6.6 Czas oczekiwania

371 25 0
                                    

9 grudnia 2013 r.

To jej pierwszy dzień w szkole od powrotu z Los Angeles. Pierwszy poniedziałek. Znienawidzony dzień. Zresztą będąc w szkole średniej każdy dzień poza weekendem i piątkiem jest znienawidzony. Spojrzała na zegarek. Czas, który ma na uszykowanie się bardzo szybko się kurczył. W końcu skończyła rozmyślanie o snach i wstała. Pościeliła łóżko po czym skierowała się do okna. Odsłoniła rolety i wpuściła słoneczne światło do środka. Następnie skierowała się do szafy i wybrała pierwsze lepsze ubrania. Związała włosy w kucyk i zrobiła delikatny makijaż. Wzięła plecak i zeszła do kuchni. Na stole czekało śniadanie. Nie zawsze udawało jej się zdążyć zjeść je przed wyjściem, ale tego dnia zostało jej troszkę czasu. Zjadła więc jajecznicę przygotowaną przez Clarę. Wtedy weszła do kuchni.
- Jak się ma moja ulubiona córka? Jak nastawienie przed pierwszym dniem w szkole? - spytała ciepłym tonem z promiennym uśmiechem na ustach Clara.
- Jestem twoją jedyną córką, chcesz czy nie, nie masz wyjścia i muszę być twoją ulubioną.- Clara przemilczała tą uwagę. Laura przewróciła oczami. - Coś ty taka energiczna? - dodała znudzona chcąc wypełnić sobie czas przed wyjściem.
- A ty dlaczego taka marudna?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. - powiedziała stanowczo Laura.
- Słońce tak pięknie świeci. Święta się zbliżają. Trzeba cieszyć się życiem. Ty też to robisz każdego grudnia.
- Każdego grudnia z wyłączeniem 4 dni. 4 poniedziałków.
- No tak, uczniowie. - odpowiedziała. - Miłej nauki i nie zapomnij lunchu do szkoły! - krzyknęła wychodząc z kuchni.
- Jasne. Przecież nauka zawsze jest miła. - wymamrotała do siebie. Wstała z krzesła, wzięła drugie śniadanie z blatu i poszła do korytarza. Laura nie lubiła się uczyć jak niemal każdy nastolatek. Jednak wiedziała, że musi i nie sprawiało jej to kłopotów. Założyła czarne trapery i bordową kurtkę za kolana. Spojrzała na termometr wiszący przy drzwiach. Pięć stopni na minusie. Niechętnie wyjęła z szafy czapkę i włożyła ją na głowę. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i zaśmiała się po cichu.
- To jest jedyna rzecz, której nie cierpię w zimie. - powiedziała do swojego odbicia.
Założyła plecak na jedno ramię i wyszła z domu zatrzaskując za sobą drzwi. Steven jak niemal każdego dnia, z wyjątkiem tych dni, w których jest w delegacji, zawoził ją do szkoły. Siedział w samochodzie i cierpliwie czekał na córkę. Wsiadła do samochodu i ruszyli do znienawidzonego przez siebie miejsca.
- Coś czuję, że słowo znienawidzone padnie dzisiaj wiele razy.- pomyślała, śmiejąc się przy tym cicho.

***

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now