Page 6

5.2K 305 22
                                    

Czy to była najgłupsza i najbardziej nieodpowiedzialna decyzja w moim życiu? Z pewnością tak. Nawet tego nie przemyślałam. Nie miałam czasu, a nawet nie chciałam. Kocham działać pod wpływem emocji, czuć tą adrenalinę! A na pewno ją poczuję u boku klauna. Nie myślałam o powrocie do domu i spakowaniu się a co dopiero o zostawieniu tacie jakiejś chociażby karteczki. Nie miałam ze sobą nic. Oprócz noża który zawsze przy sobie nosiłam. Myśliwski, piłowany, mógł posłużyć do cięcia drewna, mięsa oraz kości. Dostałam od Drake'a. Ruszyłam w ślad za Jokerem, który bez słowa udał się na zewnątrz fabryki. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na jego rumaka. Piękny motor, większy od mojego. Spokojnie mógł pomieścić dwie osoby. Joker zatrzymał się przy maszynie.
- Muszę cię ostrzec. Ufam ci, ale jeśli chociażby spróbujesz mnie zdradzić, to nie wezmę pod uwagę żadnych stron łagodzących.
Tutaj zagroził mi nożem. Niech się nie martwi. Nie zamierzałam. Wsiadł na motor, a ja na mojego rumaka. Ani on, ani ja nie nosiliśmy najwidoczniej kasków, jeśli nie były potrzebne. Znaczy, oczywiście, bezpieczeństwo te sprawy, ale wiatr we włosach był lepszy. Podjechałam do niego. Spojrzał na mnie z kpiną wypisaną na twarzy.
- Mam nadzieję, że ten twój skuterek dotrzyma mi kroku.
- Za bardzo się przejmujesz.
Zamierzałam pokazać co moja dziecina potrafi. Odpaliliśmy silniki. Oba charczały porządnie, jak trzeba. TO nie miał być żaden wyścig, w końcu tylko on wiedział gdzie jedziemy. Ale nie zamierzałam trzymać się z tyłu. Na ulicach teraz nie było żadnego ruchu. Ruszył przodem, a ja tuż za nim. Spokojnie dotrzymywałam tempa.

Kiedy wjechaliśmy na kilkukilometrową drogę poza miastem zrównałam się z nim. Była ciągle prosta. Znałam ją doskonale, na niej uczyłam się jeździć.
Czując tą prędkość i wolność wzięło mnie na szaleństwa i zaczęłam się droczyć z Jokerem. Zajeżdżałam mu drogę, na co on odpowiadał tym samym, ciągle coraz szybciej i gwałtowniej, na zmianę. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać, na przemian krzyczeć i wyć jak na meczach! Do śmiechu zawtórował mi Joker, który zwolnił i jechał obok. Ja już to czułam! Zapomniałam z kim i gdzie jadę.

Zwolnił w pewnym momencie gdy dotarliśmy do rozwidlenia. Można było jechać albo w lewo, albo w prawo. Zatrzymaliśmy się. Na prawo, wracało się do Gotham, na lewo jechało się na jakieś zadupia, nawet ich nie znałam. Spojrzałam na Jokera. Uśmiechał się lekko i skinął głową w lewą stronę.
- Co tam jest?
- Coś czego sam Batman nigdy nie mógł znaleźć. - zaśmiał się – Jedziemy!
Nie protestowałam. Jechaliśmy jeszcze może kilka kilometrów, a słońce zaczęło pomału wychodzić. Nie była to wioska, tylko miasto, jakieś przedmieścia. Wjechaliśmy na osiedle, duze i całe zabudowane. Już je rozpoznałam. Kiedyś było to część Gotham, ale zostało ono rozdzielone, kiedy wybuchł pożar, który zniszczył całe kilometry osiedla. Słyszałam o tym. Ojciec mi opowiadał, ze stało się to za jego dzieciństwa. Ale miejsce funkcjonowało normalnie. Były parki i galerie, pełno domów i całkiem spory ruch. Dotarliśmy do domów parterowych i rodzinnych na poboczach. Jeden z nich był totalnie zarośnięty przez drzewa i krzewy w ogrodzie, które zasłaniały wszystko. Ale mogłam dostrzec że był to planowy projekt. Podjazd nie prowadził do żadnego garażu tylko na tyły. Joker nacisnął pilot i brama się otworzyła. Wjechaliśmy na teren domostwa, a za nami zamknęła się bariera. Czy tutaj mieszkał? Zaparkowałam maszynę i zsiadłam. Klaun zrobił to samo. Podskoczył i zaczął się śmiać.
- Nie ma to jak w domu. Nie uważasz?
- To się okaże.
Miałam ochotę jeszcze bardziej przyjrzeć się jego maszynie, ale w tych ciemnościach nie chciał męczyć oczu oraz nie drażnić domatora. Ruszyłam za nim do bocznych drzwi, otworzył je, zapalił światło i weszliśmy do środka. Tak naprawdę, oniemiałam. Dom był większy niż się zdawało, bardzo obszerny ale nie pusty. Tak naprawdę to był niezły luksus. Jak to kobieta lubi, od razu miałam ochotę zobaczyć każdy kąt. Rozglądałam się dookoła. Kuchnia była połączona z salonem i to było największe pomieszczenie. Dwie kolejne pary drzwi były zamkniętę, nie wiedziałam co powiedzieć. Do rzeczywistości przywołał mnie śmiech Jokera. Patrzył na mnie rozbawiony.
- Spodziewałaś się nory prawda? Hahahaha, o nie, nie, nie, głupi stereotyp.
Nagle jakby się uspokoił. Skinął głową na schody obok których stał. Wbiegł po nich radośnie, ja zaraz za nim. Ledwo nadążałam za tym świrem. Na górze rozciągał się korytarz. Po obu stronach było pełno drzwi. Pewnie do pokoi, albo cholera wie czego. Nucił sobie coś wesołego pod nosem radośnie idąc w kierunku ostatnich drzwi po lewej stronie. Zatrzymał się przy nich i gwałtownie odwrócił w moją stronę. Stanęłam jak wryta, prawie się z nim zderzając.
- Nie obiecuj sobie zbyt wiele, moja mała Riddle. Nie sprzątam w pokoju którego nie używam. Chcesz porządku, radź sobie sama.
- Pasuje mi Riddle, ale zapomnij o „mała".
- Ale bardzo to do ciebie pasuje.
- Może nie jestem za wysoka, ale nie mała.
Zrobił krok w moją stronę i oparł rozłożoną dłoń na czubku mojej głowy, mierząc gdzie mu sięga. Sięgała do nosa. Zirytowało mnie jego działanie.
- Co? Nie mam racji?
Zaczął przesuwać dłonią równolegle nad głową do swojego nosa i tak cały czas. Spojrzałam w górę unosząc jedynie oczy.
- Wiesz, ze w tym momencie robisz zeza?
Nie skomentowałam tego nawet. Co za menda. Patrzyliśmy na siebie, ja z politowaniem, a on z tym swoim uśmiechem. W pewnym momencie zdjął dłoń z mojej głowy i zsunął ją na mój zraniony policzek. Dotknał blizny, a ja się odsunęłam.
- Mogę już zobaczyć swoją nową pieczarę?
Odsunął się i chwycił za klamkę, przekręcił i pchnął drzwi. Ostentacyjnie ukłonił się wskazując abym weszła. Równie ostentacyjnie dygnęłam i pchnęłam drzwi. Pokój był taki... inny. Meble były zakryte płachtą, podłoga zakurzona, było ponuro. Właśnie tego się spodziewałam po Jokerze.
- Jak już mówiłem, miłej zabawy przy porządkach. Ale nie dzisiaj.
Złapał mnie za ramiona.
- To znaczy? Przemyślałem to w trakcie jazdy i musimy nieco zmienić zasady naszej gry. - zaśmiał się – nie znikniesz, nie teraz. Dopiero gdy wywołam niemałe zamieszanie, które planuję.
- Więc jaki był sens pokazywania mi swojej kryjówki? Tej, której szukają wszyscy. W tym Batman.
Wyjął nóż z kieszeni i przejechał mi ostrzem po szyi.
- Wiem, ze nie wyjdę na tym źle. Ty również.
Z poważnego tonu przeszedł w szaleńczy uśmiech. Lubił śmiać się ludziom w twarz, to już wiedziałam.
- Och, droga Riddle, nie masz się o co martwić. Znasz drogę, nikt cię nie pilnuje. Powiedzmy, ze możesz wpadać kiedy zechcesz, nawet jak nie zastaniesz mnie akurat na kwadracie. W takim wypadku czekaj na mnie. I oglądaj wiadomości.
Wydawało się, ze w ten sposób łatwo będzie mi dowiedzieć się w jaki sposób funkcjonuje. Wiedząc jak mieszka, jak się zachowuje, co robi jak nie niszczy miasta. W jaki sposób chciał dowiedzieć się czegoś o mnie? Zamierza śledzić każdy mój ruch?

Musiałam wrócić do domu zanim całkiem się rozjaśni. Joker dzisiaj został u siebie. Wyszłam z mieszkania i mogłam się przyjrzeć jego motorowi. Od razu rozpoznałam, ze to honda cbr 600. Przejechałam dłonią po skórzanym siedzeniu i całości. Może kiedyś uda mi się tym przejechać? Jak go złapią i zamkną, to zaklepuję sobie ten motor. Tym czasem ostatni raz rzuciłam spojrzenie na dom. Kiedy wsiadłam na swojego, czarno pomarańczowego ktm duke 125 usłyszałam wołanie z góry. Joker wyglądał z okna, trzymajac nóż i szczerząc się po swojemu.
- Nie zgub się jak będziesz tutaj wracać.
Zabawne. Ale o dziwo gdy tylko się odwróciłam, nie mogłam powstrzymać śmiechu. Byłam pewna, ze mnie słyszał, bo po chwili rozległ się jego rechot. Otworzył mi bramę i wyjechała z piskiem. W drodze powrotnej zaczęłam myśleć co teraz. Kiedy postanowię najszybciej go zobaczyć i czy akurat na niego trafię? Wiadomości miały mi w tym pomóc.

