4.1. Pierwsze spotkanie

480 35 4
                                    

Idąc przez salę rozglądała się w poszukiwaniu znajomej twarzy. Po jakimś czasie zobaczyła Josepha siedzącego w kącie, opartego o ścianę. Uśmiechnęła się i ruszyła w jego stronę.
- Cześć kolego. - powiedziała radosnym głosem.
- Cześć koleżanko. - odpowiedział jej równie promiennie.
- Jak długo tutaj siedzisz?- spytała zaintrygowana.
- Straciłem rachubę. Wiem tylko, że kiedy wchodziłem byłem tylko ja i Grace.
- Bardzo miła kobieta.- zajęła miejsca obok niego, na podłodze.
- Tak, trochę z nią porozmawiałem. Jest w moim wieku.
- A ile masz lat?- spytała.
- We wrześniu skończyłem dwadzieścia.
- Tak mniej więcej obstawiałam kiedy ją zobaczyłam.
- A kiedy mnie zobaczyłaś? Ile obstawiałaś?- spytał spoglądając na nią.
- Powiem szczerze, że nie zastanawiałam się nad tym. Trzymam się zasady, że wiek to tylko liczba i rzadko o to pytam.
- Bardzo mądra zasada.- uśmiechnął się. - Jak twoja koleżanka? Nie była zła?
- Nie. Ona nigdy nie jest zła kiedy rozmawiam z jakimś chłopakiem. - westchnęła.
- To znaczy? - spytał zaintrygowany.
- To znaczy, że od dawna próbuje mnie wyswatać. Co jest nieco krępujące.
- Czyli chcesz powiedzieć, że jesteś singielką?
- Żadne zdziwienie co? - spytała obojętnie.
- Jestem bardzo zdziwiony. Taka dziewczyna jak ty na pewno nie może odpędzić się od adoratorów.
- Ja nie muszę, mój tata robi to za mnie.
Zaśmiał się.
- I jak widać świetnie mu wychodzi. Mam 18 lat, a jeszcze nigdy nie miałam żadnego chłopaka. - kontynuowała.
- To nic złego. Niektórzy zakochują się po trzydziestce, a niektórzy po pięćdziesiątce. To nie jest powiedziane, że w liceum trzeba się zakochać. Każdy znajdzie miłość w swoim czasie.
- A ty masz kogoś? - spytała odrywając wzrok od teczki, którą trzymała na kolanach.
Chłopak spuścił wzrok i siedział przez chwilę w milczeniu.
- Aktualnie przeżywam bolesne rozstanie. - odpowiedział po chwili.
- Rozumiem. Jeśli nie chcesz to nic nie mów. - poklepała go po ramieniu.
- Byłem z Katie cztery lata. Była - zastanawiał się przez chwilę szukając odpowiedniego słowa.- wspaniałą kobietą. Nigdy o niej nie zapomnę.
- Cztery lata to dużo. Co się stało? - Nie chciała być wścibska, ale bardzo ją ciekawiło co takiego zniszczyło tak stabilny związek.
- W Phoenix był koncert. Evanescence. Jej ulubiony zespół. - na dźwięk tej nazwy spojrzała na niego, w końcu był to również jej ulubiony zespół.- Cały rok pracowała, żeby uzbierać na bilet i podróż. Niestety zdarzył się wypadek. Drzewo spadło na dom i zniszczyło dach. Wszystko co uzbierała oddała rodzicom, żeby wspomóc ich finansowo. W końcu był to również jej dom. Dom, w którym się wychowywała, w którym przyszła na świat i spędziła całe dzieciństwo. W związku z tym postanowiłem kupić jej ten bilet. Poszedłem do pracy i szybko zarobiłem pieniądze. Pojechała i spełniła swoje marzenie. Czułem ogromną satysfakcję, że to dzięki mnie.- uśmiechnął się pod nosem, a jego oczy zrobiły się szklane.- Zadzwoniła do mnie w drodze powrotnej. Nawet nie wiesz jak była podekscytowana. Opowiadała mi bardzo szczegółowo cały koncert. Wyobrażałem sobie jaka jest szczęśliwa. Chciałem być tam z nią, ale nie mogłem.- chwycił zamek swojej bluzy i zaczął nerwowo się nim bawić.- Tego dnia mocno padało. Droga była śliska. Dwie radosne dziewczyny, które całą drogę śpiewały i wspominały każdą minioną minutę.- zawahał się.- Nie zauważyły nadjeżdżającego tira. - Przerwał. Spojrzał na Laurę jakby chciał upewnić się, że nie jest sam. Siedział przez moment w milczeniu, a po jego policzku spłynęła słona łza. - Katie zginęła na miejscu. Louise trafiła do szpitala w poważnym stanie, ale po tygodniu ją wypuścili. Teraz oboje żyjemy ze świadomością, że ją zabiliśmy. Ja kupiłem jej cholerny bilet, a ona niewystarczająco skupiła się na drodze. Do końca życia będzie mnie gryzło sumienie Laura. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Nie wiedząc czemu Laura instynktownie chwyciła Josepha za rękę. Chłopak odwzajemnił jej uścisk. I tak zastygli w milczeniu. Dopóki Laura nie została wezwana.

***

Co sądzicie? Przepraszam, że tak późno, ale dopiero wróciłam do domu 🙁

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now