9. Desperacja

3.7K 612 136
                                    

- Gdzie byłeś? Wiesz jak bardzo się martwiliśmy? - grad pytań spada na mnie zanim na dobre przekraczam próg domu.

- Przepraszam - mamroczę jedynie pod nosem i odchodzę w stronę swojego pokoju.

Zamykam za sobą drzwi i wzdycham z ulgą. Zdejmuję koszulę i krawat, odkładając je na wieszak. Ich los podzielają również obcisłe spodnie, których mam szczerze dość. Nakładam na siebie koszulkę od piżamy i z ulgą układam się na łóżku. Chłód pościeli sprawia, że uśmiecham się błogo, wracając wspomnieniami do uśmiechu Chanyeola. Na samą myśl o nim mam ochotę piszczeć w poduszkę.

Drgam, słysząc pukanie do drzwi. Moja matka wchodzi do pokoju, marszcząc brwi, a ja szybko podnoszę się do pozycji siedzącej. Wiem, że czekająca nas rozmowa nie będzie zbyt miłym doświadczeniem, ale mimo to jakoś się tym nie przejmuję. Grzeczni chłopcy mojego pokroju dostają kary, a niegrzeczni, pokroju Chanyeola, wsiadają na motocykl i odjeżdżają.

Rozmowa dość szybko mija. Być może dlatego, że mało się odzywam i matka traci nadzieję na wyciśnięcie ode mnie tego, gdzie byłem po powrocie ze szkoły. Na całe szczęście nie dowiedziała się jeszcze o wagarach, więc mam szansę wyjaśnić tę kwestię podrabianym usprawiedliwieniem.

Po niecałym kwadransie wychodzi, rzucając na odchodnym prośbę, abym następnym razem uprzedził ją, jeżeli zamierzam później wrócić. Jestem tym pozytywnie zaskoczony, jako, że oczekiwałem o wiele surowszej reprymendy.

Tym razem myślę o Chanyeolu nie tylko wtedy, kiedy zasypiam. Myślę o nim cały czas. Szykując się rano do szkoły nieustannie mam nadzieję, że usłyszę znajomy ryk motocyklowego silnika. Niestety, wiem, że nic takiego nie będzie miało miejsca.

Ciągle mam w pamięci to, że Chanyeol mówi o piątkach. Piątki miały być naszymi dniami. Być może to właśnie przez to tak gorączkowo oczekuję piątku.

Na lekcjach jedynie notuję. Nawet nie próbuję niczego zapamiętywać. Wiem, że moje myśli ciągle zajęte są osobą Yeola. Nagle wszystko przypomina mi o wysokim motocykliście i gdybym opowiedział o tym Kyungsoo, ten z pewnością uznałby, że jestem zakochany. Ale nie jestem. Wiem, że to jeszcze nie teraz.

Parkując mojego Mercedesa na szkolnym parkingu czuję pustkę. Zdecydowanie bardziej wolałem przyjeżdżać tu motocyklem. Mimowolnie wracam wspomnieniami do tego, jak przyjemnie było wtulać policzek w kurtkę Park Chanyeola.

Z zamyśleń wyrywa mnie dopiero pukanie w szybę drzwi auta. Drgam, odwracając głowę w stronę okna i przewracam oczami, widząc roześmianego Kyungsoo.

- Zamierzałeś spędzić cały dzień na parkingu? - śmieje się, kiedy wysiadam, rzucając mu zniechęcone spojrzenie. - O, a może zamierzałeś odjechać na kolejne wagary?

- Daj spokój - wzdycham.

- Masz dziś jeden ze swoich złych dni? - pyta, patrząc na mnie pociesznie.

- Może - odpowiadam wymijająco i zamykam auto.

- Och, biedactwo - dłoń Kyungsoo układa się na moim ramieniu, a ja nie chcąc wyjść na chama, pozwalam jej tam zostać na dłuższą chwilę. - Daj spokój. To nieodpowiedni czas na twoje kwaśne humory. Dzisiaj piątek, Baekkie. Powinieneś cieszyć się weekendem.

Chcę odpowiedzieć mu coś kąśliwego, ale w jednej chwili przystaję, tknięty nagłą myślą.

Piątek.

- Ej, wszystko w porządku? - pytanie Kyungsoo wyrywa mnie z zamyślenia.

- Mhm - kiwam energicznie głową, nie chcąc ukazać mu swojej nagłej słabości.

Pierwszy i Ostatni | ChanBaekWhere stories live. Discover now