Rozdział 48

301 24 5
                                    

- Co się stało dzieciaku? - usłyszałam głos mężczyzny, tak dobrze mi znany, miałam straszne zawroty głowy.
- Wujek? - zapytałam, poczułam jego dotyk na ramionach, myślałam że się wzdrygnę, ale to się nie stało.
- Alex, co się stało?
Otworzyłam oczy, które miałam przymknięte. To naprawdę był on, przytuliłam się do niego.
- To marynarka Noah'a? - zapytał. - Co się stało, maluchu?
- Skąd wiesz że to jego?
- Czuć jego perfumy, a teraz mów.
- Nie, nie teraz, proszę.
- Dobrze, nie teraz, ale czy ktoś Ci zrobił krzywdę?
Kiwnełam głową na tak, a w oczach pojawiły mi się łzy.
- Kto? Zabiję gnoja.
- Xander Miller. - szepnęłam.
- Co Ci zrobił? Alex muszę wiedzieć.
- Skąd wy się znacie? I dlaczego nazywasz go wujkiem? - zapytał Dylan.
Wujek kucnął przedemną, podnosząc mój podbródek w górę, i delikatnie obrucił moją twarz.
- Ta blizna. - szepnął, a ja od razu zasłoniłam bliznę za uchem ręką.
- Wujku. - warknęłam, a on się uśmiechnął na moją reakcje.
- Co ci zrobił maluchu? - spowarzniał.
- Wszystko czego pragnął. - wyszeptałam.
To był nasz szyfr. Przytuliłam się do niego płacząc.
- Zabierz mnie od tego wszystkiego, błagam, proszę.
- Nie mogę maluchu.
To on był moim bezpieczeństwem, i powinnam o tym wiedzieć od zawsze. Patrzyłam w jego ciemno brązowe oczy.
- Proszę. - mówiłam.
Pogłaskał mnie po głowie, jakbym znowu była małym dzieckiem.
- Kto z tobą był? Do go zadzwoniłaś albo napisałaś?
- Noah, ale on, on zrobił dużo złych rzeczy.
- Nie ma ludzi nie winnych na tym świecie, pytanie brzmi czy zrobił coś tobie?
- Tak.
- Czy boli cię to co Ci zrobił?
- Trochę, ale jednocześnie go usprawiedliwiam, wujku ja dłużej nie wytrzymam.
- Wiem maluchu, wiem jak cierpisz, widzę twoje cierpienie, ale jesteś tak cholernie silna.
- Próbowałam, próbowałam wiesz czego.
- Boże, Alexa, co zrobiłaś?
- Ostatnio, próbowałam temperować kredki.
Kolejny szyfr, tym razem na podcięcie żył.
- Maluchu. - przytulił moją głowę do swojej klatki, stając już normalnie.
- Nigdy, ale to nigdy nie zapominaj że masz mnie, i masz dzwonić, pisać, co kolwiek, bo ten świat bez ciebie nie będzie taki sam.
- Ktoś wyjaśni nam o co chodzi? - zapytał Shane.
- Nie teraz. - powiedziałam. - Czemu tu jesteś?
- Bo czuje że mnie potrzebujesz.
- Przestań kłamać, mów prawdę.
- Sprawy biznesowe. - wyjaśnił krótko.
- Znowu kłamiesz, zawsze gdy to robisz zadzierasz skórkę przy kciuku u lewej ręki.
- Chodzi o ciebie.
- Och. - wymskneło mi się.
- Nie martw się, to nic poważnego, raczej chodzi o opiekę nad tobą.
- Starasz się o prawa? - zapytałam.
- To tajemnica maluchu.
- Czemu nazywasz mnie maluchem? Już nie jestem małym dzieckiem.
- To przyzwyczajenie. A teraz powinnaś się przebrać, bo chyba nie masz nic pod tą marynarką.
- Ta, idę się przebrać.
- Humor poprawiony?
- Twoim widokiem? Zawsze. Później Ci powiem o wszystkim, i dziękuję.
- Nie masz za co mi dziękować.
