36. Gorycz z bitą śmietaną

2.8K 385 105
                                    

Moje myśli dryfują gdzieś na powierzchni morskich fal, tonąc w surrealnym uczuciu lekkości, gdy otwieram oczy i spostrzegam, że szum morza jest prawdziwy. Mój wzrok wędruje po białym piasku, czerwonym piknikowym kocu, na którym leżę i artystycznie zabarwionym pastelami niebie. Naciągam na siebie kurtkę Chanyeola, którą przez cały czas byłem okryty i wzdycham z zachwytem, upajając się rześką bryzą. Ciągle żyje we mnie obawa, że lada chwila wszystko okaże się tylko cudownym snem, który rozmaże się pod moimi powiekami gdzieś pomiędzy dzwonieniem budzika a dźwiękiem ptasiego śpiewu.

Obracam się na drugi bok i moje ciało drętwieje. Park Chanyeol leży wsparty na łokciu w jeansach luźno wiszących na mocno zarysowanych biodrach z papierosem pomiędzy szorstkimi wargami. Jego zmrużone oczy wpatrują się w horyzont tak przenikliwie, jakby chciał dojrzeć, co kryje się po jego drugiej stronie, a lekki wiatr unosi splątane kasztanowe włosy.

Przez dłuższą chwilę po prostu obserwuję go zafascynowany sposobem, w jaki dym papierosowy układa się nad jego głową w nieuchwytną, anielską aureolę, a on sam pali dalej z taką obojętnością, jakby nic nie było w stanie wyprowadzić go z równowagi.

Tymczasem ja leżę nagi na kocu niosącym w sobie obsceniczny zapach seksu okryty jedynie kurtką chłopaka, który regularnie kradnie dla siebie większą część moich myśli. Mimo wszystko cała sytuacja wydaje mi się dziwnie naturalna. Tak, jakbyśmy od początku mieli w planach zakończyć moje osiemnaste urodziny leżąc na plaży nad ranem pod pastelowym niebem i chmurą dymu papierosowego.

- Cześć, aniele. - Jego wzrok pada na mnie, a usta rozciągają się w półuśmiechu.

- Cześć, Chanyeol - odpowiadam zachrypniętym głosem i śmieję się w myślach, analizując całą bezsensowność mojego położenia.

Jestem o conajmniej cztery godziny drogi od domu z mężczyzną, za którym mógłbym skoczyć w ogień i cholernie nie mam ochoty nawet myśleć o powrocie. Jedynym, czego potrzeba mi w tej chwili jest smak papierosa, który pozwoliłby mi pozostać w tej bajce jeszcze dłużej.

- Poczęstujesz mnie? - pytam, ciągle odurzony porannym widokiem spienionego morza, świtu jaśniejącego na horyzoncie i mężczyzny, który dzień wcześniej oferował mi najbardziej niezapomniane urodziny w życiu.

Chanyeol zerka ze zwątpieniem na spaloną do połowy fajkę, po czym przysuwa ją w moją stronę, a ja uśmiecham się z satysfakcją. Obejmuję filtr ustami, a moje wargi całkowicie świadomie stykają się z szorstką powierzchnią palców Yeola. Patrzę na niego z dołu, zaciągając się na tyle, na ile potrafię i ostatecznie wypuszczając dym szybciej, niż planowałem przez drażniące pieczenie w gardle.

- Myślałem, że się zezłościsz. - Posyła mi cień rozbawionego uśmiechu, drugą ręką pocierając zaspane oczy.

- Daj spokój - prycham, obracając się na brzuch i układając głowę na skrzyżowanych rękach. - Już dawno złamaliśmy tę obietnicę.

- Polubiłeś papierosy, aniele?

- Polubiłem to, co czuję, gdy je palę - odpowiadam, uśmiechając się sennie.

Nawet nie przejmuję się tym, że skórzana kurtka Yeola niekompletnie zasłania większe partie mojego ciała. Jesteśmy tu sami i chyba w końcu nadszedł kres czasu, kiedy kazałem mu się odwracać za każdym razem, gdy się przebierałem. Yeol po prostu zna mnie całego prawie tak dobrze, jak ja znam siebie i wstyd jest ostatnim, co mogę w tej chwili czuć.

- A co czujesz? - pyta lekko zachrypniętym głosem, a ja chichoczę, przejmując końcówkę papierosa z jego dłoni.

Zaciągam się mocno, przymykając oczy, a odpowiedź ulatuje razem z dymem.

Pierwszy i Ostatni | ChanBaekHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin