15. Kara

3.4K 593 67
                                    

Motocykl zatrzymuje się kilka przecznic od mojego domu. Noc jest ciemna i chłodna, a czuję tylko piekielną potrzebę zostania przy Chanyeolu. Wiem jednak, że to niemożliwe. Muszę wrócić. Niechętnie zsiadam z pojazdu, poprawiając ramiączka plecaka. Chanyeol również opuszcza swoje miejsce, biorąc moje dłonie w swoje. W porównaniu z nimi, moje wydają się śmiesznie małe. Podnoszę wzrok i widzę, że się uśmiecha. Jego uśmiech naprawdę jest zaraźliwy.

- Jesteś zły? - pyta.

- Zamierzasz pytać o to za każdym razem, gdy z tobą ucieknę? - śmieję się.

Chanyeol również parska cichym śmiechem i przyciąga mnie do siebie. Wpadam w jego ramiona i wtulam się w czarną kurtkę. Mam ochotę zostać w tym uścisku już na zawsze. Nigdzie nie czuję się tak jak przy Chanyeolu.

- Powinieneś już iść, aniele - nachyla się i szepcze mi do ucha.

- Nie chcę.

Zaciskam oczy, nie mogąc oswoić się z tym, że nasz wspólny piątek już się skończył.

- Baekhyun - wzdycha. Moje imię brzmi tak cudownie lekko wypowiadane jego zachrypniętym głosem. - Nie zostawię cię. Będę czekał pod twoim domem w każdy piątek. Każdy piątek będzie nasz. Obiecuję.

Wierzę mu. Jeszcze nigdy nie ufałem komuś tak mocno.

Podnoszę wzrok i uśmiecham się, choć na myśl o powrocie mam ochotę płakać. Moi rodzice z pewnością nie okażą się łaskawi. Mogę tylko zgadywać jak okrutną karę dadzą mi tym razem.

- Jeżeli w ramach kary znów zabiorą mi auto, będę mógł liczyć na ciebie? - pytam, patrząc mu prosto w oczy.

Śmieje się i nachyla, by chwilę później uraczyć moje usta krótkim pocałunkiem.

- Oczywiście - odpowiada, przytulając mnie do siebie. - Ale teraz naprawdę powinieneś wracać.

Spuszczam wzrok. Chanyeol ma rację. Muszę wracać.

- Będę tęsknił - szepczę, wolno uwalniając się z jego uścisku. Chcę jak najbardziej opóźnić tę chwilę.

- Zawsze wiesz, gdzie mnie szukać - uśmiecha się Chanyeol, pieszczotliwie głaszcząc moją dłoń.

- Racja - uśmiecham się blado i podchodzę bliżej, by pożegnać go krótkim pocałunkiem w policzek. - Do zobaczenia.

- Do zobaczenia, aniele.

Uśmiecham się kącikiem ust i odchodzę w stronę domu. Dopiero teraz dociera do mnie to, jak poważnych kłopotów sobie narobiłem. Notuję w pamięci, by podrobić sobie usprawiedliwienie na poniedziałek. Nie mam zamiaru pozwolić na to, aby mama dowiedziała się o wagarach.

Kilkakrotnie chucham sobie w dłoń, starając się ocenić, czy czuć ode mnie alkohol. Staram się przekonać samego siebie, że były to tylko dwa drinki, a ich działanie nie powinno być zauważalne.

Wyjmuję z kieszeni telefon i zaciskam zęby, widząc dwadzieścia trzy nieodebrane połączenia od mamy. Z pewnością umierała z obaw, podczas, gdy ja bawiłem się tak, jak nigdy. Mimo wszystko czuję lekkie wyrzuty sumienia, lecz wiem, że było warto.

Przelotnie zerkam na godzinę, a moje oczy powiększają się ze zdumienia. Druga czterdzieści osiem widnieje na ekranie, jakby chciała zaśmiać mi się w twarz. Nigdy nie wracałem tak późno. Boże, o tej godzinie nigdy nawet nie byłem poza domem (wykluczając nocowanie u Kyungsoo).

Przekraczając bramę czuję się tak zdenerwowany jak nigdy. Moje gardło jest zaciśnięte, jakby ktoś zawiązał je w ciasny supeł, a dłonie stają się lepkie od potu. Zauważam zapalone światło w salonie i już wiem, że rodzice czekali na mnie przez cały ten czas. Mogę tylko się domyślać, jak gwałtowna będzie ich reakcja.

Pierwszy i Ostatni | ChanBaekWhere stories live. Discover now