Następne dni są dla mnie ciągiem ciężkiej pracy i oczekiwania na spotkanie z Chanyeolem. Wieczorami zaszywam się na balkonie z książką, narzucając na ramiona jego kurtkę. Szczerze mówiąc najchętniej w ogóle bym się z nią nie rozstawał, lecz nie chcę, aby nowa, zdecydowanie odbiegająca od reszty moich ciuchów część garderoby zainteresowała moich rodziców. Fakt, że jeszcze niczego się nie domyśleli i tak coraz bardziej mnie dziwi.
Kurtka Chanyeola znajduje też zastosowanie podczas samotnych wieczorów, kiedy nie potrafię zasnąć, mając ochotę tylko żałośnie płakać z tęsknoty. Przytulam ją wtedy do siebie, zaciągam się znajomym zapachem i usiłuję udawać, że jestem teraz z Chanyeolem.
Wymienianie samych smsów, oraz krótkie rozmowy jedynie w małym stopniu pozwalają nam pogodzić się z tęsknotą. Nie mam jednak wystarczająco dużo wolnego czasu, aby zaprosić go do siebie, lub wymknąć się gdzieś razem z nim. Nieważne jak bardzo bym chciał po prostu z nim odjechać, przytulony do jego pleców, obowiązki silnie trzymają mnie w domu.
Coraz częściej dopada mnie też melancholia. Myślę wtedy o przyszłości, o moim związku z Chanyeolem i możliwości wyjawienia moim rodzicom prawdy. Układam sobie w głowie słowa, które mógłbym im wtedy powiedzieć i usiłuję przekonać samego siebie, że to mogłoby się udać. Wiem, że Chanyeol jest w stanie skusić mnie, abym uwierzył w niemożliwe, więc nie wykluczam opcji wtajemniczenia moich rodziców.
Kres mojej męczeńskiej tęsknoty następuje pewnej upalnej środy, zdecydowanie najcieplejszego dnia w tym miesiącu. Leżę na łóżku na wpół śpiący czytając moje beznadziejne notatki z koreańskiego i starając się cokolwiek z nich zapamiętać. Zerkam na zegarek i wzdycham, widząc późną godzinę, która tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że następnego ranka będę nieprzytomny.
Moje palce nadal są zdrętwiałe od gry i trzymania długopisu, gdy wstaję, by odłożyć zeszyt na blat biurka. Przelotnie zaglądam do szafki, w której trzymam niedokończoną butelkę obrzydliwego szampana, by upewnić się, że rodzice jeszcze jej nie znaleźli i gdy widzę ją na miejscu z ulgą powracam do łóżka.
Jestem tak zmęczony, że moje oczy same się zamykają, jednak coś nie pozwala mi zgasić światła i po prostu zasnąć. Czuję czyjąś obecność i dziwne przeczucie każe mi spojrzeć w stronę uchylonego okna balkonowego, tylko po to, aby stanąć twarzą w twarz z moim największym pragnieniem.
Zasycha mi w ustach, kiedy drżąc podchodzę i szerzej otwieram drzwi na balkon, nie mogąc powstrzymać zaskoczonego uśmiechu. Naprawdę nie spodziewałem się tego, że wszystkie moje dotychczasowe potrzeby spełnią się w tej chwili.
- Cześć, aniele.
Onieśmielający uśmiech odbiera mi zdolność logicznego myślenia, gdy Chanyeol wchodzi do mojego pokoju otoczony zapachem wieczornego powietrza, a jego ramię niemal natychmiast zaborczo obejmuje mój pas. Nie protestuję. Chcę tego.
Odwzajemniam jego pożądliwy pocałunek, wzdychając błogo prosto w jego rozchylone w oczekiwaniu wargi.
- Tak bardzo tęskniłem - szepczę, całując go z uśmiechem na ustach.
- Cii... - jego ściszony głos sprawia, że drżę. - Twoi rodzice są na dole, racja?
- Tak - odpowiadam bezgłośnie, kiwając głową z ramionami zaplecionymi wokół jego szyi.
- Musimy być bardzo cicho, racja? - pyta znów, a ja znów jedynie milcząco kiwam głową.
Zostawiamy uchylone drzwi balkonowe, pozwalając wieczornemu powietrzu towarzyszyć nam przy niewinnych pieszczotach. Oddycham zapachem jego koszulki w kolorze zgniłej zieleni, która pachnie dokładnie tak, jak wygląda - niechlujnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/70573958-288-k793270.jpg)
YOU ARE READING
Pierwszy i Ostatni | ChanBaek
FanfictionParing główny: ChanBaek Pobocznie: HunHan, KaiSoo Uwagi: zmieniony wiek bohaterów, przekleństwa Inspirowane "Trzy metry nad niebem". Czasami zdarzają się drobne kłopoty, przeistaczające się w wielką katastrofę, lekki strach stający się olbrzymią fob...