6.10 Czas Oczekiwania

421 21 1
                                    

Tak jak myślała w kuchni nie było nic interesującego poza paczką przeterminowanego popcornu i wygazowaną colą. Dziś kończyła lekcje wyjątkowo wcześniej, a to dlatego, że ich nauczyciel wf-u ostaatnio wziął udział w maratonie. Niefortunnie spadł deszcz i pan Clarkson nabawił się ostrego zapalenia oskrzeli. Mieli z głowy te zajęcia na co najmniej dwa tygodnie. Clara pracuje w domu, prowadzi sprzedaż jakichś nieruchomości. Czasem wyjdzie na jakieś spotkania, ale głównie pracuje przez komputer. O tej godzinie przerywa swoją pasjonującą pracę i jedzie odebrać Maxa ze szkoły, a potem razem z nim na zakupy.  Jednak tym razem nie zdąży wrócić przed przyjściem Emily wobec tego Laura musiała wziąć sprawy w swoje ręce. Wyjęła telefon z kieszeni i napisała wiadomość do mamy.
Jeśli wrócisz, a mnie nie będzie to wiedz, że poszłam do sklepu kupić bardzo niezdrowe jedzenie.
Chciała odłożyć telefon kiedy przypomniała sobie, że wypadałoby napisać coś jeszcze.
Emily wpada na nockę. Świętujemy dzień wolny od zadań domowych. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Jakbyśmy ostatnio były pozbawione  takich dni. – pomyślała. 
Cały tydzień przed wyjazdem w szkole odbywały się luźne zajęcia spowodowane sporym remontem większości sal. Szkoła w końcu dostała dofinansowanie z miasta i mogła wprowadzić konieczne poprawķi. To, plus tydzień w Los Angeles, daje 2 tygodnie bez nauki. Jeśli powinny świętować to raczej jutro i to dzień z nauką.  Wzięła pieniądze z szafki wiszącej w rogu kuchni i wyszła z domu. Po drodze zastanawiała się co powie Emily o Peterze. Właściwie to sama nie wiem dlaczego wypaliła z tym chłopakiem. Przecież Emily na pewno zasypie ją masą pytań, na które Laura nie zna odpowiedzi  .  Tymczasem ona znała jedynie jego imię, wiedziała, że mieszka w hotelu, a jego rodzice nie żyją. Jest jeszcze aktorem, ale nie potrafiła wymienić nawet jednego serialu, w którym zagrał.  Jedno jest pewne. Jeśli nie dostanie się do drugiego etapu nigdy więcej go nie spotka i nie usłyszy jego melodyjnego głosu. W sumie to nawet jeśli przejdzie dalej, nie ma pewności, że uda im się ponownie spotkać. On mógł przecież się nie dostać, więc do sali, w której odbywało się całe przedsięwzięcie nie miałby wstępu, a ona nie znała numeru jego pokoju, nawet nie wiedziała, w którym skrzydle hotelu mieszkał. Był on naprawdę wielki, z łatwością można było się z gubić. Z kolei skoro jest znanym w LA aktorem, to możliwe, że przyjęli go do jakiejkolwiek roli. Kiedy doszła do sklepu wyrwała się z rozmyślań i skupiła na zakupach. Wzięła koszyk i ruszyła przez morze produktów
- No dobra. Co kupić? – powiedziała cichutko do siebie.
Skierowała się w stronę regału z przekąskami. Włożyła do koszyka krakersy, orzeszki solone, kwaśne żelki i wiśniowe delicje. Później doszła do lodówek i wzięła ich ulubione czekoladowe lody, bez których nie ma udanego pidżama party, bez względu na porę roku. Ostatnie na ułożonej w jej głowie liście były napoje. Regały z sokami znajdowały się przy kasach. Ułożenie ich na końcu nie było przypadkowe. Wiedziała, że jeżeli będzie już przy kasach to nie cofnie się po kolejny niezdrowy produkt, który wpadł jej nagle do głowy. Z doświadczenia wiedziała, że kupują za dużo i później sporo zostaje. Wzięła butelkę pepsi i sok pomarańczowy. Doszła już do kasy, kiedy przypomniała sobie o piankach. Jak mogła zapomnieć o tak ważnym elemencie pidżama party. Kakao z piankami to kolejny obowiązkowy punkt. Tym razem musiała się cofnąć.  Poszła po słodycz i szybkim krokiem wróciła do kasy.
- To musi być już wszystko. – pomyślała.
Kasjerka zaczęła zczytywać jej produkty, dziwnie się jej przy tym przyglądając. Laura spojrzała na etykietkę z imieniem. Katherine, przeczytała. To imię nic jej nie mówiło. W końcu nie wytrzymała i spytała kasjerkę. Była mniej więcej w jej wieku. Może nawet młodsza.
- Przepraszam. Znamy się?
- Na pewno mnie nie znasz, jestem Katherine, a ty Laura, prawda? – Laura nie kryła zdziwienia. Skąd dziewczyna, którą widzi pierwszy raz oczy zna jej minę. Kasjerka chyba zauważyła jej zdezorientowanie, bo kontynuowała.- Chodzimy razem do szkoły, ale jestem o rok młodsza od ciebie.
- Przed ostatnia klasa. Bardzo jej nie lubiłam. – powiedziała Laura próbując rozładować napiętą atmosferę.
- Też bardzo jej nie lubię, ale to przez ludzi ze swojej klasy. Nie mogę się z nimi dogadać.
- Tak, znam to. Skąd znasz moje imię? – spytała.
- Teraz to chyba każdy je zna. – Laura spojrzała na dziewczynę, upewniając się czy się nie przesłyszała. – To będzie 6.43 USD. – Katherine podała kwotę do zapłaty, co przypomniało Laurze, że stoi w kolejce.
Wyjęła portfel z kieszeni i położyła na kasie 7 USD. Spakowała zakupy do siatki i widząc jak jej młodsza koleżanka męczy się ze znalezieniem drobnych powiedziała:
- Reszty nie trzeba. Dziękuję. Do zobaczenia w szkole.
- Dziękuję, do zobaczenia. – wykrzyczała radośnie dziewczyna.
Szybkim krokiem, niemal biegiem zmierzała w kierunku wyjścia, a później w stronę jej domu.
- To było dziwne. – pomyślała.
Laura po tylu latach przyzwyczaiła się, że nikogo w szkole nie interesuje jej istnienie. Nie przeszkadzało jej, że żyje sobie cichutko z dala od szkolnych dramatów i plotek. Nie zdawała sobie sprawy, że teraz to jej osoba jest głównym tematem plotek, od których zawsze chciała trzymać się z daleka. Przypomniała sobie słowa Jasona. „ A co będzie jak przejdziesz dalej?”. Wtedy na pewno zrobi się jeszcze głośniej. Nie była gotowa na gwałtowne stanie się popularną. Emily radziła sobie z tym zdecydowanie lepiej. Dopiero teraz zaczęła myśleć nad tym co jak może zmienić się jej życie kiedy niespodziewanie uda jej się wygrać casting.  Doszła do swojej ulicy. Wbiegła do mieszkania i zaczęła rozpakowywać zakupy, żeby zająć czymś głowę. Po co wybiegać w przyszłość. Artyści żyją chwilą. Co prawda ona jest typem bardzo rozsądnego artysty, który planuje wszystko dokładnie.  Zostanie gwiazdą szkoły i zagranie w filmie nie było na jej liście „Co zrobić przed dwudziestką.” Na szczęście w tym momencie na podjazd wjechał samochód Clary. Laura pobiegła pomóc mamie z siatkami.
- Laura! – Max podbiegł do siostry i uściskał ją.
- Cześć młody, jak w szkole? – spytała ciepło.
Max czasami miał dni, w których był nie do zniesienia, ale przeważnie był uroczym, sześcioletnim dzieckiem. Laura miała bardzo dobre kontakty z bratem i cieszyła się, że nie jest jedynaczką. Kochała go, bardzo go kochała. Nawet kiedy miał te gorsze dni.
- Rysowaliśmy dzisiaj. Narysowałem ciebie, na scenie z mikrofonem. Powiedziałem wszystkim, że zagrasz w filmie.
- Świetnie, to teraz zostanę również gwiazdą podstawówki.- pomyślała.- Dobrze, później mi pokażesz, leć do domu. – powiedziała i podeszła do matki męczącej się z bagażnikiem. – Cześć mamuś.
- Cześć. Dziwne uczucie wracać do domu i widzieć w nim córkę. Zawsze to ja na ciebie czekam.
- A mi się podoba. Daj pomogę ci. – wzięła połowę siatek.
- Dziękuję. – Clara zamknęła samochód i zaniosły zakupy do domu.
- Zawsze tyle tego jest? – spytała zdziwiona Laura na widok blatu wypełnionego siatkami.
- W poniedziałki tak. O której będzie Emily? Zdążę coś ugotować? – po tych słowach zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Wygląda na to, że nie. – uśmiechnęła się i poszła przywitać gościa.

***

Tym razem rozdział wyszedł mi troszkę długi, ale mam nadzieję, że nie jest nudny. Czekam na wasze opinię. ;)

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now