6.9 Czas Oczekiwania

392 27 0
                                    


Pierwszym co zrobiła po powrocie do domu było sprawdzenie poczty. Była ciekawa czy Joseph już odpowiedział na jej maila. Jednak kiedy włączyła komputer nie zastała wiadomości. Laura nie miała dzisiaj żadnych lekcji do odrobienia, a na jutro nie miała zapowiedzianych sprawdzianów. Znaczyło to nic innego jak to, że ma wolny czas przez resztę dnia.  Odeszła od komputera i skierowała się w stronę łóżka gdzie rzuciła telefon po wejściu do pokoju. Położyła się na plecach tak, że jej nogi zwisały z łóżka. Chwyciła telefon i wybrała numer Emily.  Po trzech sygnałach ( czyli po o dwóch więcej niż zazwyczaj) odebrała.
- Halo. – powiedziała znudzonym tonem Emily.
- Czy sława pochłonęła cię już całkowicie? – spytała śmiejąc się na wspomnienie o Emily w samym środku tłumu na dużej przerwie.
- Aa, to ty. – wydawała się lekko zawiedziona.
- A kogo się spodziewałaś pod moim numerem telefonu?
- Nie wiem, jakiegoś przystojnego księcia, który ma coś ciekawego do powiedzenia.
- Może nie pamiętasz, ale ja z przyjemnością ci przypomnę. Masz chłopaka. W dodatku super chłopaka. Po co ci książę?
- Każda dziewczynka marzy o księciu z bajki. Najlepiej na białym koniu.
- Jason jeździ na motocyklu. Niebieskim. Nie wystarczy? – spytała znudzona tą konwersacją.
- Oh już dobrze. Po co dzwonisz?
- Pytasz mnie po co dzwonię do swojej najlepszej przyjaciółki?
- I nie jestem twoją najlepszą przyjaciółką tylko dlatego, że nie masz żadnej innej?
- Powinnaś się cieszyć, że jesteś tak wspaniałą przyjaciółką, że twoja przyjaźń zdecydowanie mi wystarcza. – próbowała zabrzmieć poważnie, ale nie udało jej się i obie się roześmiały.
- Już dobra. – zaczęła Emily kiedy się uspokoiły. – Mów czego chcesz? Potrzebujesz pomocy z niesamowicie trudnym zadaniem z fizyki, chcesz zakopać ciało, ale nie wiesz gdzie czy może idziesz w końcu na randkę i potrzebujesz mojej rady co na siebie włożyć? – sposób w jaki podkreśliła  słowa „w końcu” wywołał uśmiech na twarzy Laury.
Emily o dziwo była lepsza w naukach ścisłych niż Laura. Może dlatego, że Laura jest typem marzycielki i artystki. Tacy ludzie nie kierują się logiką i wyliczeniami. Zazwyczaj żyją chwilą i są kreatywni. Jednak po mimo tego miała coś z umysłu ścisłowca. Kochała mieć wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Często zdarzało się, że nie trzymała się wcześniej dokładnie zaplanowanej listy, ale przynajmniej wiedziała mniej więcej co powinna zrobić.
- Nie, nie i byłam niedawno na randce! – udawała zbulwersowaną.
- Mówisz o tej, na którą twój internetowy wybranek nie przyszedł czy o tej, którą skończyłaś po 20 minutach, bo twój kolega okazał się zbuntowanym punkiem, który zabiera lizaki małym dzieciom i kopie biedne kotki?
- Zapomnijmy o tym. Nie chcę wracać do tego koszmaru. Mówiłam ci, że randkowanie nie jest dla mnie. Zwłaszcza w ciemno.
- Nie poddam się dopóki nie znajdę ci jakiegoś fajnego chłopaka, który będzie cię kochał bez względu na to jak bardzo pokręcona jesteś.
- Ja pokręcona? – tym razem nie musiała udawać.
- Tak, ty. – odpowiedziała bez zastanowienia.
- Może nie będziesz musiała.
- Co to znaczy? – spytała Emily mocno zaintrygowana.
- Jest taki chłopak... – przerwała, bo po tych słowach z telefonu dobiegł dźwięk jakby uderzającej o posadzkę komórki. – Emily? Żyjesz?
- Telefon upadł mi z wrażenia. Czekaj, czy ja się nie przesłyszałam? Jest jakiś chłopak?? I nic o nim nie wiem? – spytała, wręcz wykrzyczała oburzona.
- To nic wielkiego, nie ma powodu do paniki.
- Lauro Anne Adams, skoro ty mówisz, że jest jakiś chłopak to musi być poważnie! Ostatnim razem kiedy to powiedziałaś leczyłam pół roku twoje złamane serce, kiedy okazało się, że nie interesuje się dziewczynami.
- Uspokój się, wcale nie miałam złamanego serca, bardziej zniszczone marzenia.
- Już nie gadaj głupot. Szykuj jedzenie. Robimy dzisiaj małe pidżama party.
- Słucham?? – spytała zaskoczona Laura.
- Jestem za 36 minut. – powiedziała i odłożyła słuchawkę.
- Ale..Emily? Halo? – mówiła bez celu, po drugiej stronie nie było już nikogo.
- Z nią to wieczne problemy. – westchnęła pod nosem po czym powędrowała do kuchni sprawdzić zapasy przekąsek.

***

Jeśli widzicie błędy to śmiało piszcie. Wyrażajcie swoje opinie, nawet te krytyczne. Każde pomagają. Nie obrażę się jeśli wytkniecie mi błąd albo opowiadanie wam się nie spodoba. ;)

Kierunek: Los Angeles (Poprawiane)Where stories live. Discover now