27. Dziecięce marzenie

3K 474 192
                                    

Miasto wygląda naprawdę pięknie w poświacie porannego słońca, ale jestem zbyt zmęczony, by to zauważyć. Zamiast tego zamykam oczy, wtulam policzek w plecy Chanyeola i staram się powstrzymać przed zaśnięciem. Jestem naprawdę zmęczony, a jedynym o czym potrafię myśleć jest czekające na mnie ciepło mojego łóżka.

- Jesteśmy na miejscu - słyszę tuż po tym, jak Chanyeol wyłącza silnik.

Wyrywam się z płytkiego półsnu i przecieram oczy, przypominając sobie, że nadal mam na sobie kurtkę chłopaka. Zsiadam z pojazdu i niezbyt zgrabnie pozbywam się wierzchniego odzienia, starając się oswoić z porannym chłodem.

- Dzięki - mówię, mając na myśli kurtkę.

- Nie ma za co - odpowiada Chanyeol, przyjmując ubranie i patrząc na mnie w ten dziwny sposób, który napawa mnie poczuciem winy. - Nie chciałem podjeżdżać pod twój dom z wiadomych powodów. Mam nadzieję, że...

- Nie szkodzi. Przejdę się - przerywam mu, zauważając, że znajdujemy się kilka przecznic od celu.

- Okay - wzdycha Chanyeol i odwraca wzrok, przez co czuję się jeszcze bardziej nieswojo.

- Więc... do zobaczenia? - mówię, wahając się.

- Rozumiem, że nie zasłużyłem na to, by dostać go z powrotem? - pyta nagle, a gdy w odpowiedzi otrzymuje tylko moje zdezorientowane spojrzenie, precyzuje. - Chodzi mi o wisiorek, aniele.

- Miałeś mnie tak nie nazywać.

- Wszystko jedno.

Nagle Chanyeol wydaje się dziwnie chłodny i obojętny, a ja sam pcham się w jeszcze trudniejszą sytuację. Ściskam łańcuszek, znajdujący się w kieszeni mojego kardiganu i zastanawiam się, jaki jest sens tego wszystkiego.

- Nie teraz - mówię. - Nie chcę po raz kolejny znaleźć go w rękach pierwszego-lepszego chłopaka z ulicy, Yeol.

- W porządku.

- Cieszę się, że rozumiesz.

- Ta - mruczy, a po chwili dodaje takim tonem, jakby chciał naprawić panującą pomiędzy nami atmosferę. - Zobaczymy się... niebawem?

Zamieram, bo zupełnie nie spodziewałem się pytania o spotkanie. Czuję się tak, jakbym miał podjąć najtrudniejszą decyzję w moim życiu i to wcale nie jest przyjemne uczucie. Coś dusi mnie w środku na samą myśl o traktowaniu Chanyeol tak, jak wcześniej po sytuacji, której dziś doświadczyłem. Być może jego wyjaśnienia nie rozwiązały wszystkich moich wątpliwości.

- Mam ostatnio dużo nauki - mówię.

- Więc nie? - rzuca mi kolejne spojrzenie, przez które czuję się jakbym kopnął bezbronnego szczeniaka.

- Chanyeol.

- Nie, w porządku. Rozumiem. To przez to, co ci opowiedziałem, tak?

- Co? Nie.

- Nie udawaj - kolejne spojrzenie wyżerające mi dziurę w sercu.

- To nie przez to, Chanyeol. Nie myśl tak - mówię, spuszczając wzrok. - Po prostu dzisiejsza sytuacja, ten chłopak, twoja wygrana... Muszę to wszystko przemyśleć. Daj mi trochę czasu.

- Dlaczego to brzmi jak pożegnanie?

Uśmiecham się smutno, bo wcale nie chcę, żeby dał mi trochę czasu. Wcale nie chcę niczego przemyśleć i wcale nie mam wyjątkowo dużo nauki. Jest jej tyle, co zwykle. Być może po prostu chcę wystawić samego siebie na próbę. Zobaczyć, czy uda mi się żyć dalej bez Chanyeola.

Pierwszy i Ostatni | ChanBaekWhere stories live. Discover now