Znowu czułam się jak ta mała pięcioletnia dziewczynka, która biegła polaną by uciec od "ojca", a biegła do wujka, do jej bezpiecznego miejsca, tam gdzie mogła być sobą, tą bez maski.
Przebrałam się w dres i zeszłam do salonu. Na dwóch fotelach siedzieli Vincent i wujek, na kanapie bliźniacy, Dylan i Will, a Hailie chyba dalej była w szkole.
- Siadaj Alexa. - powiedział Dylan klepiąc miejsce obok siebie, usiadłam między Dylanem a Tonym.
Spojrzałam na Vincenta, a raczej to co trzymał w ręce, szklanka z whiskey, jedno wspomnienie przewinęło mi się przed oczami.
- Alexa? Coś się stało? - spytał wujek.
- Co? Przepraszam wyłączyłam się.
- Dobrze się czujesz? Jesteś strasznie blada.
- Tak, już lepiej, a więc o coś pytaliście?
- Tak, czy opowiesz o tym co się stało?
- Tak, zaciągnął mnie do damskiej łazienki, ja błagałam rzeby tego nie robił, a i tak to zrobił.
- Zgwałcił cię? Pytam dla pewności. - powiedział wujek.
- Tak. - szepnęłam, patrząc na niego, czułam się brudna, bo nie umiałam tego przerwać. Patrzyłam na jego rękę w której trzymał szklankę, na szczęście z colą, wujek nie miał nic przeciwko piciu, zdarzało mu się sięgać po alkohol, ale nigdy przy mnie.
- Alex? Alexa? - powtórzył.
- Przepraszam, powtórzysz co mówiłeś?
- Pytałem jak się czujesz.
- Skołowana.
- Nie o to mi chodziło, zrobiłaś sobie coś ostatnio?
- Nie chce o tym rozmawiać, a na pewno nie przynich.
- I tak się dowiedzą, a więc?
- Nie, ostatnio chyba nie, niepamiętam.
- Nadal się głodzisz?
- Walczę z tym, i wygrywam. - powiedziałam dumnie.
- No i brawo ślicznotko. - to stare przezwisko, nawet bardzo.
- Dawno tego nie słyszałam.
- Kiedy się głodziłaś? - zapytał Will.
- Stare dzieje. - machnęłam ręką.
- Stare? Jeszcze niedawno skarżyłaś się na straszne zawroty głowy. Przypadek? - powiedział wujek.
- Skończyłam z tym.
- Co się ostatnio działo?
- Dużo wujku, za dużo.
- Dzieciaku, masz mówić komu kolwiek.
- Raz już powiedziałam, i teraz przez to jestem szantażowana, a ty akurat powinieneś wiedzieć że czasem lepiej milczeć i nikomu się nie wyżalać.
Złapał się za nasadę nosa.
- Alex, tu chodzi o twoje dobro.
- Moje dobro? - zaśmiałam się trochę histerycznie. - Nie potrzebuje pomocy.
- Alex, nie upieraj się, daj sobie pomóc.
- Ja chce tylko spokoju, takiego zwykłego życia.
- Wiesz że tego nie dostaniesz?
- Wiem wujku, ale kto mi zabroni marzyć?
- Nie możesz zamknąć się w marzeniach, maluchu, nie teraz i nie znowu.
- Tylko chwila odpoczynku.
- Czy ktoś wytłumaczy nam o co chodzi? - zapytał Tony.
- To trochę prywatne. - powiedziałam. - Kiedyś wyjaśnię. - kiedyś, kiedyś, może za kilka lat, pomyślałam.
Wstałam z kanapy.
- Idę po wodę. - przed oczami pojawiły mi się mroczki, więc przez chwilę stałam w miejscu.
- Usiądź, kręci Ci się w głowie? - zapytał wujek.
- Trochę, ale to normalne.
- To nie jest normalne. - powiedział Vincent.
Ktoś podał mi szklankę wody.
- U mnie jest, mam tak odkąd pamiętam.

Nieidealna siostra monetΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα