Page 22

3.4K 212 50
                                    


Nie chciało mi się zabawiać. Byłam zmęczona i było mi trochę smutno, ze zostałam sama, na cholera wie ile. Beznadziejne wyczucie czasu, Joker. Myślałam, że gdy ojca nie będzie, to będę mogła wykorzystać na maska ten czas, a tymczasem? Wyszła miazga. Miałam się nie wychylać, ograniczać swoje działania, akurat teraz, gdy Sugar Skull zaczęła robić hałas w mediach.

Przywdziałam kaptur od bluzy i wracałam właśnie z baru do domu. Byłam po jednym słabym drinku. Dość chlania. Idąc przez jakąś obleśną uliczkę, doszły mnie głosy dochodzące z jednej między blokami. Oczywiście, nie była to nowość, w końcu jesteśmy w Gotham, ale postanowiłam luknąć, co się dzieje. Trzech gangsterów, w drogich garniturach, stali oświetleni blaskiem latarni. Jeden, chyba boss, był wystrojony i mówił. Dwóch pozostałych, z psami, stali z tyłu i obserwowali. Psy ujadały i wyrywały się do gościa, który klęczał szefowi pod nogami. Też miał na sobie drogi strój.

- Uciszcie wreszcie te kundle!

Sługusy wydali rozkazy psom, ale jeden z nich, nie koniecznie chciał się ułożyć, przez co, trzymający go typ musiał uderzyć psa z dużą siłą w łopatkę. Ten zaskomlał, ale się uspokoił. Mimowolnie warknęłam, ludzie to padlina, ale zwierząt się tak nie traktuje.

- Nareszcie. Widzisz, drogi Jamie, moje pieski wiedzą, kto tutaj rządzi, są na każdy mój rozkaz.

Akurat.

- Powinieneś brać z nich przykład. Gdybyś robił to co one, gdy im każę, dostałbyś nagrodę, a w takim wypadku? Co ja mam z tobą zrobić?

- Proszę, błagam, Panie Foss, spłacę cały dług, co do grosza. Przysięgam!

Foss złapał go za szmaty i spojrzał mu prosto w oczy z pogardą.

- Szczerze w to wątpię. Ale dam ci szansę. Masz tydzień na oddanie całej forsy! Bo jak nie... zajmą się tobą moje psy.

Spojrzał wymownie na dobermana i rotwailera. O ile się nie myliłam. Doberman był niecierpliwy, widać było, że aż lgnie do biedaka. Chciałam zobaczyć więcej i wychylając się przewróciłam stojące za kawałkiem płotu kawałki żelastwa.

- Kto tam jest!? Wyłaź!

Co miałam do stracenia? Wyszłam z podniesionymi rękoma. W rękawie miałam schowany nożyk. Ale jakiś stary i zardzewiały, nie ten od Jokera. Ten trzymałam przy łydce.

- Paczcie, paczcie panowie. Kogóż my tu mamy? Ktoś tutaj lubi ciemne uliczki, co?

- A żebyś wiedział – odpowiedziałam hardo.

- Radzę ci spadać, bo stanie ci się krzywda, słonko.

- Bardzo chętnie sobie pójdę, nie interesują mnie wasze sprawy, ale miałabym jedną, tycią, prośbę. Odnośnie psów. - zrobiłam minę debila.

- Tak? A to jakaś nowość. Ale słucham!

Zaczęłam iść w ich stronę. Zwierzęta od razu zwróciły na mnie uwagę.

- Z tym typem i każdym innym, który ci się nawinie, rób co chcesz. Możesz ich torturować, zastraszać, zabijać. Spoko. Ale zwierzęta traktuje się inaczej.

Cała trójka spojrzała po sobie i wybuchła gromkim śmiechem. Wiedziałam, że tak będzie. Ale mnie też to rozbawiło. Od razu odzyskałam humor. Wyjęłam schowany scyzoryk i rzuciłam w nogę Foss'a, przerywając mu tętnicę. Złapał się za ranę, z której tryskała krew i upadł na ziemię. Krzyknął z bólu, a następnie do zbirów.

Zakochana w mroku GothamDonde viven las historias. Descúbrelo ahora