Rozdział 51

323 28 8
                                    

Od razu gdy wysiadłam z samochodu zaczęłam rozglądać się za Teo, stał przy samochodzie wujka, podbiegłam do nich rzucając się chłopakowi na szyję i czochrając mu włosy.
- Cześć, dzieciaczku. - powiedział.
- Cześć, idioto, stęskniłam się, wiesz?
- Poczułem jak zaczęłaś mnie dusić.
- Nie przesadzaj, cześć wujku.
- Cześć, Alex, ja już muszę jechać, Alexa zajmiesz się nim?
- Jasne, będzie pod dobrą opieką.
- Pa dzieciaki. - wsiadł do samochodu i odjechał, zobaczyłam braci idących w moją stronę.
- Kto to? - zapytał Dylan.
- Mój, jakby wyjaśnić nasze spokrewienie?
- Kuzyn? - podsunął.
- No taki jakby kuzyn, dokładnie to siostrzeniec mojego ojca chrzestnego, a teraz przepraszam ale musimy iść.
Zaprowadziłam go do sekretariatu, i przejrzałam jego plan lekcji.
- Wszystko mamy razem, czas na matmę.
Idąc na lekcję spotkaliśmy panią od tego przedmiotu.
- Dzień dobry, Alexo, i Mateo, tak?
- Zgadza się. - odpowiedział.
Pani wpuściła nas wcześniej do sali, usiedliśmy w pierwszej ławce na przeciwko biurka nauczycielki.
- Jeśli chcesz możesz usiąść z tyłu.
- Posiedzę z tobą.
Zawsze siedział w pierwszej ławce, odkąd poszliśmy do szkoły, ze względu na strach, bał się że siedząc dalej od nauczyciela coś mu się stanie, nigdy nie powiedział mi dlaczego się boi, mówił że ten strach poprostu jest.
- Dziękuję. - powiedział łapiąc za moją rękę pod ławką.
Bliskość, to go uspokajało. Położyłam mu głowę na ramieniu, pamiętając że lubi dotyk moich włosów na szyi.
- Robisz dla mnie za dużo.
- Robię to co powinnam, i to co chce.
- Jesteś dobrą osobą.
- Inaczej czuję ból innych, tylko to, nie jestem dobra, jestem popsuta.
- Po tej ziemi nie chodzą już dobre osoby. - powiedziałam. - Bo każdy przynajmniej raz kogoś zranił.
Nauczycielka pisała coś na tablicy.

- Zjedz coś.
- Nie jestem głodna. - powiedziałam kładąc głowę na stoliku.
- Alexa.
- Tak?
- Nie jesteś gruba.
- Co?
- Nie jesteś gruba.
- Nie o to chodzi. Chodź, coś się tam dzieje.
Wyszliśmy na dwór.

Przepchałam się przez tłum, i zobaczyłam Tonego okładającego pięściami Xandra. Widziałam jak Hailie tłumaczy coś Dylanowi.
- Mocniej! - wrzasnęłam a ludzie się na mnie spojrzeli. - No co? Zasłużył.
- Chodź. - usłyszałam przy swoim uchu, Teo pociągnął mnie za rękę wyorowadzając z tłumu. - Chcesz mieć znowu problemy? Jak będziesz tak robić to wezmą cię za współwinną.
- Idziemy na lekcję. - powiedziałam.
Reszta dnia minęła spokojnie.

- Pa, Teo. - pocałowałam go w policzek.
- Pa, Alex. - poczochrał mnie po włosach. Odpłaciłam mu się tym samym.
- Musisz zawsze czochrać mi włosy? I tak się nie chcą układać.
Wzruszyłam ramionami z niewinnym uśmiechem.
- Trzy. - zaczął odliczać, a ja biec do samochodu. - Dwa!
Usłyszałam za sobą.
- Jeden! - i zaczął mnie gonić, wszyscy patrzyli się na nas jak na idiotów.
  - I tak cię dorwe!
Poczułam jego ręce na mojej tali, i po chwili zostałam przewieszona przez ramię.
- Puszczaj! - wierzgałam nogami.
Postawił mnie na ziemi i zaczął łaskotać.
- P-prze-p, prze-ań! - próbowałam mówić przez śmiech.
Zgięłam się w pół, i po chwili leżałam już na ziemi.
- B-błagam, prze-stań.
- Nie ma takiej opcji, chyba że. - zaczął się zastanawiać.
- Chyba że? - zapytałam.
- Chyba że dasz się wyciągnąć na zakupy w weekend.
Znowu zaczął mnie łaskotać.
- Dobrze, dobrze pójdę z tobą na zakupy, tylko przestań.
Podał mi rękę żebym wstała z ziemi.
- Ja z tobą nie wytrzymam. - westchnełam patrząc na Vincenta, który nam się przyglądał.
- Też cię kocham. - przesłał mi buziaka w powietrzu.
- A idź ty. - machnęłam ręką.
Przytulił mnie na pożegnanie i poszedł do samochodu wujka.
- Witaj, Alexo.
- Cześć. - powiedziałam.

Nieidealna siostra monetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz