Miasto wygląda naprawdę pięknie w poświacie porannego słońca, ale jestem zbyt zmęczony, by to zauważyć. Zamiast tego zamykam oczy, wtulam policzek w plecy Chanyeola i staram się powstrzymać przed zaśnięciem. Jestem naprawdę zmęczony, a jedynym o czym potrafię myśleć jest czekające na mnie ciepło mojego łóżka.
- Jesteśmy na miejscu - słyszę tuż po tym, jak Chanyeol wyłącza silnik.
Wyrywam się z płytkiego półsnu i przecieram oczy, przypominając sobie, że nadal mam na sobie kurtkę chłopaka. Zsiadam z pojazdu i niezbyt zgrabnie pozbywam się wierzchniego odzienia, starając się oswoić z porannym chłodem.
- Dzięki - mówię, mając na myśli kurtkę.
- Nie ma za co - odpowiada Chanyeol, przyjmując ubranie i patrząc na mnie w ten dziwny sposób, który napawa mnie poczuciem winy. - Nie chciałem podjeżdżać pod twój dom z wiadomych powodów. Mam nadzieję, że...
- Nie szkodzi. Przejdę się - przerywam mu, zauważając, że znajdujemy się kilka przecznic od celu.
- Okay - wzdycha Chanyeol i odwraca wzrok, przez co czuję się jeszcze bardziej nieswojo.
- Więc... do zobaczenia? - mówię, wahając się.
- Rozumiem, że nie zasłużyłem na to, by dostać go z powrotem? - pyta nagle, a gdy w odpowiedzi otrzymuje tylko moje zdezorientowane spojrzenie, precyzuje. - Chodzi mi o wisiorek, aniele.
- Miałeś mnie tak nie nazywać.
- Wszystko jedno.
Nagle Chanyeol wydaje się dziwnie chłodny i obojętny, a ja sam pcham się w jeszcze trudniejszą sytuację. Ściskam łańcuszek, znajdujący się w kieszeni mojego kardiganu i zastanawiam się, jaki jest sens tego wszystkiego.
- Nie teraz - mówię. - Nie chcę po raz kolejny znaleźć go w rękach pierwszego-lepszego chłopaka z ulicy, Yeol.
- W porządku.
- Cieszę się, że rozumiesz.
- Ta - mruczy, a po chwili dodaje takim tonem, jakby chciał naprawić panującą pomiędzy nami atmosferę. - Zobaczymy się... niebawem?
Zamieram, bo zupełnie nie spodziewałem się pytania o spotkanie. Czuję się tak, jakbym miał podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu i to wcale nie jest przyjemne uczucie. Coś dusi mnie w środku na samą myśl o traktowaniu Chanyeol tak, jak wcześniej po sytuacji, której dziś doświadczyłem. Być może jego wyjaśnienia nie rozwiązały wszystkich moich wątpliwości.
- Mam ostatnio dużo nauki - mówię.
- Więc nie? - rzuca mi kolejne spojrzenie, przez które czuję się jakbym kopnął bezbronnego szczeniaka.
- Chanyeol.
- Nie, w porządku. Rozumiem. To przez to, co ci opowiedziałem, tak?
- Co? Nie.
- Nie udawaj - kolejne spojrzenie wyżerające mi dziurę w sercu.
- To nie przez to, Chanyeol. Nie myśl tak - mówię, spuszczając wzrok. - Po prostu dzisiejsza sytuacja, ten chłopak, twoja wygrana... Muszę to wszystko przemyśleć. Daj mi trochę czasu.
- Dlaczego to brzmi jak pożegnanie?
Uśmiecham się smutno, bo wcale nie chcę, żeby dał mi trochę czasu. Wcale nie chcę niczego przemyśleć i wcale nie mam wyjątkowo dużo nauki. Jest jej tyle, co zwykle. Być może po prostu chcę wystawić samego siebie na próbę. Zobaczyć, czy uda mi się żyć dalej bez Chanyeola.
![](https://img.wattpad.com/cover/70573958-288-k793270.jpg)
YOU ARE READING
Pierwszy i Ostatni | ChanBaek
FanfictionParing główny: ChanBaek Pobocznie: HunHan, KaiSoo Uwagi: zmieniony wiek bohaterów, przekleństwa Inspirowane "Trzy metry nad niebem". Czasami zdarzają się drobne kłopoty, przeistaczające się w wielką katastrofę, lekki strach stający się olbrzymią fob...