Następne poranki również są tylko kopiami. Szatyn przyjeżdża zawsze, kiedy kończę zapinać koszulę, a gdzieś pomiędzy układaniem włosów i zarzuceniem plecaka na ramię wychodzę na balkon i witam go krótkim "cześć". Potem schodzę, wymieniam z nim kilka zdań, siadam, obejmuję ramionami jego tors, wdycham cuchnący odór skórzanej kurtki i odjeżdżam. W każdym tego słowa znaczeniu.
Każda przejażdżka jest jak oderwanie od rzeczywistości. Nierealna, szybka, zakazana. Nawet nie chcę myśleć o tym, co stałoby się, gdyby moi rodzice dowiedzieli się, że codziennie jeżdżę do szkoły motocyklem w towarzystwie prawie-nieznajomego i to jeszcze bez kasku! Wolę jednak zachować nasze codzienne przejażdżki w tajemnicy, licząc na to, że wraz z biegiem czasu nauczę się kłamać. Na razie uczę się tylko sprawniej zsiadać z motocykla oraz oswajać z odorem benzyny i tytoniu.
Każdy dzień przepełniony jest również gadaniem Kyungsoo. Powoli zaczynam uważać, że jego miłość do nijakiego Kaia staje się prawdziwą obsesją. O ile całowanie jego zdjęcia i opowiadanie o nim dwadzieścia cztery godziny na dobę jest całkiem w porządku, to planowanie z nim ucieczki już nie. Coraz częściej zastanawiam się nad powiedzeniem wszystkiego matce Kyungsoo, jednak wiem, że nie potrafię tego zrobić.
Po pierwsze, wtedy chłopak mógłby wykorzystać swoją tajną broń i powiedzieć mojej matce o Chanyeolu. Po drugie, ta informacja kompletnie złamałaby serce pani Do, a ja straciłbym jedynego przyjaciela.
- Jestem pewny, że Kai zrobił ci pranie mózgu, Kyunggie - mówię pewnego dnia w porze na lunch.
Chłopak podnosi wzrok zza ekranu swojej komórki.
- Mówisz tak, bo nigdy nie byłeś zakochany - prycha. To jego stała wymówka.
- Martwię się o ciebie - mówię, wywracając oczami. - Ten chłopak owinął sobie ciebie wokół palca.
- Nie przesadzaj -wzdycha.
- Naprawdę się martwię.
Kyungsoo podnosi na mnie wzrok. Tym razem nie jest to chamskie, wymowne spojrzenie. Patrzy na mnie z wdzięcznością, która wzbudza we mnie dziwne emocje.
- To kochane, że się martwisz, ale uwierz, Kai jest jedyną osobą na tym świecie, która nigdy mnie nie skrzywdzi. Po prostu jesteśmy sobie pisani.
- Brzmisz jak głupia, zakochana nastolatka - prycham, pociągając łyk soku z kartonika.
- Być może - uśmiecha się. - Ale uwierz, każdy kiedyś spotyka kogoś, na kogo czekał od samego początku i ja właśnie spotkałem.
- Nie wierzę w takie rzeczy - mówię, patrząc na niego z politowaniem.
- Też nie wierzyłem.
- Jesteś po prostu szalony - odchylam się do tyłu na krześle i wzdycham.
- Każdy, kto jest zakochany jest w pewnym sensie szalony - uśmiecha się Kyungsoo, po czym tęsknie spogląda na ekran telefonu. - Kai będzie się niedługo ścigał. Powiedział, że jeżeli wygra, ucieknie ze mną do Paryża. To cholernie romantyczne, prawda?
- To cholernie nierealne - prycham, studząc jego zapał.
- Nie masz za grosz fantazji - wywraca oczami.
- Jestem realistą.
- Realistą, który każdego poranka przyjeżdża do szkoły na motocyklu?
Rumienię się, szybko zakrywając twarz dłońmi.
- Przestań.
- Czepiasz się mnie, a sam nie jesteś lepszy, Baek - śmieje się Kyungsoo. - Jak bardzo jesteś już zakochany?
![](https://img.wattpad.com/cover/70573958-288-k793270.jpg)
BINABASA MO ANG
Pierwszy i Ostatni | ChanBaek
FanfictionParing główny: ChanBaek Pobocznie: HunHan, KaiSoo Uwagi: zmieniony wiek bohaterów, przekleństwa Inspirowane "Trzy metry nad niebem". Czasami zdarzają się drobne kłopoty, przeistaczające się w wielką katastrofę, lekki strach stający się olbrzymią fob...