Syriusz Orion Łapa Black nie zakochuje się w byle kim!!!

1.8K 130 15
                                    

#Syriusz#
Siedziałem w dormitorium ''lekko'' zdenerwowany. Teo poszła z Nathanielem do Hogesmead . Jak ja tego gościa nie trawię. Chodzę w te i z powrotem myśląc gorączkowo co oni mogą tam robić. 

-Wąchaczu usiądź że bo pomyślę że masz pchły. - usłyszałem czyjś głos i podskoczyłem przestraszony. Spojrzałem oburzony na Jamesa. Jak ja go nie zauważyłem?

-Jak długo tu siedzisz? - zapytałem zdenerwowany.

- Od jakiś dwudziestu minut. - powiedział rozbawiony a ja podrapałem się po karku zawstydzony. 

- Po twoim zachowaniu wnioskuję że jesteś zdenerwowany bo Teo poszła z Nathanielem do Miasteczka. - stwierdził Rogaty.

-Guzik prawda. - prychnąłem.

-Ty jesteś zazdrosny! - krzyknął zadowolony z odkrycia.

-Potter. Idź polatać za Furią co. - powiedziałem zirytowany.

-Przyznaj w końcu otwarcie że się zakochałeś. - parsknął urażony.

- Kto jest w kim zakochany?  - zapytał Remus wchodząc do dormitorium razem z Peterem i Arturem.

-Na Merlina. - wyszeptałem załamany.

-Ja chyba wiem. - zachichotał Artur a ja siedząc na parapecie wzniosłem oczy ku niebu za oknem.

- No pochwal się Łapo. Kto ujarzmił twoje serce. - zachichotał Peter.

- Jak będziecie tak żartować to nic wam nie pisnę. - wysyczałem.

- A ja myślałem że Syriusz Orion Łapa Black się nie zakochuje. - powiedział Remus a ja prychnąłem.

- Syriusz Orion Łapa Black nie zakochuje się w byle kim!- krzyknąłem zadowolony.

- No to pochwal się  kogo wybrało twoje serce. - powiedział radośnie James.

- Teodora White. -powiedziałem poważnie . Reakcje chłopaków były takie. Peter zemdlał, Remus dostał ataku kaszlu, Artur patrzył się zadowolony a Potter dostał pierdolca. Skakał ,piszczał, biegał i krzyczał . Zacząłem się śmiać kiedy do dormitorium wbiegły dziewczyny. Spadłem z parapetu i patrzyłem się na nie przerażony. Oby nic nie słyszały.

-A temu co? - zapytała Amy wskazując na Jamesa.

- Nie przejmuj się. To Potter. - powiedziała Lili ale też patrzyła się zdziwiona na poczynania Jamesa.

- Ja to bardziej martwię się o Petera. - stwierdziła Teo i kucnęła przy Glizdogonie który leżał na podłodze, starając się go ocucić.

- Remusie dobrze się czujesz? - Zapytała się Melody klepiąc go po plecach a ten potrząsnął głową na nie .

- Może zaprowadzimy tych dwóch do SS? - zapytała Scar a Remus znowu pokręcił głową na nie.

-Arturze co tu się stało? - zapytała Molly a ja spojrzałem na Weasleya z obawą.

- Nic się nie stało, Molly. James powiedział wyjątkowo marny i straszny żart. - odpowiedział jej chłopak a ja odetchnąłem z ulgą.

- A tobie nic się nie stało Łapo? - zapytała Teo. 

- Nic mi nie jest, spokojnie. - powiedziałem i wstałem powoli wracając na parapet.

- Stało się coś że przyszłyście?- zapytał Artur.

- Po za tym że słyszałyśmy krzyki to nie. - odpowiedziała Amy.

- A ty nie powinnaś byś w Miasteczku z Nathanielem?- zapytał już w miarę spokojny James. Nadal skakał w miejscu.

- Pięć minut temu wróciłam. - odpowiedziała Teo i patrzyła się na niego rozbawiona.

-Tak krótko? - zapytał Remus pokasłując trochę.

-Na gacie Merlina! Prosił mnie o pomoc w zakupie prezentu dla mamy. - wyjaśniła złotooka. Teoretycznie złotooka, pomyślałem zadowolony. W środku cieszyłem się jak dziecko że pomiędzy nimi nie ma nic poważnego . 

