Kobiecy gniew nie zna granic.

4.1K 157 25
                                    

#Teo#
Stałam na dziedzińcu oparta o mur przyglądając się pierwszorocznym którzy próbowali złapać Syriusza i Jamesa. Zachciało im się zabawy w ganianego. Usiadłam po turecku wyjmując z torby aparat. Zrobiłam tym rzezimieszeką parę zdjęć na pamiątkę. Wyjęłam album i włożyłam do niego zrobione zdjęcia. Westchnęłam i oparłam się o murek za mną zamykając oczy. Czułam ciepło na twarzy dzięki promykom słońca. To taka chwila kiedy można się wyciszyć i pomyśleć. Niestety nie potrwała ona długo bo ktoś a raczej takich dwóch zasłoniło mi słońce. Otworzyłam jedno oko i co? Kogo zobaczyłam?  Szczerzącego się Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. Zmarszczyłam brwi. Co oni chcą?
- Czy coś się stało że zasłaniacie mi słońce?
-Mamy mały problem.- powiedział James.
- Co żeście zrobili? -zapytałam rozbawiona.
- My nic! Tylko... -Nie dokończył bo podszedł do nas Tomy pierwszoroczny Gryffindoru któremu leciała krew z rączki.
- Oni nic nie zrobili. Przewróciłem się i chyba uderzyłem ręką w kamień. - powiedział. Uśmiechnęłam się do dzieciaka i wyjęłam z torby chusteczki.
- Podaj rączkę. - poprosiłam.
Tomy posłusznie podał mi rękę którą oczyściłam z krwi. Dwójka Huncwotów obserwowała mnie uważnie. Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy się na mnie patrzyli. Zaśmiałam się cicho i wyjęłam różdżkę. Wypowiedziałam zaklęcie leczące i rączka była cała i zdrowa. Powiedziałam jeszcze zaklęcie czyszczące i ubranko chłopca było czyste. Spojrzałam na Tomyego.
- To powinno pomóc. Idźcie się bawić. - powiedziałam i schowałam różdżkę do kieszeni kurtki. Chłopiec podziękował i poszedł dalej bawić się z innymi.
- Dzięki Teośa. Ty zawsze wiesz co robić.- powiedział Jamie uśmiechając się szeroko. Jego szczęka nie boli od tego?
- Nie ma za co Jamie. Ja to nie Lili ale też znam parę zaklęć leczących. - zaśmiałam się.
- Jesteś tak samo mądra jak Evans.- powiedział Syriusz z tym nadętym uśmieszkiem.
- Ty się lepiej nie popisuj Black. - powiedziałam.
- To już nie mogę prawić ci komplementów? - zapytał urażony.
- Komplementy od ciebie oznaczają niebezpieczeństwo. A zwłaszcza dla mnie. - Powiedziałam patrząc na jego naburmuszoną twarzyczkę. Zaśmiałam się i  znienacka zrobiłam mu zdjęcie. Włożyłam zdjęcie do albumu i uśmiechnęłam się do chłopaków. Syriusz mruknął coś pod nosem. A James zaczął się turlać po dziedzińcu że śmiechu. Zaczęłam się z nim śmiać a Syriusz założył ręce na piersi i patrzył na nas jak na idiotów. Zadzwonił dzwon oznaczający koniec przerwy. James pomógł mi wstać i razem z Syriuszem poszliśmy na transmutacje. Wchodząc do klasy nigdzie nie zauważyłam Lili. Ona nigdy się nie spóźnia. Do sali weszła profesor McGonagall i zaczęła sprawdzać listę.
- Lili Evans? - pani Minevra rozejrzała się po klasie ale nigdzie nie zauważyła Lili więc podeszła do mnie.
- Teo? Czemu Lili nie zjawiła się na lekcji? - zapytała zmartwiona.
- Nie wiem pani profesor. Ona nigdy nie opuszcza lekcji. Zaczynam się martwić. - powiedziałam.
- Hmm. Panie Lupin? Pójdzie Pan z Teodorą poszukać Panny Evans. - Powiedziała i poszła do swojego biurka.
- A my!  - Krzyknął James.
- My też chcemy pomóc!  To jest nasza przyjaciółka! - Dopowiedział Syriusz.
