Rozdział 30

414 25 9
                                    

Szkice, to nimi wyrażałam wszystko, moje uczucia, myśli, emocje, poprostu wszystko. Mój szkic przypominał lalkę, wyglądała trochę jak laleczka chucky. Ale nie o nią mi chodziło, raczej o stracone dzieciństwo, za szybko dorosłam, musiałam dopasowywać się do starszych choć byłam młodsza. Siedziałam na lekcji biologi, było nudno, więc na chwilę się wyłączyłam.
- Alexa. Alexa! - krzyknęła nauczycielka.
- Przepraszam, co pani mówiła?
- Jaka jest od powiedz w zadaniu czwartym?
- Nie wiem.
- Czyli nie słuchałaś, jedynka za pracę na lekcji.
Kolejna do kolekcji, pomyślałam. Skoro ma mi stawiać tylko pały, to nawet nie mam po co tu siedzieć. Podniosłam rękę.
- Tak? - zapytała nauczycielka.
- Mogę iść do kibla?
- Mówi się toaleta albo łazienka, ale tak możesz, jak już wychodzisz to weź swoje rzeczy i idź do pedagog szkolnej, chce z tobą porozmawiać.
Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do toalety, zamknełam się w kabinie próbując nad sobą zapanować, ataki agresji stały się moją normalnością odkąd skończyłam pięć lat. Nagle potrzebowałam czymś rzucić, popsuć, krzyczeć, płakać, uderzyć. Złapałam się za głowę, chodziłam po kabinie próbując się uspokoić, nie zbyt mi to wychodziło. Wyszłam z kabiny otwierając dość agresywnie drzwi, które walneły o ścianę. Podeszłam do lustra, wpatrywałam się w swoje odbicie, zniszczona dziewczynka, nie panującą nad sobą, robiącą sobie krzywdę i na wszystko reagująca płaczem, głupia idiotka dające się wykorzystywać. Miałam ochotę rozwalić to lustro, uderzyć w nie pięścią i widzieć jak rozpada się na kawałki. Ale nie zrobiłam tego, liczyłam oddechy i udało mi się opanować, czas iść do tej pedagog.

Nie zbyt pamiętam co gadała. Szłam korytarzem na przerwie, gdy ktoś do mnie podszedł.
- Cześć. - powiedział zawiązując mi swoją marynarkę w pasie.
- Cześć? Co robisz?
- Masz brudne spodnie.
- Dziękuję, jak masz na imię?
- Mateo, ale zwykle mówią do mnie Mat.
- W takim razie dziękuję Mat.
- Proszę bardzo. A ty z tego co wiem masz na imię Alex?
- Alexa.
- No więc Alex
- Alexa. - poprawiłam go.
- Przecież mówię, jesteś siostrą Monetów?
- Tak, a co?
- Nic, Noah to twój były?
- Strasznie dużo pytań zadajesz.
- Chce cię poznać.
- Ile masz lat? - zapytałam z ciekawością.
- Tyle ile dwójka twoich braci. A więc to twój były? - dopytywał, złapał mnie w tali i tak szliśmy przez korytarz, nie dokońca mi się to podobało ale jego dotyk był przyjemny.
- Tak to mój były.
- Yhm, dlaczego już nie jesteście razem?
- Człowieku znam cię kilka minut, nie będę Ci się zwierzać.
- Okey, jestem poprostu ciekawy, wyglądasz na. - zastanawiał się przez chwilę.
- Wyglądam na jaką?
- Na inną od reszty.
- Każdy jest inny, nie ma ludzi takich samych.
- Spójrz. - wskazał głową na dwie dziewczyny.
- Co z nimi?
- Są szare.
- Szare?
- Nie kojarzysz ich, prawda?
- Nie, ale co z tego?
- Ty nie jesteś szara, jesteś wyjątkowa, inna.
- Inna?
- Tak. Twoje włosy, charakter, odruchy.
- Co do tego mają odruchy? - zapytałam.
- Widziałem co chciałaś zrobić w łazience, to nie był damski kibel.
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.
- Chciałaś rozwalić lustro, mam rację?
- Nie.
O co mu chodzi?
- Mam rację. - powiedział pewnie.
- Nie masz.
Ma.
- Mam, widziałem, podobni jesteśmy.
Zadzwonił dzwonek.
- Sory, muszę iść ma lekcje. - powiedziałam.
- Dasz mi swój numer?
- Nie.
- Wiem jestem dziwny, pracuje nad tym.
- Każdy z nas jest dziwny, nie ma ludzi normalnych. - powiedziałam. - Wiesz co? Podam ci mój numer.
Rozeszliśmy się na lekcję, a ja nadal miałam jego marynarkę zawiązaną tak żeby zasłaniała mi tyłek. Przed lekcją poszłam jeszcze do łazienki, zmieniłam podpaskę. Spóźniłam się na lekcję ale że była to matematykę to nauczycielka nic nie powiedziała.

