›› 42

2.4K 270 116
                                    

!Na końcu ważna informacja!

=TAEWON=

Przyznam, że szkoda mi Diany. Na początku, owszem, chciałem się na niej zemścić, chciałem, żeby cierpiała. Ale to, co przeżyła, to jednak... Przesada.

- To ja idę zrobić jakieś zapasy - oznajmiłem.

- Dobry pomysł - uznała Yoona. - Załatw więcej soju, przy okazji.

- Jasne - po tych słowach skręciłem w prawo.

Poczekałem, aż ta dwójka odejdzie wystarczająco daleko. Kiedy tak się stało, ruszyłem biegiem w drogę powrotną, do starej fabryki, którą podpaliliśmy.

Gdy tam dotarłem, połowa budynku stała już w płomieniach. Na szczęście, część, w której znajduje się Diana, była jeszcze cała. Mam najwyżej piętnaście minut, żeby ją stamtąd wyciągnąć.

Wbiegłem szybko, ale ostrożnie, kierując się do tego pomieszczenia.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że cały pokój wypełnia dym. Podbiegłem od razu do dziewczyny.

- Musimy uciekać - oznajmiłem, wyjmując z kieszeni scyzoryk i przecinając liny, którymi miała związane ręce.

Gdy liny puściły, upadła na kolana. Nie dziwię się, że nie ma siły nawet ustać na nogach. Natychmiast pomogłem jej wstać, zakładając jej rękę na moją szyję i obejmując ją jedną ręką w talii.

- Wytrzymaj, proszę Cię - szepnąłem, po czym skierowałem się z nią w stronę drzwi.

Na korytarzu dymu było jeszcze więcej. Przestraszyłem się, że nie będziemy mogli stąd wyjść przez rozprzesteniający się ogień.

Moje obawy potwierdziły się chwilę potem, kiedy doszliśmy do głównego korytarza. Nie przejdziemy...

Musiałem działać szybko. Wróciliśmy do pokoju, z którego wyszliśmy. Okno było wysoko, ale jeśli przystawić stół, stojący w kącie, damy radę. Puściłem ją na chwilę, a ona oparła się o ścianę. Szybko zabrałem się za mebel i po krótkiej chwili stał pod oknem.

Złapałem ją ponownie i pomogłem wejść na stół, następnie pomagając wyjść przez okno.

Gdy zeskoczyła na trawę, jęknęła. Teraz żałuję, że aż taki ból jej zadaliśmy...

Zaraz jednak wstała, więc znowu ją objąłem. Musieliśmy biec, byliśmy w niebezpieczeństwo. W piwnicy fabryki, dokładnie pod pomieszczeniem, gdzie była Diana, były butle gazowe. Jeśli ogień się tam dostanie, wszystko wybuchnie, a my, będąc w pobliżu, nie uratujemy się.

- Nie dam rady - szepnęła, upadając.

- To zaraz wybuchnie - odparłem rozpaczliwie. - Musisz, Diana.

- Idź sam. Poradzę sobie.

- Dalej jesteś uparta - pokręciłem głową, na co ta zaśmiała się smutno. - Nie wygłupiaj się. Nie zostawię Cię teraz.

- Co Cię tak nagle... - urwała w połowie zdania, z nieznanych mi powodów.

- Nic nie mów i...

- Powiedziałam: idź sam - tym razem mi przerwała, mówiąc jak najgłośniej dała radę w takim stanie.

- Ty chyba sobie żartujesz w tej chwili - prychnąłem, podchodząc do niej i po raz kolejny pomagając jej.

Zrobiłem to, co wcześniej. Próbowała iść szybko, sycząc co chwilę z bólu, ale dawała radę.

Przestań, kocham Cię... 2 || BTSOnde histórias criam vida. Descubra agora