- Co ty na to Teo?  Ty tu dowodzisz. - powiedziała McGonagall.
- Wezmę ze sobą Huncy. Szybciej ja znajdziemy a pani będzie miała chwilę spokoju. - powiedziałam i razem z chłopakami wybiegliśmy z sali. Przeszukaliśmy każdą sale i każdy znany nam korytarz. Oby jej się nic nie stało. Będąc pod wielką salą zatrzymałam się raptownie a chłopcy patrzyli na mnie dziwnie.
- Co się stało Teoś?  - zapytał James.
- Mam dziwne wrażenie że źle jej szukamy. Byliśmy już dosłownie wszędzie. Ale nie... O matko! - Krzyknęłam.
- Gdzie ona jest Teo?! - Zapytał Remus.
- Lochy. Nie Szukaliśmy w lochach. - Powiedziałam i zaczęłam biec do lochów a chłopcy za mną.
- Myślisz że tam będzie? - zapytał Peter
- Szukaliśmy już wszędzie. Ale nie tam. To nasza ostatni szansa. - Powiedziałam.
Biegłam ile sił w nogach omijając zakręty i wściekając się na schodach.
- Ten kto budował te schody musiał być niezłym kawalarzem. - stwierdził Syriusz.
Bojąc się o przyjaciółkę rzuciłam na siebie i  chłopaków zaklęcie grawitacji i przeskoczyłam nad barierką schodów. Spadłam bezpiecznie na parter.
- Teraz wy! - Krzyknęłam do chłopaków którzy rozglądali się czy jestem cała.
#Syriusz#
Przez tą dziewczynę zejdę na zawał. Nie dość że rzuca na nas jakieś nieznane mi zaklęcie to jeszcze wariatka zrzuca się ze schodów gdzie do parteru są jakieś cztery piętra.
- No to co chłopaki? Skaczemy? - Zapytał Remus.
- Nie wiem jak wy ale ja skacze. Boję się o Lili.- powiedział James i skoczył.
Kolejny wariat.
-A ty skaczesz Syriuszu?- zapytał Peter.
-Jakoś to do mnie nie przemawia.-odparłem.
- Postaw się w sytuacji Jamesa. A gdyby to Teo zaginęła? - zapytał Remus.
- Dobra masz mnie. Widzimy się na dole. - powiedziałem i skoczyłem. Dałem się podejść. Kiedy już myślałem że zaliczę twarde lądowanie poczułem jak zwalniam w powietrzu i gładko ląduje na podłodze. Zaraz po mnie wylądowali Remus i Peter.
- Ty masz niebezpieczne pomysły.- powiedziałem do Teo.
- Dla przyjaciół skoczę w ogień.- powiedziała i pobiegliśmy w stronę lochów.
To co zobaczyłem przeraziło mnie.
#Teo#
Dobiegliśmy do starej klasy od eliksirów w lochach. Zobaczyłam nieprzytomną Lili i Lucjuszu z nieznanymi mi Ślizgonami.
- Sektumsempra!* - Krzyknął któryś.
Rzuciłam się w kierunku Lili.
- Protego!*- Zaklęcie odbiło się ode mnie i przyjaciółki.
- Co wyście jej zrobili?! - Krzyknęłam do nich. Ślizgoni roześmiali się tylko i dobyli różdżek. Była nas piątka na sześciu. Podniosłam Lili za pomocą zaklęcia i schowałam do składzika by była bezpieczna.
- Tak chcecie się bawić? - zapytałam zła.
- Och Teo. A ciebie co ona obchodzi. To tylko nic nie warta szlama. - Powiedział rozbawiony Lucjusz.
-Ja ci dam szlamę! - warknęłam i rzuciłam się na niego z pięściami. Chłopcy pojedynkowali się z pozostałymi a ja biłam się z moim dawnym przyjacielem. Złamałam mu nos, rękę i podbiła mu oko. Prawdopodobnie też  wybiłam mu zęba ale co tam. Niech się nim udławi. Uderzyłam go ostatni raz w szczękę i ten zemdlał. Wstałam i poprawiłam mundurek. Spojrzałam na Huncy. Powoli nie dawali sobie rady. Stanęłam za ślizgonami i na migi pokazałam chłopakom by na mój znak uciekli z pola rażenia. Dobyłam różdżkę i pokazałam im żeby uciekli co też zrobili.
- Ascendio!* - Zaklęcie uderzyło w pięciu ślizgonów którzy wlecieli na ścianę i upadli oszołomieni.
- Accio różdżki!* - Różdżki całej piątki znalazły się w mojej dłoni.
- Drętwota!* Remus, Peter bierzcie Lili i biegnijcie do SS potem po McGonagall. - rozkazałam. Chłopcy szybko wzięli Lili i wybiegli z sali a ja zostałam z Syriuszem i Jamesem pilnując nieprzytomnych ślizgonów. Rozzłoszczona do granic możliwości podeszłam do Lucjusza i kopnęłam go z całej siły w żebra. Syriusz zaczął się śmiać a James zaczął a raczej starał się mnie odciągnąć od Lucjusza. Sapnęłam zła i usiadłam pod ścianą starając się zabić Lucjusza wzrokiem. Ślizgon zaczął się budzić a ja liczyłam na rewanż. Który oczywiście znowu wygram.
- No i co Roszpunko?  Dziewczyna cię pobiła? - zapytał Syriusz nabijając się z niego.
- Żaden zdrajca krwi nie będzie podnosił na mnie ręki! Sektum... - Powiedział Lucjusz niestety nie dokończył.
- Bombarda!* - Krzyknęłam i odrzuciło go do tyłu.
- Jak śmiesz! Zdrajczyni!-krzyczał.
- Expelliarmus!* - I jego różdżka wyleciała mu z ręki trafiając pod moje nogi. Podniosłam ją z ziemi i podeszłam do Malfoya. Ten Przestraszony zaczął się cofać ale trafił na ścianę. Uderzyłam go z pięści w nos i padł na ziemię.
- Jeszcze raz nazwij kogokolwiek kogo znam od szlam lub zdrajców krwi to wykastruje cię w WS na oczach wszystkich uczniów i nauczycieli. - Zagroziłam. Podeszłam do Jamesa i do sali wpadła profesor McGonagall, dyrektor i profesor Slughorn.
- Co tu się stało?- zapytałam McGonagall.
- Ślizgoni zaatakowali Lili która jest w SS. - powiedział James.
- A co stało się tej piątce?-zapytał Slughorn wskazując na nieprzytomnych ślizgonów.
- Walczyliśmy z nimi na zaklęcia ale nie dawaliśmy rady więc Teo rzuciła na nich Ascendio i Drętwotę. - Odparł Syriusz.
- A co stało się z Panem Malfoyem? - Zapytał dyrektor.
- Lucjusz zaczął wyzywać Lili i mnie od szlam i Zdrajczyni krwi więc dałam mu nauczkę. Poza tym on zaatakował Lili.- odpowiedziałam patrząc na Lucjusza który starał się schować przede mną za profesorem Slughornem.
- Rozumiem.- powiedziała McGonagall i wyprowadziła przytomnych już ślizgonów z sali razem z profesorem Slughornem. Zostaliśmy sami z dyrektorem.
- Z zaistniałej sytuacji daję każdemu z was po 60 punktów za pomoc w potrzebie, odwagę oraz lojalność dla przyjaciół. Remus i Peter dostaną 60 punktów za pierwszą pomoc koleżance w potrzebie. A ty Teo dostajesz dodatkowe 30 punktów.- powiedział i zaczął kierować się do wyjścia.
- A te 30 punktów za co?- zapytał James.
- Tak między nami to za pokazanie Lucjuszowi gdzie jego miejsce ale dla innych za wielką umiejętności rzucania zaklęć. - Odpowiedział Dumbledore z uśmiechem. A nasza trójka zaczęła się śmiać. Dobry poczciwy dyrektor.
- Chodźmy do Lili.- powiedziałam.
Wbiegliśmy z lochów w kierunku Skrzydła i mijaliśmy innych uczniów którzy bili nam brawo. Informacje szybko się roznoszą. Weszliśmy do SS i zobaczyliśmy Remusa i Petera siedzących obok przytomnej Lili.
-Lilka!  -Krzyknęłam i rzuciłam się na nią by ją wyściskać. Huncwoci zaczęli się śmiać. Po chwili do SS wszedł Malfoy. Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Kto go tak urządził? - Zapytała Lili.
- To nie wygląda na zaklęcia. - Powiedział Remus. Zarumieniłam się co zauważyli.
- Co się stało Teo? - Zapytał Peter.
- Chcecie wiedzieć kto i jak urządził tak Roszpunkę? - zapytał Syriusz.
-A więc Teośa się tak zezłościła że rzuciła się na Malfoya z pięściami i podbiła mu oko, złamała mu rękę i nos. Po czym zemdlał.Potem kopnęła go w żebra a kiedy się ocknął i zaczął wyzywać Teo potraktowała go Bombardą i uderzyła go znowu z pięści w nos.- opowiedział Jamie.
- Kobiecy gniew nie zna granic. - Powiedział Remus z uznaniem .
- To nic.- powiedziałam.
- Najlepsze było to jak mu zagroziła że go wykastruje na oczach wszystkich w Hogwarcie jak jeszcze kogoś obrazi.- zaśmiał się Syriusz.  Zaczęliśmy się śmiać. Chwilę potem madam Pomfrey wyrzuciła nas z SS bo byliśmy za głośno. Dowiedzieliśmy się tylko że Lili wyjdzie ze szpitala za dwa góra trzy dni. Weszliśmy do PWG i pożegnaliśmy się.  Zmęczona poszłam spać. Dobrze ze jutro sobota.
Zostałam obudzona przez krzyki w PW.
- Trzeba ją obudzić! -krzyknął chyba James.
- Nie wolno wam wchodzić do naszego dormitorium! - A to była chyba Dorcas.
- Jeżeli ją obudzicie to będzie w złym humorze! - A to była na pewno Molly.
- Ale my musimy ją obudzić!- krzyknął Remus. Ocho. Remus krzyczy. Czyli coś jest na rzeczy. Wstałam i ubrałam się w rurki i zieloną koszulkę w czarną kratę. Włosy związałam w kitkę na czubku głowy. Gotowa wyszłam z dormitorium. Stojąc na schodach zapytałam całe towarzystwo.
- Czego się drzecie?!- zapytałam.
- Widzicie! - Krzyknęły Molly i Dorcas na raz.
- Wyspałaś się? - Zapytała zmartwiona Molly.
- Wszystko w porządku Molly. Wyspałam się. - Powiedziałam uśmiechnięta do rudowłosej.
- Macie szczęście. Widzimy się wieczorem Teo. - Powiedziała Dorcas.
Dziewczyny poszły na śniadanie a ja zostałam wepchnięta do pokoju Huncwotów. Boże jaki tu syf!
- Co się stało chłopaki? - Zapytałam.
- Lucjusz od rana atakuje każdego ucznia mugolskiego pochodzenia. - powiedział zdenerwowany Remus.
- Tomy trafił do SS. Cały jest w ranach ciętych.- powiedział Peter.
- Madam Pomfrey nie wie jak go uleczyć.- dopowiedział Syriusz.
- Tamuje krew jak tylko może. - Powiedział Syriusz.
Przerażona wybiegłam z dormitorium chłopaków i czym prędzej pobiegłam do SS. Jakim cudem Lucjusz zna zaklęcia Severusa?! Merlinie dobrze że mi je kiedyś pokazał. Wpadłam do SS jak huragan i pobiegłam do łóżka Tomyego po mimo zakazu madame Pomfrey.  Wyjęłam różdżkę i zaczęłam mówić zaklęcie.
-Vulnera Sanentur. Vulnera Sanentur. Vulnera Sanentur.* - Spojrzałam na Tomyego którego rany zaczęły znikać. Madame Pomfrey patrzyła na mnie z uwagą. Kiedy skończyłam wyczerpana usiadłam na krzesełku żeby odpocząć.
- Masz dziecko. - Powiedziała madam Pomfrey podając mi jakiś  eliksir.  Wypiłam go duszkiem i od razu poczułam się lepiej.
- Dziękuję, madam  Pomfrey. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Nie ma za co dziecko. Ty pomogłaś temu chłopcu bardziej niż ja. - Powiedziała a do sali wpadli chłopcy z dyrektorem na czele.
- Udało Ci się go wyleczyć Popy? - Zapytał dyrektor.
- Mi nie ale ta dziewczyna go wyleczyła. - Powiedziała pielęgniarka uśmiechając się do mnie. Uśmiechnęłam się miło do niej.
- A więc Teo dostaje 150 punktów za uratowanie życia koledze.- ogłosił dyrektor.
- Dziękuję dyrektorze a teraz przepraszam ale muszę coś zrobić. - Powiedziałam i razem z chłopakami wyszliśmy z SS.
- Jakim cudem udało Ci się go uleczyć? - zapytał Remus.
