›› 30

2.8K 261 45
                                    

*Dwa tygodnie później*

Powiem tak. Miałam coś wymyślić, żeby nie iść na policję i, krótko mówiąc, nikt na tym nie ucierpiał. Właśnie, taki był plan, ale niestety... Nic nie wymyśliłam. Przez te czternaście dni był spokój, ale boję się, że teraz to się zmieni. Szczególnie, że nie zrobiłam tego, co zrobić miałam - nie wyjechałam.
Chociaż właściwie teraz wpadło mi coś do głowy. Muszę przekonać wuja, żeby razem z Woo na jakiś czas opuścił Koreę albo chociażby Seul. Tak, tak zrobię. Pracę kończę za pół godziny, więc będę musiała się streszczać, żeby zdążyć im o tym powiedzieć na czas.

**

Właśnie wyszłam z kawiarni. Stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli pobiegnę, więc tak też zrobiłam.

Dotarłam do przedostatniego zakrętu. Jeszcze chwila i będę na miejscu, co za ulga. Mam nadzieję, że wujek będzie w domu, najlepiej z Woo Bin'em.

Już miałam dobiec do przejścia, kiedy poczułam gwałtowne szarpnięcie za lewe ramię. Kilka sekund później wylądowałam na betonie, w szczelinie między blokami. Kogo zauważyłam ? Oczywiście, przydupasów Jae Joong'a. No tak, jeszcze ich mi tu brakowało. Matko, co za natarczywi ludzie...

Natychmiast wstałam, próbując ich ominąć i wyjść na chodnik, jednak ci złapali mnie za ręce i poprowadzili w głąb ciemności.
Chwilę potem stanęli i zobaczyłam jeszcze jedną postać, kierującą się w naszą stronę. Yoona. Pięknie...

- Gdzie się tak spieszysz ? - zapytała, patrząc na mnie z góry, ale nie otrzymała odpowiedzi, więc zaśmiała się kpiąco. - Trzymajcie ją mocno - rozkazała dwóm Koreańczykom, którzy ścisnęli moje ramiona tak, żebym nie uciekła.

Niech ktoś tu przyjdzie, błagam...

- Dałam Ci dwa tygodnie na opuszczenie Korei, miałaś to zrobić i dzieciak miał być bezpieczny - kontynuowała, zbliżając się do mnie. - Tak, jak powiedziałam, on za to zapłaci. Ale Ciebie też musi spotkać kara.

- Yoona... - odezwałam się, lecz ta mi przerwała, uderzając w twarz.

- Bądź cicho - syknęła, po czym z całej siły kopnęła mnie w brzuch. - Jeden, za pojawienie się w naszej paczce - drugie kopnięcie. - Dwa, za odebranie mi chłopaka - następne. - Trzy, za takie potraktowanie. Cztery, za wpakowanie Jae do pudła. Pięć, za nie dotrzymanie słowa. Sześć, taki bonus.

Kopnęła mnie łącznie sześć razy. Tak cholernie mocno, że jęczałam prawie za każdym z nich i już czułam w ustach smak krwi.
Dopiero teraz chłopaki mnie puścili, przez co osunęłam się na kolana.

Jak ja ich nienawidzę...

"Zapłacisz mi za to, Yoona" - pomyślałam.

- I ciesz się, że zrobiłam to tak ulgowo, bo Jae potraktowałby Cię o wiele gorzej - dodała, łapiąc mnie za podbródek i uśmiechając się zwycięsko, następnie odchodząc razem z Azjatami i zostawiając mnie samą.

Myślałam, że nie wytrzymam. To uczucie, kiedy coś boli Cię tak mocno, że masz wrażenie, że umierasz... Okropność.

Chciałam się podnieść, jednak zanim się wyprostowałam, znowu byłam na ziemi. Tym razem zakręciło mi się w głowie, więc przymknęłam powieki.
W pewnym momencie usłyszałam, jak ktoś idzie w tą stronę ze śmieciami. Dobrze, że na końcu tej szczeliny stoją kontenery.
Ta osoba była coraz bliżej, dlatego miałam zamiar odezwać się, żeby chociaż pomogła mi wstać. Niestety, nie miałam na to jakiejkolwiek siły, więc z moich ust wydobyła się jedynie cisza.

- O matko, dziewczyno ! - okazało się, że to jakaś kobieta.

Podbiegła do mnie, więc na moment otworzyłam oczy. Była mniej-więcej w wieku sześćdziesięciu lat, starsza kobieta.

- Proszę... - wyjęczałam tylko cicho i poczułam, że po brodzie spływa kropla krwi.

- Spokojnie, dziecino - odezwała się, dotykając delikatnie mojej głowy.

Potem zadzwoniła na karetkę. Po jej głosie było słychać, że jest coraz bardziej zdenerwowana.
No, nie dziwię jej się. Wyszła po prostu wyrzucić śmieci, a tu nagle ledwo przytomna dziewczyna leży na chodniku, w dodatku z ust leci jej krew, niezbyt pozytywna oznaka.

Powtarzałam sobie, z resztą ta pani również, że nie mogę zasnąć, muszę wytrzymać. Po części mi się udało. Ostatnie, co pamiętam, to sygnał przyjeżdżającej na sygnale karetki, położenie mnie na noszach i jakieś strzępki rozmów sanitariuszy z Azjatką, których i tak już nie rozróżniałam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i Dianie znów się dostało... 🙈

~*~

Ponieważ jutro Mikołajki... Życzę Wam Wesołych Mikołajek~ 😄
Taak... Wesoły nastrój, a ja wstawiam taki okrutny rozdział 😆

Zapraszam do komentowania = motywacji dla mnie i do następnego :*

Przestań, kocham Cię... 2 || BTSWhere stories live. Discover now