- Już jest okey? - zapytała Melody Remusa.

-Tak w porządku. Dziękuję za troskę. - odpowiedział zawstydzony.

-James uspokój się bo pomyśle że masz owsiki. - zażartowała Amy.

-Ja nie mam robaków. - żachnął się Potter i obrażony usiadł na podłodze, a my zaczęliśmy się śmiać.

- To może jesteś na coś chory skoro tak podskakujesz. - stwierdziła Scar.

-Pfff. - wymamrotał Rogaty i odwrócił się do nas tyłem.

-Dobrze, to my już pójdziemy. - powiedziała Molly i wszystkie pożegnały się i wyszły.

-Mało brakowało. - wymamrotałem a chłopaki wybuchli śmiechem.

- Ale ty tak na serio ,serio ? -zapytała zdumiony Remus.

-Nie na niby. Od piątej klasy próbuję się z nią umówić. -  powiedziałem lekko zirytowany.

-Czekaj,czekaj. Czyli to zaproszenie na bal i między innymi pogodzenie się z bratem to...- odezwał się z niedowierzaniem Peter który się ocknął.

- Ale cie wzięło , Łapo. -skomentował wypowiedz Petera, Remus .

-To było do przewidzenia. Molly i Lili od dawna to wiedziały. - stwierdził Artur.

- Ale jak to wiedziały? - zapytałem ciekawy.

-Normalnie ,wąchaczu. I stwierdziły że ładna z was będzie para oraz że oboje jesteście nieznośni i uparci ale idealnie się komponujecie. - zaśmiał się Potter a w pokoju pojawił się papierowy samolocik. Artur złapał go i rozwinął marszcząc lekko brwi.

-Melody i Teo pytają czy chcemy coś z Miasteczka. Napisały też że nie wiedzą kiedy wrócą bo babskie ploteczki trochę trwają. W post scriptum dopisały że dziewczyny są w bibliotece jakbyśmy ich szukali. A listę zakupów mamy napisać na odwrocie kartki i wystarczy tylko dotknąć listu różdżką. - przeczytał i spojrzał na nas pytająco. Podczas gdy to czytał zauważyłem że Remus na imię Mel się zarumienił. Zachichotałem cicho i złapałem za pióro zapisując listę naszych zakupów. Glizdogon dotknął różdżką kartki a ta w moich rękach się spaliła. 

- Wnioskuję że to robota Teo. - zachichotał James.

- Wszelkie piękne czary to jej robota. Tylko ona jest na tyle silna.  - podsumował Artur.
#Teo#


Siedziałyśmy z Melody w Trzech Miotłach w rogu pubu. Po piałyśmy sobie spokojnie kremowe piwo a wszelkie zakupy leżały obok nas. 

-Mam do ciebie prośbę. - odezwała się poważnie Melody. 


- Jaką? - zapytałam ciekawsko.

- Rozmawiałam już na ten temat z dziewczynami. Wszystkie oprócz Molly chcemy cię o to prosić. - wyjaśniła.


- Ale o co chodzi? -zapytałam. 


-Naucz nas animagii. - powiedziała bardzo poważnie.

-No nie wiem. - zawahałam się.

- Obiecujemy nikomu nie powiedzieć i pilnie się uczyć. Teo ,zbliża się wojna chcemy mieć jakiś plan B. W zwierzęcej formie łatwiej uciec od niebezpieczeństwa. Dumbledore nie chce nikogo martwić ale to widać gołym okiem. Czarny Pan może zaatakować w każdej chwili. - powiedziała zdenerwowana.

- Dobrze, spróbuje. Możemy zacząć jutro w Pokoju Życzeń. Tam będzie bezpiecznie jak którejś z was wyrośnie ogon albo uszy. -zachichotałam rozbawiona na samą myśl.

-MaCgonagall nie byłaby zadowolona z faktu że jedna z jej podopiecznych ma ogon. - zaśmiała się Mel.

-Albo zwierzęce uszy. - dodałam i zaśmiałyśmy się obie.

-Wracajmy już do Zamku. Musimy jeszcze dostarczyć zakupy chłopakom. - powiedziała Melody i wzięła połowę toreb.

-Masz rację, zbierajmy się. - poparłam i wyszłyśmy z Trzech Mioteł kierując się w stronę Hogwartu.

Huncwoci i Historia TygrysaWhere stories live. Discover now