2. Ważna decyzja

917 41 3
                                    


2. Ważna decyzja

11 listopad 2013 r.

Kolejny poniedziałek. Minęły dwa tygodnie odkąd pani Patner powiedziała jej o liście od Roberta Martina. Przez cały ten czas zastanawiała się nad tym co powinna zrobić . Rozważała argumenty za i przeciw i tak jak myślała do niczego ją to nie doprowadziło. W końcu doszła do wniosku, że może powinna powiedzieć Emily. I kiedy wczoraj wracały z mszy świętej gdzie co niedzielę śpiewają w chórku Laura postanowiła poradzić się przyjaciółce. Liczyła, że Emily wybije jej ten pomysł z głowy, a ona będzie miała wymówkę, że najbliżsi uznali jej wyjazd za głupi pomysł, jednak się zawiodła.
- Jak ty w ogóle możesz się nad tym zastanawiać?- zbeształa ją Emily.
Wobec tego Laura wcale nie miała ułatwionej decyzji, a wręcz utrudnioną. Wieczorem Emily zaczęła bombardować ją „smsami”, więc musiała jej obiecać, że jeszcze to przemyśli i odpowie jej w szkole. Złamała jednak obietnice, bo nie miała zamiaru marnować nocy na przemyślenia. 
Rano jak w każdy poniedziałek była bardzo zaspana, więc nie miała siły i chęci na strojenie się.  Szykowała się w biegu. Szybki makijaż, byle jakie spięcie włosów i w końcu ubranie tego co akurat dzisiaj wypadło z szafy. Padło na czarne spodnie z dziurami na kolanie i pudrowy t-shirt. Nie lubiła ich, ale dostała je od Emily na siedemnaste urodziny i musiała raz na jakiś czas je założyć, żeby nie sprawić jej przykrości. Była bardzo szczęśliwa kiedy je kupowała, bo wiedziała, że ma takie same i będą wyglądały jak „bliźniaczki”. Niestety styl Laury był nieco inny niż Emily. Laura lubiła luźne, wygodne ubrania i sportowe trampki. Sukienki nosiła tylko wtedy kiedy naprawdę musiała i w niedzielę na mszę, a o wysokich butach nie było mowy. Natomiast Emily uwielbiała lekkie, przewiewne sukienki i buty na obcasie. Ubierała się w to co akurat było modne i zawsze była zawiedziona, że jej przyjaciółka nie nadąża za modą.
Spakowała torbę i zbiegła na dół. Steven był na delegacji wobec tego Laurę czekała dzisiaj przejażdżka autobusem. Weszła do kuchni, żeby przywitać się z mamą, ale nikogo tam nie zastała.
- Co tak cicho w tym domu? Gdzie są wszyscy?- powiedziała po cichu. Zobaczyła na stole pudełko z lunchem, a obok niego karteczkę.

Pojechałam zawieźć Maxa do szkoły. Smaczcnego.