- Znam zaklęcie które zostało rzucone na Tomyego. Tak samo anty zaklęcie. Sama pomagałam je wymyślić. - Powiedziałam smutno. Chłopcy zatrzymali się raptownie.
- Ale jak to? - zapytał James.
- Nie powiem wam kto wymyślił zaklęcie Sektumsempry bo obiecałam to. Ale wam wytłumaczę. Ja nie chcąc by to zaklęcie kogoś zabiło wymyśliłam anty zaklęcie o którym wiem tylko ja. Po za tym myślałam że ta osoba nie pokaże komuś innemu zaklęcia Sektumsempry. Jednak myliłam się. Dobrze ze w tajemnicy przed tą osobą stworzyłem zaklęcie Vulnera Sanentur. Zaklęcie leczące obrażenia Sektumsempry. - Opowiedziałam cicho.
- Dobrze zrobiłaś Teoś. Tylko to się liczy.- powiedział James uśmiechając się do mnie.
- W SS powiedziałaś że musisz coś zrobić. O co dokładnie Ci chodziło? - zapytał Syriusz.
- Gdzie widzieliście Lucjuszu?- zapytałam.
- W tej chwili jest na końcu tego korytarza.- powiedział Peter patrząc w tamtą stronę.
Spojrzałam tam i zobaczyłam Lucjusza że znajomymi. Ruszyłam w tamtą stronę.
- Co zamierzasz? - Zapytał James.
- To co mu obiecałam.- powiedziałam.
- Czyli co? - zapytał Remus.
- Wykastruje go!- powiedziałam.
Wyjęłam różdżkę i wycelowałam w Lucjusza.
- Drętwota! - Padł na podłogę.
- Wingardium Leviosa!  - podniosłam go i podeszłam bliżej.
- Jako że nie mam humoru to cie nie wykastruje ale zrobię coś innego!- wysyczałam. Zdjęłam z niego Drętwotę i uniosłam go pod sufit nie zważając na jego krzyki. Gryfoni, krukoni i puchoni zaczęli krzyczeć moje imię i klaskać. Kierowałam Lucjuszem w każdą stronę świata, w kółko, do góry nogami i w boki. Potem razem z widownią wyszłam na Błonia z lewitującym za mną Malfoyem. Uniosłam różdżkę do góry i skierowałam Lucjusza na szczyt dachu Wieży Astronomicznej i tam go zostawiłam. Ukloniłam się widowni i z Huncami weszłam do Zamku śmiejąc się i żartując że Roszpunka ma teraz niezłe widoki. Poszliśmy do Lili i opowiedzieliśmy jej wszystko że szczegółami. Śmialiśmy się cały czas. Lilka czuła się coraz lepiej a Lucjusz dostał to na co zasłużył.Tak minęła nam sobota. A w poniedziałek na lekcji dowiedzieliśmy się że Lucjusza zdjeli z Wieży Astronomicznej dopiero w niedzielę wieczorem. A teraz Ślizgon przebywa w SS bo będąc na Wieży się poważnie przeziębił.
- To jest najlepszy dzień niż jakikolwiek inny. - Powiedziałam do Huncwotów i zdrowej już Lili na obiedzie. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem zwracając na siebie uwagę całej WS.
- Ciekawe czy Roszpunka ma lęk wysokości?- pomyślał na głos Syriusz.
- Odpowiem na twoje pytanie. Malfoy ma lęk wysokości. Pomyśl. A niby czemu umieściłam go tak wysoko?- zapytałam.
- Jesteś podła!  Podoba mi się.- powiedział Syriusz.
- Nie pozwalaj sobie Black. - Wysyczałam.
Chwilę porozmawialiśmy kiedy poczułam jak ktoś pyrga mnie w plecy. Odwróciłam się i zobaczyłam Tomyego z czerwoną róża.
- Cześć Tomy. Jak się czujesz maluchu?- zapytałam.
- Dzięki tobie dobrze. Rodzice prosili bym ci podziękował w ich imieniu. Proszę i dziękuję za uratowanie życia. - Powiedział Tomy tak głośno że każdy w WS go słyszał.  Wręczył mi róże i przytulił mnie mocno.
- Dla przyjaciół zrobię wszystko.- powiedziałam.
- Ty jesteś najlepszą przyjaciółką na świecie.- powiedziała Lili.
################################
SEKTUMSEMPRA *