Nie mogłam się powstrzymać, zanim wróciłam do domu zajechałam do domu starości. Musiałam porozmawiać z Panią Scott. Wiedziałam, ze może jeszcze spać, mimo to wbiegłam do pokoju i usiadłam na łóżku, po czym potrząsnęłam ramieniem staruszki. Od razu się podniosła patrząc na mnie zaskoczona. Na mojej twarzy malował się szeroki uśmiech.
- Mira? Co ty tutaj wyprawiasz o tej porze?
- Spotkałam się z Jokerem.
Spojrzała na mnie zaciekawiona, wstała i zaparzyła herbaty. Po kilku minutach usiadła naprzeciwko mnie przy stole.
- Opowiadaj.
I powiedziałam wszystko.
- Dobrze, ze tak to się skończyło. Jakbyś mi nagle znikneła to sama zaczęłabym się martwić. Ale nie martw się, niczego bym nie zgłosiła twojemu ojcu.
- On nie jest problemem. Nie wie co robiłam całymi dniami do tej pory. Nie widzimy się codziennie więc mogę tam jeździć.
- Jestem ciekawa ile ci to da. Pamiętaj o jednej żelaznej zasadzie od starej kobiety. Chcesz go poznać, to pozwól mu się zbliżyć, tak mocno jak tylko się da. Ale nie zakochaj się.
- Ha! Nie zamierzam.
„Też tak mówiłam" pomyślała staruszka.
- Pojadę do niego jutro i wezmę coś, aby się uporać z tym pokojem. Nie dało się w nim oddychać.
- Ja tutaj nic nie robię. Jak opiekunowie zapomną o porządkach to otwieram okno!
Jak ja kocham starych ludzi. Tacy negatywni i surowi dla młodych. Chwyciłam staruszkę za rękę i obiecałam, ze będzie informowana o wszystkim na bieżąco.

Dwa dni później w końcu postanowiłam pojechać do starego Gotham. W wiadomościach mówiono o Jokerze. Wysadził co nieco, więc Batman postanowił zabrać się do roboty. Ojciec przyszedł do mnie z samego rana. Wystraszyłam się bo właśnie trzymała w dłoni kolejną kartę, z napisem „Już nie mogę się doczekać naszego spotkania". Szybko schowałam ją za plecami, gdy tata zapukał w otwarte drzwi.
- Joker znów się ujawnia.
- Wiem, oglądałam wiadomości.
- Dlatego chciałbym cię prosić, abyś jak najbardziej uważała. Zwłaszcza wieczorami.
Rzuciłam mu kpiące spojrzenie.
- Mówię to dlatego, że wiem iż nie dam rady zamknąć się tutaj, gdzie akurat jesteś bezpieczna.
- Nie martw się. Mam lepsze rzeczy do roboty niż stanie pod latarnią i czekanie aż Joker mnie znajdzie.
- Na przykład jakie? - Uśmiechnął  się.
- Picie, ćpanie i może kradzież wozu. Brzmi bezpieczniej?
Ojciec zakrył twarz w dłoniach, ale wiedziałam, ze nie powstrzyma długo śmiechu. Podniósł ręce w poddańczym geście.
- Może trochę. Tylko nie daj się przyłapać.
Potem usłyszałam, ze nie będzie go aż do następnego popołudnia, bo robi dzisiaj za mrocznego rycerza. Czyli mogłam nocować u klauna. Tylko wyszedł z domu, a ja wskoczyłam na motor i najszybciej jak mogłam udałam się do domu psychopaty. Serce mi waliło, ze uśmiechałam się czekając na nasze spotkanie. Brama na podjazd była otwarta. Czyżby się mnie spodziewał? Zostawiłam motor, obok jego maszyny, stała tak jak poprzednim razem. Podeszłam do drzwi i weszłam do środka. W końcu było otwarte.

-Joker?! Hop hop! - cisza – moje wyczucie czasu, jak zwykle nieocenione.
Westchnęłam. Cóż, pozostawało mi udać się do pokoju. Drzwi były uchylone. Kiedy tylko przestąpiłam przez próg, coś wleciało we mnie i zakryło twarz. Worek? Nie. Krzyknęłam zaskoczona i gwałtownie próbowałam to coś z siebie ściągnąć. Usłyszałam gwałtowny atak śmiechu, a po chwili słowa.
- Nie szarp się tak, Riddle.  - ściągnął ze mnie materiał. Spojrzałam na jego ubawioną twarz i to co mnie zaatakowało. Prześcieradło z mebli.
- Dlaczego rzucasz w ludzi szmatami?
- Stałaś na celowniku. - Znów zaczął się śmiać.
- Mówiłeś, ze nie ruszysz tego pokoju.
- Żart. Ostatnio tyle pracowałem, ze postanowiłem się jakoś odprężyć. Podobno sprzątanie to dobry sposób.
Zależy dla kogo. Ja nie lubiłam sprzątać. Ale skoro już tutaj byłam, to nie mogłam go zostawić z robotą.

Zakochana w mroku GothamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz