekło i bolało, ale było to takie przyjemne. (dop.aut. Nie, to wcale nie jest przyjemne, to się tylko takie wydaje w momencie robienia tego). Położyłam się na łóżku, oddychając płytko, znowu to zrobiłam, znowu zawiodłam samą siebie. Łzy płynęły po mojej twarzy a ja niedokońca nad sobą panowałam, przy mnie nie było nikogo. Chciałam się do kogoś przytulić, nawet nie wiem kiedy stałam przed drzwiami do pokoju Tonego, i pukałam w nie. Po chwili mi otworzył.
- Czego? - zapytał. - Alexa, co jest?
- M-mogę wej-ść? - głos mi się łamał.
Wpuścił mnie i kazał usiąść na łóżku sam usiadł obok mnie. A ja bez myślenia poprostu się do niego przytuliłam.

Co ci jest? - zapytał Tony.
Coraz ciężej mi się oddychało.
- A-atak pa-pani-ki. - wydukałam.
- Co ja mam robić?
- Bądź. - szepnęłam mocniej go przytulając.
Zaczął głaskać mnie po plecach, a ja wsłuchiwałam się w jego oddech, to pomagało. Po kilkunastu minutach atak minął.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho zawstydzona.
- Nie masz za co, jakby coś się działo przychodź.
- Dzięki, ja już pójdę. - wstałam z łóżka, a Tony za mną.
Spojrzałam na niego.
- No chodź tu. - rozłożył ramiona w które się wtuliłam. Pachniał papierosami i jakimiś mocnymi perfumami. - Jak często dzieje się ci coś takiego?
- Czasem raz na miesiąc, a czasem kilka razy w ciągu dnia.
- Od czego to zależy?
- Nie wiem, to się dzieje nagle, nie panuje nad atakami paniki.
- Możesz mi ufać. To się zdarza też w szkole?
- Tak.
- Dzwoń, masz mój numer?
- Nie, w tym telefonie nie.
- Masz. - podał mi kartkę z numerami. - Tu masz numery do wszystkich z rodzeństwa.
- Dziękuję, za wszystko.
Odprowadził mnie do pokoju, a ja po chwili zmęczona zasnęłam, nawet się nie przebrałam z ubrań Esme.

Obudziłam się nie wiedząc co się dzieje, a no tak muszę dziś iść do szkoły, bo jest czwartek. Spojrzałam na telefon sprawdzając godzinę, szósta rano, mogłabym jeszcze pospać, ale wolałam się ogarnąć. Poszłam do garderoby, przejrzałam wieszaki, aż trafiłam na mundurek, nawet nie wiem gdzie jest mój pierwszy. Przeszłam do łazienki, w której umyłam się i ubrałam, gdy skończyłam była siódma, postanowiłam zejść ma dół i zjeść jakiekolwiek śniadanie. Spotkałam tam pomoc domową, przedstawiła się jako Eugenia i zrobiła mi stos gofrów, zjadłam dwa i miałam dość, w momencie do kuchni wszedł Tony.
- Cześć. - przywitał się ze mną.
- Hey, chcesz moje gofry?
- A ty nie jesz?
- Zjadłam, więcej nie zmieszczę.
Usiadł obok mnie i zaczął jeść moje gofry. Eugenia ulutniła się z kuchni.
- Jedziesz dzisiaj z Dylanem. - poinformował mnie.
- Nie mogę z tobą?
- Jadę motorem.
- No i? Jeździłam już motorem, i to nie raz.
- Niech Ci będzie.
- Dziękuję.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz