Page 3

5.9K 340 41
                                    

Nie trzeba było mnie namawiać. Nikomu nie powiedziałam, no bo komu? Ale miało mnie nie być przez, no cóż, nie wiem ile, ale może nawet całą noc. Powiedziałam ojcu, ze wychodzę do Kat. Wiedziałam, ze nie będzie mnie sprawdzał, nigdy tego nie robił, chociaż teraz nie chciał mnie puścić, z powodu Jokera.

- Tato, on uciekł, nie pierwszy raz, ale mnie nic nie będzie.

- On zawsze wie, gdzie się znajduje jego cel. Nigdy na odwrót.

A może jednak? Cholera, nigdy nie przypuszczałam, ze będę przez nim ukrywać miejsce pobytu jego największego wroga. W końcu jednak i tak nie miał czasu się ze mną wykłócać. Dalej szukał klauna. A ja miałam się z nim zobaczyć tej nocy.

Doskonale wiedziałam jak się tam dostać. Skoczyłam do garażu po motor, wsiadłam na niego i wyjechałam poza miasto. Po 20 minutach byłam na miejscu. Kiedy przekroczyłam próg fabryki straciłam cała pewność siebie, ale odwrotu już nie było. Wnętrze było ogromne, po obu stronach od wejścia zapełnione starymi maszynami, nie wiedziałam do czego. Pomieszczenie było zamknięte, dopiero po kilku chwilach dostrzegłam schody prowadzące na piętro, na którym mieściły się żelazne drzwi. Były uchylone a zza nich dobiegał blask. Weszłam na górę i i zmieniłam pomieszczenie. Znalazłam się na metalowym podeście, podeszłam do barierki i spojrzałam w dół. Blask który wcześniej widziałam dobiegał z kilku kadzi wypełnionych jakimiś chemikaliami, w różnych kolorach. Ruszyłam wzdłuż wciąż patrząc w dół. Każda kadź miała inną woń. Fioletowa jak kwiaty, albo owoce, żółta jak środki używane w domach, czarna jak paliwo, w końcu doszłam do zielonej, której nie mogłam rozpracować. Pochyliłam się, aby lepiej czuć.

- Pachnie jak dobry żart – usłyszałam z bocznej strony i odwróciłam się – albo jak tusz do produkcji pieniędzy. Zależy kto o czym myśli.

- Joker.

- Wiedziałem, ze dzisiaj przyjdziesz.

- Skąd?

- Okłamałaś ojca, ze nocujesz gdzieś indziej i ukradłaś jego motor.

- Maszyna, akurat jest moja. Nawet nie zapytam skąd o tym wiesz.

- Jestem Joker, ja zawsze wszystko wiem. Inaczej nie byłbym sobą.

Patrzyłam na niego, a on na mnie, czekałam aż wykona pierwszy ruch. Widocznie czekał na to samo, bo w pewnym momencie podniósł ręce na wysokość twarzy i podniósł jedną brew. Nie miał noża.

- Więc? Będziemy tak stać?

- To ty mnie tutaj zaprosiłeś. Miałeś mi powiedzieć, dlaczego się ciebie nie boję.

- Powiedzieć? O nie, nie, nie, nie, widzisz wolałbym ci pokazać.

Zbliżył się do mnie. Otworzył lekko usta, które znowu oblizał. I patrzył na mnie wciąż tym swoim zaciekawionym wzrokiem. Złapał mnie za podbródek i uniósł lekko.

- Główny powód jest taki, ze wiesz iż nie zamierzam zrobić ci krzywdy. Nie jesteś mi do niczego potrzebna.

- To wciąż tylko słowa.

- Jedna z tych kadzi zawiera toksyny, mogące zabić, a w najlepszym przypadku uszkodzić jedynie mózg i pozbawić go zdrowego rozsądku.

- Wiec lepsza jest chyba śmierć. Najgorsze co może cię spotkać to utrata zmysłów, zupełne szaleństwo.

- Ale można z tym żyć i jest to wyzwolone życie.

Nagle spojrzał na mnie trochę inaczej, jakby z wątpliwościami.

Zakochana w mroku GothamWhere stories live. Discover now