Page 30

3.1K 210 37
                                    


Nie wiem ile godzin spałam, ani kiedy udało mi się zasnąć. Ale miejsce w którym się obudziłam, na pewno nie było moim łóżkiem. Twardo, jasno, nie wygodnie i mokro? Leżałam na marmurkowym obramowaniu fontanny z jedną nogą w wodzie. Słońce oślepiało moje oczy gdy próbowałam je otworzyć. Chociaż było bardzo nie wygodnie, nie miałam sił się ruszyć. Dopiero coś mokrego i śmierdzącego sprawiło, ze nagły ruch w bok zrzucił mnie do wody. Zimnej wody! Szybko oprzytomniałam i spojrzałam na dobermana który siedział naprzeciwko mnie i dyszał.

- J?

Gdy usłyszał swoje imię rzucił się na mnie do fontanny i zaczął gwałtownie lizać po twarzy. To się nazywa radość. Gdyby tylko miał ogon to by odleciał. Nie mogłam przestać się śmiać. Zaczęłam go ochlapywać i tulić.

- Hej, spokój, spokój, ja też się stęskniłam! Co tutaj robisz przyjacielu?

Zaszczekał parę razy i łapał mnie zębami za rękę.

- Niestety, nie znam psiego. No, w każdym razie nie dosłownie. Co tam masz?

Do obroży, była przyczepiona karteczka i karta z Jokerem. No jakżeby inaczej. Przewróciłam oczami, z lekkim poirytowaniem. Rozłożyłam papier i zaczęłam czytać. Oczywiście najpierw wyszłam z wody i usiadłam na murku.

Po pierwsze – podczas pełni zachowujesz się... tak wspaniale! Może czasami powinnaś pokazać swoją dziką naturę częściej?

Po drugie – w tej fontannie podniecasz mnie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek dotąd

Po trzecie – wciąż nie wiem co przede mną ukrywasz, ale wiedz, ze jestem tego świadomy.

Nie potrafię tego mówić, ani okazywać, więc piszę. Przepraszam, za to co się wydarzyło, bo nie zdążyłem wtedy. Mam nadzieję, ze już się nie gniewasz.

Joker

Ps. Odwrócić kartkę."

Zrobiłam co było napisane

Piątek, godzina 21, budynek Wayne Enterprises. A dokładnie jego dach, tak jak kiedyś. Pamiętasz jeszcze? Bo ja nie zapomniałem. Zabawę czas zacząć!"

- Ale, że wciąż mnie kochasz to już nie łaska wspomnieć?

Westchnęłam i oparłam się o własne kolana, lekko skulona. Odwróciłam twarz w stronę dobermana.

- A ty? Byłeś tu wczoraj razem z nim?

Szczek.

- Zdrajca. Następnym razem jak będzie mnie podglądał chwyć go za szmaty i przywlecz do mnie. Zrozumiałeś?

Pies przekrzywił głowę jakby nie rozumiał, albo pytał, czy abym nie walnęła się w dekiel.

- No co? Nikt tutaj nie jest normalny.

Wstałam i skierowałam się do domu. Ale J dalej siedział patrząc za mną. Zaczął skomleć. Pewnie Joker wysłał go tutaj i zapomniał wspomnieć, ze ma wrócić do domu. Alfred mnie zabije jak zobaczy to bydle.

- Ale pewnie jesteś głodny co? Ja też. Chodź na śniadanie.

Poklepałam się w udo, a pies skoczył ku mnie z radosnym szczekiem. Skakał dookoła mnie i łapał zębami moją dłoń. Droczyłam się z nim do samych drzwi. Kiedy chwyciłam za klamkę, rozejrzałam się czy nikogo nie ma na czatach. Jak w filmach. Na palcach i jak najszybciej udałam się do kuchni. Pusto. Gestem dłoni pokazałam psu by był cicho i szedł za mną.

Zakochana w mroku GothamWhere stories live. Discover now