Wymowa: "Sektumsempra"
   
Opis: Powoduje rozległe i głębokie rany na ciele, jest zaklęciem czarnomagicznym.

PROTEGO *

Wymowa: "Protego"
   
Opis: Na krótko tworzy magiczną barierę (tarczę), która chroni rzucającego czar zarówno przed zaklęciami jak i przed innymi przedmiotami. Działa na zwykłe uroki, ale nie na Zaklęcia Niewybaczalne.

ASCENDIO*

Wymowa: ascendio

Opis: Pociąga różdżkę w górę z ogromną siłą, prawdopodobnie także w inne strony oraz powoduje wyrzucenie człowieka w powietrze.

ACCIO *

Wymowa: Akcio!

Opis: Sprawia, że dany przedmiot przylatuje do osoby rzucającej zaklęcie. Może być używane na dwa sposoby: przez rzucanie czaru i wypowiedzenie nazwy pożądanego przedmiotu przez rzucającego zaklęcie, albo poprzez wskazanie różdżką na pożądany przedmiot podczas, lub natychmiast po wypowiedzeniu zaklęcia.

DRĘTWOTA *

Wymowa: "Drętwota"
   
Opis: Oszałamia i powoduje silną drętwotę ciała, a czasami nawet utratę przytomności. Jedno z najbardziej użytecznych zaklęć w walce i pojedynkach, bo unieszkodliwia przeciwnika, ale go nie zabija. Nie powoduje trwałych obrażeń ciała.
   
BOMBARDA *

Wymowa: „Bombarda"
   
Opis: Zaklęcie powodujące małą eksplozję. Mocniejszą wersją tego czaru jest Bombarda Maxima.

EXPELLIARMUS *

Wymowa: "Ekspeliarmus"
   
Opis: Rozbraja (odrzuca) przeciwnika lub jego różdżkę.

VULNERA SANENTUR*

Wymowa: "Wulnera-sa-naen-tur"
   
Opis: Leczy głębokie rany, na przykład te zadane przez urok Sectumsempra.

Huncwoci i Historia TygrysaWhere stories live. Discover now