31. Wielki Dzień

2.2K 442 128
                                    

Wszystko wydaje się tylko sennym koszmarem, kiedy dalej pozwalam rodzicom i nauczycielom zmuszać mnie do wyczerpujących ćwiczeń oraz ciągłych lekcji, stale mając w głowie myśli o odejściu Chanyeola. Nie daję sobie z niczym rady. Czuję się jakby ktoś upuścił moje serce na twardą posadzkę, sprawiając, że rozbija się w drobny mak. 

Czuję się zmuszany do wszystkiego. Nie mam na nic ochoty i nawet myśl o zbliżającym się wielkimi krokami koncercie, mającym być spełnieniem moich marzeń nie jest w stanie zmienić mojego nastawienia. 

Nie mogę spać, ani powstrzymać łez, przytulony do kurtki Chanyeol w trakcie jednej z bezsennych nocy, kiedy jedynym o czym mogę myśleć jest to, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłem. Wspominam wszystkie piękne chwile spędzone z Parkiem i nie mogę pogodzić się z faktem, że to wszystko ma od tak bezpowrotnie odejść. 

Trudno pogodzić się faktem, że pozwoliłem zniknąć osobie, która jako jedyna nauczyła mnie patrzeć na świat w inny sposób. Lubiłem go w jego złej naturze. Lubiłem go z jego charyzmatycznym uśmiechem i papierosem swobodnie zwisającym z kącika ust. Lubiłem go w jego czarnej kurtce, z wiatrem we włosach i dłoniach zaciśniętych na kierownicy motocykla. Lubiłem w nim wszystko, więc dlaczego on również nie mógł polubić wszystkiego we mnie?

Nie ma dnia, abym nie wspominał każdego naszego pocałunku, każdego dotyku i każdej okazji, przy której nazywał mnie aniołem. Nigdy nie podejrzewałem, że będę tęsknił za czymkolwiek lub kimkolwiek równie mocno. Zastanawiam się, czy po naszym rozstaniu Chanyeol znów zacznie palić. Czy będzie się ścigał i odnosił obrażenia w skutek wypadków? Kto opatrzy wtedy jego rany? Czy mój breloczek nadal przyniesie mu szczęście? 

Czuję się podle, gdy patrzę na Kyungsoo, który ciągle cieszy się swoim związkiem z Jonginem i zazdroszczę im z całego serca. Dlaczego ja i Chanyeol nie mogliśmy mieć tyle szczęścia? Los zdecydowanie nie lubi stawać po mojej stronie. 

Nieustannie przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie. Ja - zdezorientowany, przerażony i w pewnym stopniu zafascynowany światem nielegalnych wyścigów. On - tajemniczy, wyrobiony i rzeczowy. Obydwaj zmienialiśmy się z dnia na dzień. Ja zmieniałem jego, a on mnie, niezauważalnie czyniąc mnie silniejszym. 

Siedzę oparty o barierkę balkonu, patrząc na ciemniejące niebo w skórzanej kurtce, z którą zdecydowanie powinienem się już rozstać. Trzymam w dłoniach telefon, decydując się na danie sobie jeszcze jednej, ostatniej szansy. Chanyeol nie mógł po prostu spalić za sobą wszystkich mostów. Wiem, że jest jeszcze dla nas nadzieja. 

Zmieniam zdanie z minuty na minutę. Trudno mi napisać choćby jedno słowo. Zupełnie nie wiem, co powinienem mu w takiej sytuacji powiedzieć. Że tęsknie? Że swoim obejściem zabrał mi wszystko, co pragnąłem zatrzymać? Że nie chcę, aby właśnie tak wyglądał nasz koniec? 

Wsuwam ręce do kieszeni i czuję pod palcami dobrze znaną strukturę złamanego papierosa ukrytego pod materiałem lewej kieszonki. Odkryłem go już zaraz po tym, jak Chanyeol pozwolił mi zabrać kurtkę do domu, jednak wolałem mu o tym nie mówić. Skończył z paleniem, więc złamany papieros nie powinien mieć dla niego żadnej wartości. 

Tymczasem dla mnie zaczyna być czymś, czego chcę spróbować. 

Być może tęsknię za smakiem tego, co zakazane, za łamaniem zasad lub po prostu mam ochotę na papierosa, co jest dziwne, ponieważ nigdy za nimi nie przepadałem. Wstaję i wracam do pokoju, by wyjąć z szuflady zapałki, przeznaczone do zapalania zapachowych świeczek oraz kadzidełek. Kto by pomyślał, że posłużą mi teraz do zatrucia się nikotyną. 

Odpalam papierosa i przez chwilę po prostu mu się przypatruję. Jest złamany i muszę trzymać go naprawdę ostrożnie, żeby nie wysypał się z niego luźny tytoń. Dym ma barwę jasnej szarości, a granatowe niebo barwi go na lekki błękit. Jeżeli miałbym kiedyś palić to tylko po to, aby przypatrywać się dymowi. 

Pierwszy i Ostatni | ChanBaekWhere stories live. Discover now