5.1. Powrót

443 31 9
                                    

Laura mówiła i mówiła, a chłopak uśmiechał się promiennie wpatrując się w jej zawstydzone oczy.  Policzki  zalał jej rumień.  Zrobiło jej się głupio, że była tak nieuważna. Tłumacząc się patrzyła w ziemię.  Przecież jej nieśmiałość zakazywała jej spojrzeć w twarz swojej ofiary. Tak naprawdę bardziej poszkodowana była ona. Była taka lekka, że chłopak pewnie nawet nie poczuł, że go nadepnęła. Natomiast ona nadal odczuwała bolesny kontakt z jego łokciem.  Dopiero kiedy skończyła mówić, usłyszała śmiech chłopaka.  Postanowiła w końcu podnieść wzrok.  Spojrzała najpierw na niego, uśmiechał się do niej od ucha do ucha. Później na trzy  dziewczyny, które mu towarzyszyły. One również chichotały jednak zupełnie z innego powodu niż  poszkodowany. One śmiały się z niezdarnej turystki, która przyjechała do wielkiego świata i zdecydowanie nie potrafi się w nim odnaleźć.  Natomiast on cieszył się po prostu z jej widoku.

- Witaj Lauro.- powiedział w końcu. Jego towarzyszki przestały się śmiać i teraz wpatrywały się w kolegę, zdziwione faktem iż zna dziewczynę, która przed nimi stała. - Cóż za ironia losu. Dwie godziny temu krzyczałaś na mnie, że miałem czelność przez przypadek na ciebie wpaść.  Teraz ty wpadasz na mnie.
Tak. To był Peter. Chłopak, którego spotkała wychodząc z castingu. Chłopak, który zniszczył jej dokumenty i przy okazji wyprowadził ją z równowagi.
- Przeprosiłam już przecież. - odpowiedziała ponownie wbijając wzrok w chodnik. Peter uśmiechnął się kolejny raz, po czym zwrócił się do koleżanek.
- Przepraszam dziewczyny. Dzisiaj nie mogę z wami iść. - Laurę nie interesowało gdzie miał iść i dlaczego odmówił. Chciała jak najszybciej stamtąd uciec.
Dziewczyny sprzeciwiły się i próbowały nakłonić go do zmiany decyzji. Ten jednak najwyraźniej miał już inne plany. Zawiedzione westchnęły, spojrzały wrogo na Laurę, po czym ruszyły chodnikiem w stronę tłumu, przed którym Laura starała się uciec.
- Dlaczego nie poszedłeś z nimi? Bardzo tego chciały. - powiedziała kiedy odległość między nimi, a odchodzącymi dziewczynami zrobiła się wystarczająco bezpieczna.
- Wolę spędzić wieczór z tobą. Chyba, że spieszysz się do swojego chłopaka.
- Jakiego chłopaka?
- Wiedziałem, że on nie istnieje.- zaśmiał się, a Laura dopiero teraz zrozumiała o czym mówi.
- Masz mnie. Po prostu szukałam wymówki.
- Od początku to wiedziałem. Więc?
- Więc co? - spytała powoli się niecierpliwiąc.
- Dasz się porwać w jedno miejsce?
- Moich rodziców nie stać na okup. - na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Lubię dziewczyny z poczuciem humoru. - Laura zignorowała tę uwagę. - Mówiłem ci już, że masz ładne oczy? - tym razem uśmiechnęła się delikatnie. - Uśmiech również masz piękny. - dodał.
- A ja mówiłam ci już, że nie lubię podrywaczy? I czy mówiłam, że nie jestem zainteresowana?
- Nie jestem podrywaczem, a ty jesteś zainteresowana. - Laura zaczęła się denerwować nachalnością adoratora.
- Skończmy tę dyskusję i rozejdźmy się w swoje strony. Dobry plan, prawda? - powiedziała, po czym minęła go i zaczęła iść w stronę hotelu. Chłopak szybko ją dogonił.
- Dobrze, rozejdziemy się, ale najpierw muszę cię gdzieś zabrać.
- Nie odpuścisz co?- spytała znudzona.
- Nie.- odpowiedział zdecydowanie.
- Dobrze, więc gdzie chcesz mnie zabrać?
- Do hotelu.- powiedział uśmiechając się.
- Do hotelu? Za kogo ty mnie uważasz?
- Tak, do hotelu. Spodoba ci się. 

***

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now