Page 20

3.2K 225 42
                                    


Tego tak naprawdę było mi trzeba. Opuściłam głowę, włosy opadły mi na całą twarz, ale pod nimi moje oczy były pozbawione łez. Zaczęło padać. Nie wierzyłam w to co się właśnie wydarzyło. Drake... mnie... zostawił. Miałam go za przyjaciela, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Bałam się co teraz zrobi. Nie był typem samobójcy, ani mściciela. Ale mógł się poświecić temu, co chciał robić ze mną i stracić czujność, jeżeli trafi do paki, bądź... Arkham, to przeze mnie. Bo po części miał rację. Byłam suką, zostawiłam go. Zapomniałam o starym partnerze, na rzecz nowych.

Ale... pomimo tego, ze to faktycznie przeze mnie, ze go zostawiłam, zdradziłam, wystawiłam, ośmieszyłam go... nie czułam się winna. Byłam aż tak samolubna? Ręce jokera już nie były mi potrzebne. Zacisnełam pięści, właściwie to nagle poczułam złość. Na Drake'a, ze okazał się takim palantem i na Jokera, że wściubiał nos w nie swoje sprawy. Wyczuł moje napięcie i mnie puścił. Moze i stałam się złoczyńcą, ale byłam też kobietą i tym razem zamierzałam zrobić to co każda inna, gdy się jej złamie serce. Bez słowa poszłam do motoru, wsiadłam i pojechałam do domu Jokera. Jechałam na takim gazie, że widziałam jedynie to co było przede mną.

Po wejściu do domu nieco mnie poniosło. Wyżywałam się demolując co mi się naniosło. Zwykle chodziłam wtedy w jakieś opuszczone domy, w których można było nieco zaszaleć. Tym razem jednak nie obchodził mnie fakt, czyj dom to był. Zrobiłam prawdziwą demolkę. Nie spostrzegłam nawet kiedy moja dzika natura mnie pochłonęła. Kiedy to się działo, wszystko było inne. Alfred opowiadał mi, ze któregoś razu, stałam się lwicą w ludzkiej skórze. Moja siła wzrosła, niczym kot rzucałam się na firany i meble, obrapywałam ściany paznokciami, ale ślady wyglądały jakby zrobił je wielki, dziki kocur. Jedyne co pamiętałam to moje oczy. Źrenice potrafiły się zwężać. A sposób w jaki przez nie widziałam, był nie do zapomnienia. Niezwykle ostry, miał dziwne barwy, był po prostu nie z tej ziemi. Gdyby zwykły człowiek zaczął tak widzieć, nie wiedziałby co się dzieje. Ale wtedy nie myślałam o ty, jak to działa. Po prostu się działo.

Tym razem było znacznie lżej, jednak w domu nie było już co niszczyć więc w szale wybiegłam do centrum Starego Gotham. Tutaj mogłam zaszaleć. Ale mimo tego, ze rozwaliłam kilka śmietników, zniszczyłam jakąś galerię w parku miejskim, to nadal było mi mało. Już nawet nie chciałam się hamować. Zaczęłam węszyć. Węszyłam i węszyłam i... wywęszyłam. Największe ścierwa tego świata. Grupka debili, którzy żyją rozbojem i narkotykami. Byli totalnie nawaleni. Mogłam być od nich nawet o dwie głowy mniejsza, ale to zawsze dodatkowa zabawa. Uśmiechnęłam się, zapewne miałam minę jak szalony Kot Cheshire. Nieco uwodzicielsko zbliżyłam się do pięcio - osobowej grupy. Z nieukrywaną radością patrzyli na mnie i coś krzyczeli.

- Uu, panowie, spójrzcie jakie towarzystwo nam przywiało. Co cię tutaj sprowadza skarbie?

- Hmm, pomyślmy, może chęć dobrej zabawy z takimi uroczymi chłopcami jak wy? Powiedzcie, mogę się przyłączyć?

Jeden z nich pociągnął łyk piwa i objął mnie ramieniem patrząc na mnie zachłannie.

- No no, ślicznotko, nie mamy nic przeciwko. Zdradź mi, na co dokładnie masz ochotę?

Wyciągnęłam ręce w stronę jego szyi i delikatnie, uwodzicielsko chwyciłam kołnierz bluzy. Zaczęłam go mielić w palcach.

- Może na coś, czego do tej pory jeszcze nie zaznałeś od kobiety?

Spojrzał na mnie wyczekująco. Wiem o czym myślał, ale tego na pewno się nie spodziewał. Pociągnęłam jego twarz prosto na moje kolano. Zrobiłam to z taką siłą, ze opadł nieprzytomny. Reszta gości widząc to nieco otrzeźwiała i rzuciła się na mnie. Nie mięli szans. Dwóm połamałam kości, a pozostałych potraktowałam nożem. W końcu wszyscy byli martwi. Nie zapomniałam o znakach firmowych. Nieco mi przeszło. Złość zniknęła i poczułam jak siły ze mnie opadały. Został tylko ból i rozpacz. Zawsze tak było gdy wracałam do normy.

Zakochana w mroku Gothamحيث تعيش القصص. اكتشف الآن