Page 24

3.1K 204 20
                                    


Akurat Kat. Akurat ona. Cholera! Czy ta kobieta chociaż raz nie może sobie odpuścić błyskotek? Rzuca się na przestępcę za głupi naszyjnik? Co gdybym to nie była ja? Ale skoro już, to co za różnica?

Trzymałam za łańcuch i patrzyłam w oczy przyjaciółki. Uśmiechnęłam się zaciekle i wystawiłam mój łup w jej stronę.

- Chcesz go? Śmiało.

Zrobiłam obrót i z wielką siłą uderzyłam nogą przyjaciółkę w ramię, tak że kawałek odleciała. Nagle usłyszałam syreny.

- Zabieramy się stąd!

Podbiegłam do Riddlera i Pingwina, a potem całą trójką jak najszybciej na zewnątrz. Założyłam na siebie kaptur, aby w razie czego nie było widać mojej twarzy. Pod peleryną ukryłam łup. W drugiej ręce trzymałam broń, tak samo jak moi towarzysze.

- Uciekniemy? - Zapytałam.

- Musimy się dostać z powrotem do motorów, inaczej marny nasz los. – odparł ciężko dysząc Edward – Mam pewien plan. Wy idziecie, ja się nimi zajmę.

- Ed...

- To nie podlega dyskusji. Spotkamy się u ciebie Sugar.

Spojrzałam na Pingwina, ale ten tylko przytaknął mu głową i pociągnął mnie za ramię. Staraliśmy się iść ciemnymi uliczkami, ale teraz wszędzie, dosłownie wszędzie były gliny. Nie wiem co kombinował Zagadka, ale w pewnej chwili doszło do wybuchu. Coś wyleciało w powietrze z głośnym hukiem i odwróciło uwagę psów. Chmura ognia poszybowała w górę, w miejscu gdzie przed chwilą pożegnaliśmy Nygmę.

- Edward?

- Nie zatrzymujmy się. Założę się, ze to jego sprawka. Jedźmy.

Na motorze nie zabrakło miejsca dla worków z hajsem i moich łupów. Z miejsca dodałam gazu i motor wręcz skoczył do przodu, przez co Oswald o mały włos nie zleciał. Nie byłam pewna, czy on wie gdzie mieszka Joker, ale teraz to było nieistotne. Naszym kierunkiem było Stare Gotham.

Zatrzymałam się dopiero gdy wjechałam na teren posesji i zamknęłam za sobą bramę. Pingwin był szczęśliwy, ze wreszcie mógł zejść. To jednak nie dla niego. Weszliśmy do domu i oboje oparliśmy się o ścianę ciężko dysząc. Spojrzeliśmy po sobie i wręcz nie mogłam powstrzymać śmiechu. Nie mogłam przestać, otarłam ręką czoło. Pingwin dopiero po chwili mi zawtórował. Właśnie napadliśmy na komisariat, ratusz i bank, oprócz złowionej forsy, narobiliśmy szumu, a ja sprzedałam kopa przyjaciółce. Akurat tego żałowałam, ale cała reszta była nie do przebicia.

- Nie wiem jak ty, ale ja funduję sobie mocnego drinka.

- W takim wazie i ja poproszę. Nie żałuj sobie.

Był wyraźnie rozbawiony, rzadko go takiego widziałam, a teraz było widać, ze on także żyje. I o to mi chodziło. Kiedy ludzie się uśmiechali, tak szczerze i tak szeroko... chyba pomału zaczynałam rozumieć Jokera. Nie wiem czy chciał czuć to co ja teraz, ale tak to interpretowałam. Może tak naprawdę nie do końca był psychopatą?

W tym momencie, nalewając whiskey zapomniałam o jednym. J z pewnością nie spodziewał się gości. Był tak cicho, ze nawet go nie wyczułam swoimi zmysłami. Dostrzegłam go dopiero gdy skoczył na Oswalda i przygniótł go do ziemi z warczeniem.

- O boże! Oz, wybacz, zapomniałam o nim. J, zejdź z niego! Waruj!

Pies mnie usłuchał, ale dalej warczał. Odszedł, aby się przywitać i polizać mi dłoń. Podeszłam do leżącego i pomogłam mu wstać.

Zakochana w mroku GothamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz