Zostaw go James!

3.2K 174 4
                                    

2/6

#Syriusz#
Gładka powierzchnia jeziora lśniła oślepiającym blaskiem odbijającego się od niej słońca. Na samym brzegu siedziała grupka rozchichotanych dziewczyn, które dopiero co opuściły Wielką Salę, a teraz pozdejmowały buty i skarpetki, chłodząc sobie się w wodzie.
Lupin wyciągnął książkę i zabrał się do czytania. A ja rozglądałem się dookoła po uczniach rozłożonych na trawie. James bawił się zniczem, pozwalając mu odlatywać coraz dalej, ale zawsze w ostatniej chwili go chwytał. Glizdogon przyglądał się temu z otwartymi ustami. Za każdym razem, gdy Jamesowi udał się szczególnie trudny chwyt, wydawał z siebie zduszony okrzyk podziwu i bił brawo. James często spoglądał w stronę dziewcząt siedzących nad wodą.
- Może byś już przestał, co? – odezwałem się w końcu, kiedy James złapał znicza w wyjątkowo widowiskowy sposób, a Glizdogon krzyknął z podziwu.
-Bo Glizdogon posika się z wrażenia. - Dopowiedziałem.
Glizdogon się zarumienił, a James się roześmiał.
- Skoro ci to przeszkadza – powiedział, chowając złotą piłeczkę do kieszeni. Byłem  chyba jedyną osobą,poza Teo oczywiście,  która mogła powstrzymać Jamesa Pottera od popisywania się.
- Nudzę się – powiedziałem.
- Chciałbym, żeby już była pełnia księżyca.- dopowiedziałem cicho żeby tylko reszta mnie usłyszała.
- Może ty byś chciał – mruknął ponuro Lupin zza swojej książki.
-Ale mamy jeszcze transmutację, jak się nudzisz, możesz mnie przepytać... Masz.- I wyciągnął ku mnie książkę.
- Nie muszę zaglądać do tych głupot. Znam to wszystko na pamięć. - Prychnąłem.
- To cię trochę ożywi, Łapo – powiedział cicho James.
-Zobacz, kto tam siedzi...- szepnął.
Odwróciłem głowę. Zamarłem bez ruchu, jak pies, który zwietrzył królika.
- Wspaniale. Smarkerus. - Ucieszyłem się.
Snape wstał i schował swój pergamin do torby. Kiedy wyszedł z cienia i ruszył przez trawnik, ja i James też wstaliśmy. Remus i Peter pozostali na miejscu. Lupin gapił się w książkę, choć oczy mu się nie poruszały, a między brwiami pojawiła się mała zmarszczka. Glizdogon patrzył to na mnie, to na Jamesa, to na Snape'a z wyraźnym oczekiwaniem na twarzy.
- W porządku, Smarkerusie? – zapytał głośno James.
Snape zareagował tak szybko, jakby się spodziewał napaści. Upuścił torbę, wsunął rękę za pazuchę i już podnosił różdżkę, gdy James wrzasnął:
- Expelliarmus!
Różdżka Snape'a wyleciała w powietrze i upadła za nim w trawę. Parsknąłem śmiechem.
- Impedimento! – krzyknął, James celując różdżką w Snape'a, który zwalił się na ziemię w połowie skoku po własną różdżkę.
Porozkładani na trawie uczniowie zwrócili głowy w naszą stronę. Niektórzy wstali i podeszli bliżej. Jedni mieli przerażone miny, inni byli wyraźnie rozbawieni.
Snape leżał na ziemi, dysząc. James i ja  zbliżaliśmy się do niego powoli z różdżkami w  pogotowiu. James zerknął przez ramię na dziewczyny nad wodą. Peter wstał, obserwując tę scenę łakomym wzrokiem, po czym obszedł Remusa, żeby mieć lepszy widok.
- Jak ci poszedł egzamin, Smarku? – zapytał James.
- Obserwowałem go, rył nosem po pergaminie – powiedziałem drwiąco .
- Na pewno tak go poplamił, że nie będą mogli odczytać ani słowa. - Zaśmiałem się.
Tu i ówdzie rozległy się śmiechy. Najwyraźniej Snape nie cieszył się w szkole popularnością. Glizdogon zachichotał. Snape próbował wstać, ale zaklęcie wciąż działało; wił się, jakby walczył z niewidzialnymi sznurami.
- Jeszcze zobaczymy... - wydyszał, patrząc na Jamesa z nienawiścią.
-Tylko... poczekajcie...- wudusił.
- Na co? – zapytałem chłodno.
- Co zamierzasz zrobić, Smarku, wydmuchać sobie na nas nos?- zakpiłem.
Snape bluznął potokiem przekleństw i zaklęć, ale jego różdżka była daleko, więc żadne z zaklęć nie zadziałało.
- Przepłucz sobie usta – wycedził James.
- Chłoszczyśc!- krzyknął.
Z ust Snape'a zaczęły się wydobywać różowe bańki mydlane, piana pokrywała mu wargi, wyraźnie się dusił...
- ZOSTAWCIE GO! - usłyszałem dwa wkurzone dziewczęce podniesione głosy.
James razem ze mną rozejrzał się wokoło. Wolna ręka Jamesa szybko powędrowała do włosów. To Lili i Teo biegły w naszą stronę z mordem w oczach. A zwłaszcza Teo bo jej oczy zaczęły lśnić złotem.
- Co jest, Evans? – zapytał James głosem, który stał się uprzejmy.
- Zostawcie go – powtórzyła Lili. Patrzyła na Jamesa za odrazą.
-Co on wam zrobił?- wysyczała Teo.
- No wiesz... - powiedział James powoli, jakby się zastanawiał.
- To raczej kwestia tego, że on istnieje... jeśli wiesz, co mam na myśli...- dopowiedział zadowolony.
Wielu widzów obserwujących tę scenę wybuchnęło śmiechem, w tym ja i czerwony już ze śmiechu Peter, ale nie Remus, nadal pochylony nad książką. Lili i Teo  też się nie roześmiały.
- Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak James? - zapytała go chłodno Teo.
- A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.- powiedziała Lili.
- Daj spokój Teośa. Ale mam warunek. Zostawię go , jak się ze mną umówisz, Evans - odrzekł szybko James. 
- No... nie daj się prosić... Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka. - przekonywał Rudą.
Za jego plecami zaklęcie spowolnienia przestało działać. Snape czołgał się powoli ku swej różdżce, wypluwając mydliny.
- Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą a wielkim pająkiem – oświadczyła Lili.
- Nie masz szczęścia, Rogaczu. A ty Teo?  Umówisz się ze mną?- zapytałem i odwróciłem się w stronę Snape'a. 
#Teo#
- OJ!! - Krzyknął Black.
Ale krzyknął za późno. Severus już celował różdżką prosto w Jamesa. Błysnęło i z policzka Jamesa trysnęła krew. Odwrócił się błyskawicznie, znowu błysnęło, i Sev wisiał już w powietrzu do góry nogami. Szata opadła mu na głowę, odsłaniając chude, blade nogi i poszarzałe gatki.
Wielu widzów zaczęło klaskać. Syriusz, James i Peter ryknęli śmiechem. Rozzłoszczona twarz Lili drgnęła lekko, jakby i ona powstrzymywała uśmiech.
- Puść go! - Rozkazałyśmy.
- Na rozkaz! - powiedział James i szarpnął lekko różdżką.
Severus upadł bezwładnie na ziemię. Wyplątał się jakoś z szaty, wstał i podniósł różdżkę.
- Petrificus Totalus! - rozległ się głos Syriusza i Severus znowu runął jak długi i zesztywniał.
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! – krzyknęła Lili.
Teraz i ona i ja miałam już różdżkę w  ręku. James i Syriusz wpatrywali się w nas uważnie.
- Wiem do czego jesteś zdolna Teo. Ale jestem lepszy więc opuść różdżkę. - odezwał się Black.
- Ostrzegam cię Black. Jeżeli nie chcesz być połamany albo powieszony na Wieży Astronomicznej to zostaw mojego przyjaciela. - zagroziłam celując mu w twarz.
- Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym zrobił ci krzywdę – powiedział James.
- To cofnij swoje zaklęcie! - syknęła Lili.
James westchnął ciężko, a potem odwrócił się do Severusa i wyszeptał jakieś  przeciwzaklęcie.
- Bardzo proszę - powiedział, gdy Sev po raz kolejny dźwignął się na nogi.
- Masz szczęście, że Evans i Teo tu była, Smarkerusie... - syknął Black.
- Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy i zdrajczyni krwi! - Wydarł się.
Lilka zamrugała szybko. A ja patrzyłam tępo na osobę którą uważałam za przyjaciela.
- Świetnie. W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie. - powiedziała chłodno.
- Przeproś je! - ryknął James, celując różdżką w teraz Snape'a.
- Nie zmuszaj go, żeby nas przepraszał! - zawołała Lili, łypiąc groźnie na Jamesa.
- Jesteś taki sam jak on...- dodała.
- Co? – krzyknął zdziwiony James.
- Ja NIGDY bym was nie nazwał... sama wiesz jak! - Odparł oburzony.
- Targasz sobie włosy, żeby wyglądać tak, jakbyś dopiero co zsiadł ze swojej miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i miotasz zaklęcia na każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz... Dziwię się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i z twoim wielkim napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok. - Wykrzyczała Jamesowi wszystko w twarz. Potem odwróciła się na pięcie i odeszła. A ja jeszcze zostałam i patrzyłam w czarne oczy Severusa ze złością, odrazą i niemym pytaniem: dlaczego?
- Evans! – zawołał za nią James.
Nawet się nie obejrzała.
- Co jej się stało? – zapytał James, bezskutecznie starając się sprawić wrażenie, że go to niewiele obchodzi.
- Czytając między wierszami, powiedziałbym, że chyba uważa cię za osobę nieco próżną – mruknął Syriusz.
- Świetnie. Znakomicie... – rzekł James, teraz już nie kryjąc wściekłości.Znowu błysnęło i Snape ponownie zawisł w powietrzu do góry nogami.
- Kto chce zobaczyć, jak ściągam majtki Smarkerusowi? - Zapytał James.
Uniosłam różdżkę i skierowałam ją w Pottera.
- Zostaw go James. - Powiedziałam na tyle głośno że na pewno było mnie słychać u Hagrida. Do grupki zebranych uczniów dołączył Remus i zaczął się nam przyglądać.
- Jeszcze go bronisz?! Wyzwał cię od zdrajcy! - Krzyknął Syriusz.
- Po mimo to nie będę się mścić! - Krzyknęłam rozzłoszczona.
- A kto tu mówi o zemście? - Zapytał James.
- Jeżeli mu coś zrobisz to odpłacę ci się tym samym. - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Nie zrobisz tego. - Powiedział.
- Założymy się? - Zapytałam zła. Ja, James i Syriusz unieśliśmy różdżki. Uśmiechnęłam się złowrogo na co spojrzeli na siebie z obawą ale nie odpuścili.
- Przestańcie! - Wrzasnął przerażony Remus. Żadne z nas go nie posłuchało.
James rzucił pierwszy zaklęcie które odbiłam z łatwością. Następnie Syriusz rzucił wiązankę zaklęć rozbrajających w moim kierunku. Osłoniłam się przed nimi.
- Drętwota! Ascendio! Petrificus Totalus! - rzuciłam w ich kierunku. Po chwili oboje leżeli plackiem na ziemi. Kiedy miałam się odwrócić ktoś złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Severusa.