Mama

Wsadziła lunch do torby i poszła do korytarza. Włożyła trampki, narzuciła kurtkę i wyszła z domu. Przystanek autobusowy był 5 metrów dalej. Kiedy doszła na miejsce autobus od razu podjechał. Zajęła miejsce z tyłu przy oknie. Droga bardzo jej się dłużyła. Wyjęła słuchawki z torby i podłączyła je do telefonu. Słuchając swojego ulubionego zespołu wyglądała przez okno. Autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku. Nagle przed nią wyrosła dziewczyna.
- Przepraszam czy to miejsce jest wolne?- spytała wskazując palcem na torbę Laury.
Wyjęła słuchawkę z ucha.
- Tak jasne, siadaj.- zdjęła torbę z siedzenia i położyła ją sobie na kolanach.
- Jestem Maya. – powiedziała podając jej rękę.
- A ja Laura. Miło cię poznać.- ścisnęła rękę nowo poznanej koleżance. – Jesteś tu nowa? Nie widziałam cię tu wcześniej.
- Tak. W zeszłym tygodniu wprowadziłam się do miasta. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w tej szkole. Bardzo się denerwuję.  Opowiedz mi coś o niej? Jaka ona jest?
- Nie masz czym. Cóż szkoła jak każda. Jedni uważają się za ważniejszych od drugich. Są częste wojny o miejsca na stołówce, ale do tego idzie się przyzwyczaić. Pamiętaj nigdy nie siadaj przy automatach to są miejsca tych ważniaków.
- Przy automatach, zapamiętam. A jak z zajęciami? Są jakieś koła zainteresowań?
- Tak, mnóstwo. Każdy coś dla siebie znajdzie. Zajęcia nie są trudne, mamy naprawdę dobrych nauczycieli i są w porządku.
- A ty chodzisz na jakieś zajęcia dodatkowe?- spytała Maya żeby podtrzymać gasnącą rozmowę.
- Tak, należę do klubu książki ,ale ostatnio mamy kryzys. Coraz mniej ludzi czyta w dobie e-booków i internetu, więc prawdopodobnie trzeba będzie rozwiązać zespół.
- Przykre.
Laura uśmiechnęła się i wróciła do muzyki.
- Czego słuchasz? – nowa znajoma nie dawała za wygraną.
- Evanescence, mój ulubiony zespół, ale pewnie nie kojarzysz.
- Żartujesz? Są świetni! Kocham ich muzykę.
- No widzisz to łączy nas coś jeszcze poza wspólną szkołą.
W końcu dotarły na miejsce. Wysiadły z autobusu i poszły razem do szkoły.
- Na zewnątrz jest trochę przerażająca, ale w środku jest dużo lepiej. Niedawno był remont. – Laura przerwała milczenie.
- Pierwsze wrażenie nie jest oszałamiające. – westchnęła Maya.
Weszły do szkoły i skierowały się do szafek.
- Tu są nasze szafki, możesz zostawiać w nich naprawdę wszystko, są bardzo duże. Znasz już swój kod?
- Nie. Mam pójść dzisiaj po lekcjach do sekretariatu go odebrać.
- Dobrze, potem pokażę ci gdzie on jest. Ostatnio jedna uczennica przeniosła się do innej szkoły, więc szafka obok mnie jest wolna. Może zostaniemy sąsiadkami.
- Byłoby fajnie, przynajmniej nie miałabym problemu z jej zlokalizowaniem.
- Chodź oprowadzę cię. – powiedziała Laura ruszając korytarzem. - Na końcu korytarza są łazienki, małe, ale spokojnie na drugim piętrze są większe i mają lustra. Tam jest stołówka.- powiedziała wskazując palcem na szklane drzwi po prawej stronie holu.- Największe miejsce sporów i kłótni w tej szkole.- kontynuowała.- Po lewej stronie jest biblioteka, jedyne miejsce, w którym możesz przez chwilę posiedzieć sama, w ciszy, z dala od dramatów cheerleaderek. Księgozbiór jest naprawdę imponujący.
- A te schody?- spytała ewidentnie zainteresowana.
-Prowadzą do piwnicy, w której odbywają się zebrania większości klubów. Jest tam także scena, na której szkolny teatr odgrywa swoje, często obowiązkowe sztuki.  Warto żyć w zgodzie z kółkiem teatralnym, bo wiąże się to z pewnymi przywilejami. Na przykład możesz dostać darmowy bilet na obowiązkową sztukę, za którą reszta społeczności szkolnej musi zapłacić. Jednak i tak nie mierzy się to z przywilejami, które posiadasz zadawając się z cheerleaderkami czy sportowcami, ale tego nie polecam. Możesz zostać lekko sterroryzowana. Do góry są sale lekcyjne i sklepik szkolny, który rzadko jest otwarty. Widzisz te wielkie drzwi za schodami?
- Tak. – odpowiedziała patrząc w ich stronę.
- Prowadzą do szatni i sali gimnastycznej. Jednak musisz przyzwyczaić się do tego, ze rzadko będziesz tam wpuszczana. My, przeciętnej klasy sportowcy ćwiczymy zazwyczaj w piwnicy ,w salkach lub w małej siłowni.
- Macie w szkole siłownie?- spytała zszokowana.
- Tak, ale to naprawdę nic wielkiego. Parę maszyn i wielkie lustro jakby ktoś  chciał czasem poprowadzić
aerobik.  No to chyba koniec naszej wycieczki. – powiedziała zadowolona z siebie.- A jeszcze jedno- dodała prawie odchodząc.- Pierwsze drzwi po lewej stronie na końcu tego korytarza to sekretariat.
- Dziękuję ci bardzo, a możesz mi jeszcze powiedzieć gdzie znajdę salę numer…momencik.- otworzyła torbę i zaczęła czegoś w niej szukać.- Mam!- wyciągnęła plan lekcji.- Szukam sali numer 115.
- Schodami do góry trzecie drzwi na prawo.
- Dziękuję jeszcze raz, nie wiem jakbym się tu odnalazła bez ciebie.
- Nie ma sprawy. Jakby co to jestem w klasie maturalnej „c”.
- Dziękuję.
- Miłej nauki.- krzyknęła Laura odchodząc na pożegnanie.
- Wzajemnie.


***

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now