4.3. Pierwsze spotkanie

576 33 6
                                    

Po Laurze zapisało się jeszcze dziesięć osób. Wobec tego łącznie było sto kandydatek. Żeby przejść dalej wystarczyło, że Laura będzie lepsza od pięćdziesięciu dziewczyn. Weszła do sali niemniej pięknej niż poprzednia. Ta jednak przypominała teatr. W pomieszczeniu był hałas. Każdy rozmawiał z każdym. Przed sceną stał stół, przy którym siedziały cztery osoby. Od lewej Meredith, Robert Martin i dalej dwie nieznane postacie. Kobieta i mężczyzna. Za nimi była wielka widownia, na której siedziało osiemdziesiąt dziewięć osób, które miały już za sobą swoje przesłuchanie. Wszystkie osiemdziesiąt dziewięć par oczu wpatrywało się w Laurę. Weszła na scenę. Zapadła cisza. Wszyscy byli skupieni na tej skromnej, niewinnej brunetce, która stała przestraszona na scenie. Podeszła do mikrofonu.

- Dzień dobry.- odezwał się Martin.

- Dzień dobry.- wydukała.

- Lekki stresik?- spytał widząc jak bawi się bransoletką. Zawsze to robiła kiedy się denerwowała.

- Troszeczkę.

- Nie ma powodu do paniki. Nie zjemy cię.- uśmiechnął się do niej.

- Mam nadzieję.- odwzajemniła uśmiech.

- Jestem Robert Martin, ale pewnie to wiesz. Reżyseruję ten film. - Laura skinęła głową na znak, że zrozumiała.- To jest moja asystentka i jednocześnie siostrzenica Meredith Monroe, ale pewnie zdążyłaś już ją poznać. - mówił wskazując dłonią na dziewczynę po swojej prawej. - To jest Kaitlyn Jason, specjalistka od śpiewu. - kobieta pokiwała z uśmiechem Laurze, a ta odwzajemniła uśmiech. - A tam na końcu siedzi Ethan Nollen, scenarzysta i producent. - kiedy mężczyzna na nią spojrzał, na jej ciele pojawiły się ciarki. - Teraz ty się przedstaw i opowiedz krótko o sobie. - zakończył reżyser.

- Nazywam się Laura Adams. Mieszkam w dość dużej, jednak nie do końca przyszłościowej miejscowości o nazwie Baltimore w stanie Maryland. Chodzę do publicznej szkoły imienia Benjamina Franklina. Mój dom mieści się w okropnej dzielnicy przy ulicy Bon Air Avenue. Śpiewam w chórze kościelnym i należę do klubu książki. Jestem bardzo nieśmiała co chyba widać.- w sali rozległ się chichot.

- Dlaczego mamy wybrać akurat ciebie?- spytał Martin.

- Dlaczego mnie? Nie wiem. Jestem cicha, bardzo skromna. Nawet nie wiem czy podołałabym temu zadaniu. Ale lubię wyzwania. Lubię stawiać sobie różne cele, które niekoniecznie łatwo osiągnąć. Obiecałam sobie, że dam radę i wierzę, że mi się uda, bo mogę tutaj robić to co kocham.

Na sali ponownie zapadła cisza. Martin uśmiechnął się, po czym zaczął coś gryzmolić w notesie.

- Co nam dzisiaj zaśpiewasz? - spytał po chwili.

- Zaśpiewam autorską piosenkę. Nazywa się "Hello, my angel".

Publiczność zaczęła wymieniać spojrzenia i szeptać.

- Dobrze, pokaż, więc co potrafisz. - gestem dłoni nakazał jej zacząć. Kiedy usłyszał nazwę piosenki zaśmiał się pod nosem. Naprawdę trudno jest zdobyć serca jurorów piosenką, której nikt nie zna. Rzadko komu wychodzi. Zresztą jak może brzmieć piosenka pisana przez amatorkę.

- Chwyciła mikrofon w dwie ręce. Dała znak mężczyźnie, który obsługiwał nagłośnienie, żeby włączył podkład. Rozległ się dźwięk pianina. Publiczność zamilkła. Laura oddychała nerwowo.
"Spokojnie przecież ćwiczyłaś to wiele razy."- pomyślała. Zamknęła oczy, a słowa same płynęły z jej ust.

Widziałeś kiedyś Anioła?
One podnoszą nas kiedy upadamy z bezsilności.
Widziałeś kiedyś Anioła?
One zanoszą nasze błagania do nieba.
Widziałeś kiedyś Anioła?
One ratują nas przed złymi ludźmi.

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now