Po skończonych lekcjach poszłam na parking, dzisiaj ja i Hailie miałyśmy wracać z Tonym. Palił papierosa pod ścianą ze swoimi kumplami. Moja siostra stała przy samochodzie, a ja zdecydowałam się podejść do grupki chłopaków, chyba tylko ze względu na to że zobaczyłam tam Mata, musiałam oddać mu marynarkę.
- Hey. - przywitałam się z nimi, nikt mi nie odpowiedział. - Oddaje. - wręczyłam ubranie Matowi.
- Chcesz? - zapytał wyciągając w moją stronę paczkę z fajkami.
- Ona nie pali. - odezwał się mój brat.
- Skąd wiesz? - zapytałam. - Tak, dzięki. - poczęstowałam się papierosem.
Wyjęłam zapalniczkę z kieszeni, i odpaliłam nią szluga. Zaciągnęłam się dymem.
- Powiesz o tym Vincentowi? - zadałam pytanie bratu. - Będziesz kablem?
- Nie.

Wróciliśmy do domu. Poszłam od razu do pokoju, nie chciało mi się odrabiać lekcji, ale wolałam to zrobić teraz, bo później jeszcze bardziej nie będzie mi się chciało.

- Nie zadawaj się z nim.
- Co?
- Nie zadawaj się z nim, to złe towarzystwo dla ciebie.
- Skąd wiesz w jakim dowarzystwie się obracam?
- Poprostu nie gadaj z nim, o co chodziło z marynarką?
- Podszedł do mnie na korytarzy, bo miałam brudne spodnie, i zawiązał mi ją tak żeby nie było tego widać, tyle.
- Podoba Ci się. - stwierdził Tony.
- Nie jest w moim typie.
- A jaki niby jest twój typ? - zapytała Hailie.
Zaśmiałam się cicho.
- Nie będę z wami gadać o moim typie chłopaka.
- Mat w nim nie jest? - zapytał.
- Ja nie mogę, nie, nie jest, nie lecę na blondasów i na kolegów Monetów.
Siedzieliśmy przy stole jedząc obiad, Vincenta i Willa nie było.
- O co chodzi? - zapytał Shane.
- O nic. - przerwałam.
- Próbujemy dowiedzieć się jaki typ chłopaka ma nasza siostra. - wytłumaczył Tony.
- Czarno włosy? - zgadywał Dylan.
Nie odpowiedziałam.
- Czyli tak. - stwierdził. - Dobra dalej, kolor oczu, jakieś pomysły?
Debile, pomyślałam.
- Celujmy w wygląd tego typa z którym była, jak on wygląda? - powiedział Shane, włączając się do ich zabawy.
- Może niebieskie, Alexa? Niebieskie?
- No mogą być.
- A jaki odcień?
- Boże, nie wiem, wpadające w szarość? - dołączyłam, bo w sumie co mi zależało, chyba nie pobiją każdego typa o takim wyglądzie.
- Dobra, czyli szaro niebieskie, a jakieś jeszcze?
- Zielone, takie szmaragdowe. - powiedziałam lekko chichocząc.
- Dobra mamy oczy, a włosy czarne, tak?
- Ciemne, brązowe też są spoko.
- A odcień skóry? - tym razem pytanie zadał Tony.
- Nie wiem, każdy oprócz ciemnych odcieni.
- Czyli bardziej bladzi? - tym razem odezwał się Dylan.
- No tak.
- A bardziej umięśnieni, czy nie?
- Wysportowani ale nie przesadnie umięśnieni.
- No to mamy zarys. - klasnął w dłonie najstarszy.
- Po co wam to do wiedzy?
- Wiemy jacy mają się do ciebie nie zbliżać.
- Mam ochroniarzy, w nimi nie musicie być, dajcie mi trochę swobody, umiem się obronić.
- No dobra, ale ktoś cię skrzywdzi masz przyjść do nas. - powiedział Dylan.
- Przyjdę. - zapewniłam. - A twój typ Hailie? Blondasy?
- Nie wiem. - odezwała się nieśmiało.
Ja nie mogę jaka ona jest pick me. Resztę dnia przeleżałam w pokoju na łóżku z telefonem.

Nauczyłam się jednego, Hailie bardzo unikała braci, dla mnie było to trochę dziwne, bo oni wcale najgorsi nie byli. I dowiedziałam się jeszcze jednej rzeczy moja grzeczniutka siostrzyczka kręci z jakimś Jacksonem czy jak mu tam, zauważyłam ich w bibliotece gdy czekałyśmy aż Shane skończy trening, tego dnia ja akurat kończyłam lekcje wtedy kiedy on trening, nauczycielka wypuściła nas kilka minut wcześniej, więc poszłam do biblioteki wiedząc że znajdę tam moją siostrę, liczyła że jej nie wydam, i broniła się że ona uczy go tylko francuskiego.
- Ta chyba francuskiego pocałunku. - siedzieli przytuleni do siebie i sprawdzali coś na jego telefonie. - Radzę wam się od siebie odsunąć bo zaraz będzie tu Shane, a to się kolorowo nie skończy.
- Co się kolorowo nie skończy?
- O wilku mowa. - powiedziałam.
- Odsuń się do niej. - powiedział groźnie nasz brat.
Stałam oparta biodrem o jedną z półek, ktoś przeszedł za mną, i nie był to Shane, bo on stał przedemną, poczułam delikatne muśnięcie czyjejś ręki na mojej szyi i ramieniu, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Odwróciłam do tyłu głowę, łapiąc sekundowy kontakt z zielonookim. Wróciłam do obserwowania sceny z udziałem mojej siostry. Wróciliśmy do domu a Hailie cały czas miała spuszczoną głowę. Shane wyglądał na nieźle wkurwionego.

Nieidealna siostra monetWhere stories live. Discover now