Niebo ciemnieje. Dochodzi godzina dwudziesta druga, a nieodebrane połączenia od mojej matki nieustannie się mnożą. Motocykl zatrzymuje się na niewielkim parkingu w zapuszczonej okolicy oświetlonej lampami ulicznymi. Gdyby nie fakt, że jestem tu z Chanyeolem, pewnie już dawno płakałbym ze strachu. Sama ciemna uliczka napawa mnie lękiem.
- Gdzie my jesteśmy? - pytam, zsuwając się z siodełka. Cieszę się, że mam na sobie ciepłą bluzę Chanyeola, która chroni mnie przez chłodnym wiatrem.
- Zobaczysz, aniele - uśmiecha się szatyn, pozostawiając motocykl i łapiąc mnie za rękę.
Idę za nim, słysząc w oddali dźwięk muzyki. Po moich plecach przebiega dreszcz. Nasz wspólny piątek dopiero się zaczyna.
Mijamy kilka krętych uliczek, otoczonych zaniedbanymi zabudowaniami i docieramy do źródła muzyki. Budynek bez okien z płaskim dachem oznaczony jest neonowym napisem Bilard Club. Przed wejściem stoi grupka mężczyzn z papierosami, którzy szybko ożywiają się na widok Chanyeola.
- Park! Kopę lat!
Stoję z boku, przyglądając się jak mężczyźni witają się z Chanyeolem. Czuć od nich mocną woń alkoholu, ale żaden nie wygląda na mocno wstawionego.
- Kto to? - pyta jeden ze znajomych Parka.
Słysząc jego słowa odruchowo cofam się o kilka kroków z rumianymi policzkami.
- Och, to mój Baekhyun - ramię Chanyeola obejmuje moją talię i przyciąga mnie do siebie.
Drgam, na słowa "mój Baekhyun". Jestem pewny, że wiele razy będę wracał do tej chwili wspomnieniami. Moje serce rośnie, a motyle znów trzepoczą skrzydłami w moim brzuchu, kiedy czuję przy sobie ciepło Chanyeola.
- Cześć - uśmiecham się, będąc pewnym, że ten wieczór będzie niezapomniany.
Mężczyźni również się ze mną witają, posyłając Chanyeolowi zaskoczone spojrzenia. Z pewnością nie spodziewali się, że zobaczą go z kimś takim jak ja. Nie pasuję to tych klimatów. Chłopak wychowany w świecie szampana i kawioru rzadko pojawia się w klubach, gdzie dominuje tylko piwo i orzeszki.
- A co z Lu? - pyta ktoś z tłumu, a ja odruchowo napinam wszystkie mięśnie.
Przed oczami mam obraz Chanyeola, całującego niskiego blondyna. Staram się wyprzeć myśl o tym, że nie jestem pierwszą osobą, którą obejmują te silne ramiona.
- Lu był jedną wielką pomyłką - odpowiada chłodno Chan, najwyraźniej wyczuwając mój niepokój. - Chodźmy do środka.
Wszyscy zgodnie kiwają głowami i lada chwila znajdujemy się w ciemnym pomieszczeniu wypełnionym sztucznym dymem. Ku mojemu zdziwieniu na parkiecie znajduje się naprawdę sporo ludzi. Dziwne, że na tak odludnym terenie jest tak dużo imprezowiczów.
- Trzymaj się mnie - szepcze mi do ucha Chanyeol, a ja desperacko uczepiam się jego dłoni.
Całą grupą zmierzamy w stronę baru, gdzie muzyka jest o wiele cichsza, a sztuczny dym rzadszy. Siadamy przy blacie oświetlonym czerwonymi lampkami przypominającymi świetliki, a mężczyźni i Chanyeol zatracają się w rozmowie. Siedzę pomiędzy Yeolem, a brunetem o szerokim uśmiechu i ramionach pokrytych kolorowymi tatuażami, który ciągle opowiada różnego rodzaju żarty.
W końcu wysoka barmanka zwraca się w naszą stronę. Ma piękne czarne włosy, upięte w niechlujnego koka, pełne, czerwone usta i długie rzęsy. Jasna bluzeczka w kolorze pudrowego różu, która odsłania zdecydowanie więcej niż powinna kontrastuje z ciemną karnacją, a w uszach brunetki błyszczą duże, koliste kolczyki.
ESTÁS LEYENDO
Pierwszy i Ostatni | ChanBaek
FanficParing główny: ChanBaek Pobocznie: HunHan, KaiSoo Uwagi: zmieniony wiek bohaterów, przekleństwa Inspirowane "Trzy metry nad niebem". Czasami zdarzają się drobne kłopoty, przeistaczające się w wielką katastrofę, lekki strach stający się olbrzymią fob...