Page 41

2.2K 180 75
                                    


Szybciej jechać, jak Joker w tamtej chwili, by się nie dało. Adres porywacza pokazywał miejsce oddalone o wiele kilometrów. A on pędził na złamanie karku. Momentami myślałam, ze pękną opony albo stracimy równowagę. Nie byłam w stanie patrzeć przed siebie, dlatego chyliłam głowę za jego plecami. Trop doprowadził nas do starej opuszczonej fabryki. Bardzo podobnej do Ace Chamicals. Od razu poczułam smród chemikaliów i trutek. W takich chwilach zazdrościłam ludziom, którzy nie mają mojego węchu. Skrzywiłam się i zasłoniłam usta i nos dłonią.

- Co czujesz?

- Nie chcesz wiedzieć.

- Spróbuj wytropić moich rodziców. Dowiemy się czy naprawdę tutaj są.

Zmrużyłam oczy na myśl, ze mam zacząć węszyć w tym miejscu.

- A co ja, pies jestem? Tutaj cuchnie, wątpię, abym mogła cokolwiek innego wyczuć.

Teraz to on zmrużył oczy, jakby w gniewie. No proszę, czyli jeszcze potrafi mi rozkazywać.

- Dobra, jak wasza wysokość sobie życzy, ale jak stracę węch, albo oślepnę to pożałujesz.

- Nie zachowuj się jak diva. Rusz się!

Wypomnę mu za ten ton. Jak on śmie? Już nic więcej nie mówiłam. Otworzyłam wrota i zaczęłam węszyć starając się unikać odoru padliny. Czułam wiele zapachów, na szczęście był wśród nich zapach Ledgerów. I innych ludzi. Na przykład gościa, który postawił mi drinka. Odwróciłam się do Jokera.

- To tutaj.

- Więc prowadź do nich. I postaraj się za bardzo nie hałasować.

Że słucham? Ja?

- Potrafię się skradać jak kot, czego oczekujesz?

- Żebyś się skupiła.

- Uważaj na słowa, kochanie. Gdyby nie ja, nie trafiłbyś tutaj.

- Nie pochlebiaj sobie. Pamiętaj, ze to co osiągnąłem zawdzięczam sobie.

- I kto tu sobie chwali? Co w ciebie wstąpiło?

- Bo dla mnie to poważna sprawa, a ty się wygłupiasz! Możesz mi pomóc, albo nie, ale chociaż nie przeszkadzaj i nie daj się zabić.

Wcisnął mi do ręki pistolet, a ja miałam ochotę palnąć mu w łeb. Oby to było z powodu stresu, bo taki to on może być dla podwładnych, a nie dla mnie. Postanowiłam się nie odzywać już więcej i robić swoje. Wskazałam tylko głową kierunek i puściłam go przodem. Niech szef prowadzi. Pistolet miałam w pogotowiu, szliśmy przez jakiś korytarz, na którego końcu były uchylone lekko drzwi. Stanęliśmy przed nimi. Joker patrzył przez szparę, a ja wytężyłam słuch i starałam się coś wyłapać. W środku było co najmniej 5 facetów. Wśród nich rozpoznałam głos faceta, który stawił mi drinka. Na wspólne kiwnięcie głowami wparowaliśmy do środka, a wszyscy skierowali twarze na nas. Szybko przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu. Od razu rzucili mi się w oczy rodzice mojego ukochanego. Jego matka siedziała przywiązana do krzesła kilka metrów od nas z lufą przy skroni, natomiast jego ojciec wisiał przywiązany lina do sufitu nad wielką kadzią, w której coś wrzało. Nie wiem co to była za trucizna, ale nie miała zapachu. Szybko w mojej lewej dłoni pojawił się nóż, ten który dostałam od Jokera. Kątem oka dostrzegłam, zę Joker wpatrywał się w rodziców na zmianę z gniewem na twarzy. Nie chciałabym teraz być w skórze porywaczy. Ciszę przerwało klaskanie w dłonie faceta z blizną na twarzy. Miał na sobie nawet te same ubrania.

- Proszę, proszę, Jokera, w reszcie się zjawiłeś. Miałem jednak nadzieję, że szybciej się u mnie zjawisz. W końcu zagadki to twoja domena. Zawiodłeś mnie.

Zakochana w mroku GothamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz