Wlepiam spojrzenie w swoje odbicie w tafli ogromnego, podświetlanego lustra i mam ochotę gorzko się roześmiać. Wyglądam jak człowiek, w którym wypaliła się już naiwność. Człowiek ze śladami szczerej miłości na szyi, z cieniami pod oczami i rządzą wolności, zawartą w niewypowiedzianych przekleństwach na końcu języka.
Od: Chanyeol
Twoje przyjęcie jest aż tak złe, aniele?Uśmiecham się, ponieważ nieważne jak często nazywa mnie aniołem, ja i tak za każdym razem reaguje na to tak samo.
Do: Chanyeol
Najgorsze. Opowiem ci wszystko, gdy już mnie stąd zabierzesz.Od: Chanyeol
Wytrzymaj jeszcze piętnaście minut. Już wyjeżdżam.Wzdycham z ulgą, ponieważ skrycie liczyłem na taką odpowiedź.
Do: Chanyeol
W porządku. Zaparkuj parę ulic dalej.Od: Chanyeol
Jakbym nie wiedział ;)Parskam śmiechem i wychodzę, decydując się na wymknięcie tylnymi drzwiami. Nie obchodzi mnie już to, co pomyślą moi rodzice oraz dalsi członkowie rodziny, gdy zauważą mój brak. Oczywiście, o ile to zauważą. W tej chwili myślę tylko o Chanyeolu i o tym, jak cudownie będzie znów ucałować te szorstkie wargi.
Wieczór jest ciepły, a w powietrzu czuć kwitnące nieopodal azalie, gdy przebiegam przez przejście dla pieszych, luzując cholerny krawat, który przez cały czas mnie dusił. Teraz już wiem, czemu Yeol ich nie lubi - krawaty są jak kajdanki dla kogoś, kto spędził całe życie w swobodzie.
Od: Chanyeol
Czekam na ciebie na parkingu pod sklepem spożywczym na rogu.Skojarzenie odpowiedniego parkingu zajmuje mi kilka minut błądzenia między szerokimi ulicami, jednak ostatecznie znajduję szatyna, siedzącego na motocyklu z fajką pomiędzy suchymi wargami. Gdy tylko wychodzę z cienia budynku, uśmiecha się na mój widok, a jego oczy świdrują mnie radosnym spojrzeniem.
- Nienawidzę smokingów, ale ty wyglądasz w nim cholernie seksownie.
Rumienię się na tę niedyskretną uwagę i z cwanym uśmieszkiem wysuwam papierosa spomiędzy jego spękanych ust, by następnie uraczyć je krótkim pocałunkiem.
- Myślałem, że tam umrę - parskam i zaciągam się fajką, którą poprzednio wysunąłem z warg Chanyeola.
Szatyn pociera dłonią kark i uśmiecha się ze współczuciem.
- Aż tak źle?
- Tragicznie.
- Może chociaż było dobre jedzenie? - pyta, gdy oddaję mu papierosa, a on kończy go po jednym zaciągnięciu się.
- Nie mogłem przełknąć ani kęsa, Yeol - parskam, rzucając mu zmęczone spojrzenie.
- W sumie to całkiem dobrze. - Uśmiecha się pogodnie, pstryknięciem odrzucając niedopałek na ziemię. - Czekając na ciebie, kupiłem mrożoną pizzę i skrzydełka. Możemy je zrobić u mnie.
Śmieję się cicho i zajmuję miejsce za nim, wciskając policzek w znajomo twardy bark.
- Umiesz zrobić takie skrzydełka jak te z KFC? - pytam, chcąc się z nim podroczyć.
- Nie - odpowiada, odwracając się, i szepcze w moje włosy. - Robię zdecydowanie lepsze.
***
Siedzę na blacie w samej koszuli, bujając nogami i w zamyśleniu ssąc Chupa Chupsa o smaku truskawki ze wzrokiem utkwionym w stojącym po drugiej stronie wyspy kuchennej Chanyeolu. Obserwuję, jak mężczyzna w szarym podkoszulku, odsłaniającym jego imponującej wielkości bicepsy, z gracją mistrza włoskiej kuchni oprósza mrożoną pizzę tartym serem i w skupieniu wsuwa blachę do staroświeckiego piekarnika pod kuchenką gazową, mrucząc z zadowoleniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/70573958-288-k793270.jpg)
JE LEEST
Pierwszy i Ostatni | ChanBaek
FanfictieParing główny: ChanBaek Pobocznie: HunHan, KaiSoo Uwagi: zmieniony wiek bohaterów, przekleństwa Inspirowane "Trzy metry nad niebem". Czasami zdarzają się drobne kłopoty, przeistaczające się w wielką katastrofę, lekki strach stający się olbrzymią fob...