- Przepraszam, Teo. - Powiedział.
- Tylko przyjaciele mogą na mnie mówić Teo.- powiedziałam chłodno i odeszłam w stronę zamku.
#Remus#
Siedziałem pod drzewem i czytałem kiedy zaalarmowały mnie krzyki. Spojrzałem w kierunku wrzasków i zobaczyłem złą do granic możliwości Teo. Pobiegłem szybko w tamtym kierunku. Teo stała naprzeciwko Jamesa i Syriusza z wysoko uniesioną w ich stronę różdżką. Miała przerażającą minę. Aż ciarki przeszły mi po plecach.
- Zostaw go James. - Powiedziała głośno.
- Jeszcze go bronisz?! Wyzwał cię od zdrajcy! - Krzyknął wkurzony Syriusz.
- Po mimo to nie będę się mścić! - Krzyknęła rozzłoszczona.
- A kto tu mówi o zemście? - Zapytał ironicznie James.
- Jeżeli mu coś zrobisz to odpłacę ci się tym samym. - wycedziła groźnie.
- Nie zrobisz tego. - Powiedział pewny siebie James.
- Założymy się? - Zapytała zła. Teo, James i Syriusz unieśli różdżki. Teo uśmiechnęła się złowrogo na co Syriusz i James spojrzeli na siebie z obawą ale nie odpuścili.
- Przestańcie! - Wrzasnąłem przerażony. Żadne mnie nie posłuchało.
James rzucił pierwszy zaklęcie które Teo odbiła z łatwością. Następnie Syriusz rzucił wiązankę zaklęć rozbrajających w jej kierunku. Osłoniła się przed nimi.
- Drętwota! Ascendio! Petrificus Totalus! - rzuciła w ich kierunku. Po chwili oboje leżeli bezwładnie na ziemi. Pobiegłem do nich sprawdzając czy nic im nie jest. Kiedy upewniłem się że jest dobrze spojrzałem w kierunku Teo. Kiedy miała się odwrócić Snape złapał ją za nadgarstek. Spojrzała na niego chłodno..
- Przepraszam, Teo. - Powiedział do niej. Zdawało mi się albo to było na prawdę że usłyszałem skruchę w jego tonie.
- Tylko przyjaciele mogą na mnie mówić Teo.- powiedziała do niego chłodno i odeszła w stronę zamku. Snape podniósł się szybko i pobiegł w ślad za nią. Kiedy czary Teo przestały działać Syriusz i James podnieśli się z ziemi i popatrzyli w stronę znikającej sylwetki rozzłoszczonej złotookiej dziewczyny.
- Przesadziliśmy. - Wyszeptał James.
- Ona nigdy nam nie wybaczy. - Dodał smutno Łapa.
- Macie rację. Mam nadzieję że macie nauczkę. Poza tym widzieliście że Teo nikt nie pokona w walce na czary. - powiedziałem spokojnie.
- Tak. Mamy nauczkę. - Wymamrotał Syriusz.
- Jeżeli Lili i Teo się do mnie nie odezwą do końca życia to ja nie wiem co zrobię.- wyznał James.
- Musimy coś z tym zrobić! - Zakomunikował poważnie Syriusz.
- Na razie dajcie im spokój. Nie wiem jak Lili ale Teo tak łatwo nie odpuści. Znacie ją. Do Syriusza nie odzywała się strasznie długo. Wczoraj jej przeszło ale po dzisiejszym nie jestem pewien co zrobi.A wy jeszcze to pogorszyliście. - przypomniałem im.
- Wiemy. - odpowiedzieli razem.
- Zbieramy się. Za niedługo pełnia. Teo obiecała wczoraj ze będzie ale po dzisiejszym spektaklu nie jestem już tego taki pewny. - powiedziałem i w czwórkę poszliśmy do Zamku.

Huncwoci i Historia TygrysaWhere stories live. Discover now