5.2. Powrót

484 31 10
                                    


Tak jak mówił, zatrzymał się przed drzwiami hotelu, w którym oboje mieszkali. Przez całą drogę szli w ciszy.  Laura zastanawiała się co kombinuje jej nowo poznany kolega. Doszła do wniosku, że prawdopodobnie nie ma wobec niej dobrych zamiarów. Nie odzywała się jednak, żeby nie wprowadzać nerwowej atmosfery. Otworzył drzwi i wskazał na nie ręką.
- Panie przodem. - Laura zmierzyła go wzrokiem i weszła do budynku.
Na dworze robiło się nieprzyjemnie chłodno, więc kiedy przekroczyła próg zalała ją fala ciepła i odetchnęła z ulgą.
- Dobrze, jesteśmy w hotelu. Mogę już iść? - spytała retorycznie, bo przecież znała odpowiedź.
- Jesteś bardzo niecierpliwa. - powiedział z uśmiechem na ustach, po czym ruszył w stronę windy. Kiedy był niemal w połowie drogi odwrócił się do Laury i zobaczył, że ta nadal stoi w miesjcu. - Idziesz czy nie?
Opuściła ręce, które trzymała skrzyżowane pod piersiami i przewróciła oczami.
- A mam jakieś inne wyjście? - Peter nie odpowiedział tylko wrócił do niej, chwycił ją za nadgarstek i pociągnął do windy. Wcisnął guzik, po czym puścił Laurę widząc wściekły wyraz jej oczu.
- Nie masz. - odpowiedział w końcu.
Drzwi windy otworzyły się i Peter gestem ręki zaprosił Laurę do środka. Weszła tym razem bez oporu. Wybrał przycisk prowadzący na ostatnie piętro.  Jak się można było spodziewać, jechali w milczeniu. Peter już chciał rzucić kolejną uwagę dotyczącą urody Laury kiedy drzwi windy otworzyły się.
- Nasz przystanek. - powiedział. Laura nie czekając na pozwolenie napięcie opuściła windę. 
- Masz ciężki charakter, co?- dołączył do niej.
- Nie, po prostu nie lubię takich zagrywek. 
- Jakich zagrywek? Jestem po prostu miły. Czy to coś złego?
- Gdzie jesteśmy? - zignorowała jego pytanie.
- W hotelu.
- Żartujesz sobie? - spojrzała na niego zirytowana.
- Jestem niemal pewien, że nie masz za dużo przyjaciół w tym miasteczku, w którym mieszkasz.
- Oczywiście, że mam. Moje miasto jest bardzo duże. 
- Widzisz nawiązujemy jakąś rozmowę. Opowiedz mi coś jeszcze o sobie. - ruszył korytarzem. Laura zrobiła to samo.
- Dobrze, skoro i tak nie mam wyjścia.  - uśmiechnął się, a ona zaczęła mówić. - Mieszkam w Baltimore. Duże  miasto w stanie Maryland.
- Wiem, gdzie jest Baltimore. Nie spałem na geografii.
- Ale pewnie na innych przedmiotach już tak.
- Nie bądź złośliwa. Zdarzyło mi się jak wielu.
- Mi to się nie zdarza.
- O, czyli mam kolejną informację o tobie.
- Jaką?- spytała  zaciekawiona.
- Jesteś kujonką.
- Nie prawda. Jestem po prostu inteligentna. - powiedziała z udawanym oburzeniem, po czym zaśmiała się.
- Widzisz, od razu lepiej nam się rozmawia od kiedy porzuciłaś zamiar bycia księżniczką.
- Masz trochę racji, zachowywałam się nie zbyt uprzejmie. Przepraszam.
- Lepiej. Wybaczam. - uśmiechnął się z satysfakcją.
- Rozumiem, że ty jesteś tutejszy? - spytała kiedy przestali się śmiać.
- Tak, jestem z przedmieścia..
- Pewnie Beverly Hills. - przerwała mu.
- Nie. I nie ładnie komuś przerywać w trakcie zdania.
- Przepraszam. Poprawię się. - obiecała skruszona.
- Mam nadzieję, w przeciwnym razie nie będę chciał rychło powtórzyć spotkania.
- Jakoś się z tym pogodzę.
- Hollywood. 
- Co Hollywood?
- Mieszkam na przedmieściach Hollywood.
- To prawie tak ja Beverly Hills.
- Widzę, że mało wiesz o Los Angeles.  Muszę zabrać cię na wycieczkę.
- Jednak chcesz się ze mną spotkać?
- A jak myślisz? - spytał zatrzymując się i spoglądając jej w oczy.


***

Kolejny za nami. Mam nadzieję, że jest okey ;)

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now